26. Tak nie zachowuje się król

4.6K 529 223
                                    

♛♛♛♛♛

Harry

- Nie możesz opuścić kraju, nie teraz, mój synu - powiedział ojciec, patrząc na mnie, jakbym zwariował.

A przecież mój pomysł wcale nie należał do dziwnych. Jak mógł być w ogóle tym zdziwiony? Przecież to chodziło o rodziców mojego męża, małego księcia. Miał prawo, aby wrócić do ojczyzny, do swojej rodziny, a raczej jej części, która mu pozostała. Jego siostry go potrzebowały, on tego potrzebował. Rosnący konflikt był w tym momencie nieważny. Kilka dni mojej nieobecności nie powinno na niczym zaważyć. Przecież żył jeszcze mój ojciec, zająłby się poddanymi, prawda? To nie byłoby nic wielkiego. Chciałem towarzyszyć Louisowi w wyprawie, nie puściłbym go samego, nie po tym, co spotkało jego rodziców. Zapewne wizja wypłynięcia statkiem na pełne morze go przerażała.

Wczoraj w nocy okropnie płakał. Ophelia trwała przy jego boku do czasu, aż nie wróciłem do naszej komnaty. Wtedy to ja się nim zająłem. Po prostu przy nim byłem i starałem się być dla niego wsparciem. Gdy po kilku godzinach zasnął, znów obudził go koszmar. Myślał, że się topi, przez co nie mógł przez chwilę nabrać oddechu. Już miałem wzywać medyka, lecz okazał się zbyteczny, przynajmniej w tamtej chwili. Potem rzeczywiście się przydał i może nie on sam, a jego uspokajające zioła. Pomogły nieco się wyciszyć Louisowi. Moja matka za wszelką cenę chciała wejść do naszej komnaty, lecz nie wpuściłem jej. Nie chciałem aby ktokolwiek widział łzy niebieskookiego. One same łamały mi serce.

- I ty mi to mówisz? - odparłem teraz , starając się nie wybuchnąć. - Ciebie nic nie obchodzi, ojcze. Nie interesujesz się już krajem. To tylko kilka dni. Louis potrzebuje mnie, a Francja Louisa. Muszę jechać.

- Mamy zagrożenie wojną, lekkomyślny chłopcze - powiedział, ściskając udko kurczaka, które od kilku minut spożywał. - Ty nie możesz nigdzie wyjeżdżać. Louisa nikt tu nie trzyma, może wracać do kraju.

- Nie ty o tym decydujesz - syknąłem, zaciskając mocno pięści. - Nie zabronisz mi, to ja jestem królem.

- Więc zachowuj się jak władca i nie porzucaj ludu - powiedział, wgryzając się w mięso. - Skoro wiesz lepiej, po co ze mną rozmawiasz?

- Proszę cię tylko o zaopiekowanie się krajem do mojego powrotu - dodałem cicho, tracąc siły przez tę bezskuteczną rozmowę, z której i tak nic nie wyniknie.

- Masz osobistego doradcę - odparł lekko, popijając winem swój obiad.

Znajdowaliśmy się w dużej sali, która służyła za jadalnię. Na początku stołu zasiadał mój ojciec, zajmując honorowe miejsce. Chyba robił to z przyzwyczajenia, ale kłótnia o miejsce przy stole była ostatnią rzeczą, na jaką miałem ochotę. Moja matka nie odezwała się ani słowem, biernie przysłuchując się naszej rozmowie, a raczej kłótni. Kończyła w spokoju swój posiłek i starała się nie przeszkadzać. Ja już straciłem cierpliwość do mojego ojca. Stałem przed nimi i mierzyłem mężczyznę wzrokiem. Po abdykacji  wino i inne trunki  uderzyły mu do głowy i nic dla niego się nie liczyło. Nie poznawałem mojego ojca. Kiedyś uważałem go za wzór godny do naśladowania. Pragnąłem być taki jak on. Wszyscy go szanowali, lecz niedawno dopiero dowiedziałem się, że się po prostu bali.

- Wyjeżdżam dziś z Louisem za dwie godziny. Statek już dobił do portu. Nie zmienię zdania, królestwo zostawiam w twoich rękach.

- Tak nie zachowuje się król - powiedział, wycierając swoje usta w białą serwetkę.

- Tak nie zachowuje się kochający ojciec - odparłem z odrazą widoczną na mojej twarzy.

Odwróciłem się na pięcie i wymaszerowałem z pomieszczenia, trzaskając drzwiami. Strażnicy stojący na warcie spojrzeli na mnie podejrzliwie. Zachowywałem się teraz lekkomyślnie, jak rozkapryszone dziecko, ale emocje wzięły w górę. Wszystko zaczęło mnie przerastać. Kochający ludzie tak naprawdę okazali się istotami bez serca. Moja własna rodzina nie była taka, jaką ją postrzegałem. Nie mogłem na nich polegać. Czułem się samotny, tak samo jak kilka lat temu gdy byłem małym chłopcem spragnionym matczynej miłości, który w zamian dostał surowe wychowanie i dyscyplinę. Ale oprócz rodziny miałem przyjaciół i... Louisa.

><><><><><><><

Witajcie!

Długo nad tym myślałam i doszłam do wniosku, że prawdopodobnie ,,A Blind Prince'' będzie moją ostatnią książką napisaną na tym koncie. Od dłuższego czasu czuję, że nie spełniam waszych oczekiwać co do rozdziałów. Nie są one ciekawe i nie potrafię ubierać w słowa swoich myśli. Wiem, że oczekujecie ode mnie czegoś lepszego, lecz na tę chwilę nie potrafię zmienić stylu i jakości pisania. To dla mnie irytujące, gdyż pomysły na fajne rozdziały i książki są, lecz wraz z rozpoczęciem ich pisania, okazują się okropną klapą, nic nie idzie tak, jak chciałabym. Porucznik się wypalił.

Jednakże wciąż będę na tym koncie, mam dużo książek do czytania. Zawsze można do mnie napisać, odpowiem. Może kiedyś wrócę do pisania na tym koncie, zapewne nie wytrzymam długo bez tego. Piszę to tutaj, aby zainteresowane osoby po prostu wiedziały. Mój powrót nie jest wykluczony, lecz nie wiem, kiedy on nastąpi. Może po kilku dniach, a może miesiącach?

Nie zamierzam jednak całkiem porzucić pisania. Od tego będzie inne konto, na którym zacznę od zera. Może kiedyś traficie na książkę porucznika, kto wie?

Pozostaje mi tylko podziękować wam za to, że ze mną byliście. Pożegnanie zostawmy na koniec książki, przed nami jeszcze kilkanaście rozdziałów ^.^

~Sieg xx

A Blind Prince ~Larry ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz