♛♛♛♛♛
Louis
Kilka osób wyszło z sali. Nie było to nic, czego się nie spodziewałem. Byli lojalni swojemu staremu królowi. I tak byłem pod wrażeniem, że ktokolwiek został. Niektórzy nie wierzyli w to, że mógłbym cokolwiek zrobić w sprawie uwolnienia Harry'ego. Z góry spisali go na straty i założyli naszą porażkę. Ale nie zmierzałem się poddać.
- Co teraz? - zapytał cicho Liam, wciąż znajdując się tuż przy moim boku.
- Musimy opracować plan, potrzebne będą mapy, chcę również rozmawiać z dowódcami oddziałów - powiedziałem spokojnie. - Będziesz moimi oczami, Liam. Będę na tobie polegać.
- W porządku - zgodził się i wydał kilka poleceń posłańcom, którzy stali przy drzwiach.
Podszedłem do dużego drewnianego stołu. Odszukałem ręką krzesło i usiadłem na nim. Pozostałym poleciłem zrobić to samo. Przez chwile panowało zamieszanie, kilka osób zasypywało mnie pytaniami, przez co nie zrozumiałem z nich ani jednego. Liam uciszył ich za mnie, głośno prosząc o spokój.
- Jak zamierza Wasz Królewska Mość uratować króla z rąk barbarzyńców? - zapytał jeden z mężczyzn, siedzących po drugiej stronie stołu.
- Kim jest właściwie nasz wróg? - zadałem to pytanie, zamiast odpowiedzieć.
- To zbuntowane wioski na północy - odparł ten sam rozmówca. - Przygotowywali się już od dłuższego czasu. Najpierw zaczęli napadać na inne wioski i miasta, a kiedy wysłaliśmy oddział francuskich żołnierzy, to...
- Wszyscy zginęli - dodał inny mężczyzna. - Nie zawahali się nawet przed zamordowaniem oddziału króla. Nawet nie wiemy, czy król Styles żyje...
- Myślę, że zechcą przejąć władzę w państwie - wtrącił ktoś inny.
- Mylisz się - stwierdziłem, kręcąc głową. - Jeśli pochodzą z wiosek, to zwykli chłopi, nie władza im w głowie. Jednak gdyby to byli tylko zwykli cywile nie daliby rady z naszymi oddziałami. Musieli połączyć siły z kimś, kto zna się na walce.
- Czyżby rozbójnicy?
- Albo najemnicy, chociaż można śmiało podejrzewać, że bratali się z dużo silniejszym wrogiem - wydedukował mężczyzna po mojej prawej.
- A co z naszymi żołnierzami? - zapytałem, przerywając im wymienianie swoich spostrzeżeń. - W każdym mieście czy też wiosce stacjonują oddziały, które pilnują porządku publicznego oraz reagują w razie zagrożenia. Czy macie od nich wieści?
- Niestety nie, w tym tygodniu powinien przyjść raport, lecz spóźniają się kilka dni - stwierdził spokojnie ktoś siedzący kilka miejsc dalej.
- Chcę wiedzieć ilu żołnierzy przebywało wtedy w okolicy tych wiosek - powiedziałem stanowczo.
- Sugerujesz Panie, że to nasi ludzie są odpowiedzialni za ten bunt?
- Poddani nie byli zadowoleni z powodu podniesienia podatków, Harry przeczuwał, że niewinne konflikty przerodzą się w coś większego. Tylko dlaczego wysłał wojska? Nie rozumiem tego. Był przeciwny rozlewowi krwi - powiedziałem pod nosem, marszcząc brwi.
- To nie król wydał rozkaz stłumienia konfliktu, to był były król Desmond - wtrącił doradca zasiadający najbliżej mnie.
Teraz wszystko składało się w jedną całość. Wiedziałem, że Harry nie posunąłby się do tego, by wykorzystać wojska przeciw cywilom. On chciał to wszystko załagodzić, miał rozmawiać z tymi ludźmi, nie zabijać. Widocznie przez ten cały nasz wyjazd wiele się zmieniło. Desmond podjął sam decyzję, która była najgorsza z możliwych. Niestety to jego syn i dziesiątki innych ludzi odczuli skutki złej decyzji.
- Gdzie jest mapa? - zapytałem. - Ile wiosek bierze udział w buncie?
- Według zwiadowców wszystkie wioski najbardziej wysunięte na północ, lecz z każdym dniem fala buntu się zbliża i powiększa - usłyszałem odpowiedź.
- Wyślemy posłańca na północ - zdecydowałem. - Niech wojsko będzie w gotowości. Mogą wyruszyć jedynie na mój rozkaz, słowo Desmonda już nic nie znaczy.
- Oczywiście, Wasza Wysokość - odparli zgodnie dowódcy. - Powiadomimy swoich ludzi.
- To na razie wszystko - powiedziałem. - Wracajcie do swoich codziennych obowiązków. Wieczorem spotkamy się przy kolejnym posiedzeniu.
Znów w pomieszczeniu słychać było odgłosy odsuwanych krzeseł, kilka rozmów i kroki. W sali zostałem tylko ja z Liamem. Cicho odetchnąłem i rozciągnąłem pod stołem nogi. Byłem zmęczony po podróży, lecz nie miałem czasu na odpoczynek. Musiałem za wszelką cenę uratować życie Harry'ego, które przez głupotę jego ojca było zagrożone. Spojrzałem w stronę, gdzie zasiadał Liam.
- Czego potrzebujesz? - zapytał, jakby czytając mi w myślach.
- Przynieś pióro i pergamin. Zapiszesz list od króla, który musi jak najszybciej dotrzeć na północ.
Liam bez słowa podniósł się i poszedł po potrzebne przybory do pisania. Gdy wrócił, usiadł w tym samym miejscu i rozwinął pergamin. Przygotował pióro i czekał aż ułożę w swojej głowie odpowiednie słowa, które on następnie przeleje na papier.
Z pisaniem listu zeszło się kilkadziesiąt minut. Przez ten czas Liam zdążył zgnieść trzy arkusze pergaminu, na których zapisane były słowa, które ostatecznie nie brzmiały zbyt dobrze. Gdy udało się napisać list, Liam przeczytał mi go dwa razy. Byłem zadowolony z efektu. Payne rozpuścił wosk, wylewając odpowiednią ilość na zwinięty pergamin, a ja zanim jeszcze wosk wystygł, odcisnąłem na nim swoją pieczęć.
- Myślisz, że to ich przekona? - zapytał mój przyjaciel, sprzątając atrament wraz z niezapisanymi arkuszami pergaminu.
- Tak właśnie uważam - skinąłem głową. - Ale jeśli to im nie wystarczy, mam przygotowany drugi plan.
- Co konkretnie masz na myśli? - zdziwił się.
- Dowiesz się w swoim czasie. Tobie powierzam dowództwo nad zebranymi oddziałami. - Położyłem rękę na ramieniu Liama i lekko je ścisnąłem.
- A kiedy mają wyruszyć? - zapytał.
- Ty będziesz wiedzieć to najlepiej - zapewniłem. - Wszystkiego dowiesz się we właściwym czasie.
♣♣♣♣♣
Witajcie!
Co u was słychać? Jak tam ferie/szkoła/praca?
Ręka porucznika zatrzymała się pod kątem prostym i ani jej zgiąć, ani wyprostować. To jest dość uciążliwe, ale mam nadzieję, że uda mi się przywrócić sprawność. Możecie sobie wyobrazić, jak głupio się wygląda z taką ręką. Teraz dzięki temu, że ćwiczę, jestem w stanie pisać normalnie na komputerze i powoli wracam do pisania rozdziałów.
Miłego dnia!
Dziękuję za gwizdki i komentarze! ♥
CZYTASZ
A Blind Prince ~Larry ✔
FanfictionJaki on był? Czy widząc francuskiego księcia choć raz się uśmiechnął? A może zachował obojętny wyraz twarzy? Czy wyglądał na złego z chwilą, gdy królewski statek dobił do portu? Louis nie wiedział. Nie znał odpowiedzi na żadne z tych pytań. Był tyl...