-xi

2.7K 311 93
                                    

- Pansy! - krzyknął w stronę wykwintnego salonu przyjaciółki. - Pansy Parkinson-Nott! Wiem, że tam jesteś!

Twarz Pansy z leniwym uśmiechem na ustach ukazała się w rogu pokoju.

- Draco, kochanie. Nie jestem skrzatem domowym ani twoim psem. Nie przychodzę na zawałowanie.

- Nieważne, potrzebuję pomocy. Czy twój mąż jest w domu?

- Nic o tym nie wiem. - Pansy bez zainteresowania wzruszyła ramionami.

- Bogu niech będą dzięki - westchnął Draco, wychodząc z płomieni. Theodore nigdy mu nie wybaczył, że Draco był od niego bardziej przystojny i bogatszy, nie mówiąc już o tym, że o wiele lepiej niż on dogadywał się z Pansy.

- Drinka? - zaproponowała Pansy, idąc do barku.

- Oczywiście. - Draco opadł z wdziękiem na kanapę i wyciągną rękę po martini.

- Więc, skarbie, czemu tak krzyczałeś? Wiem, że trochę nie panujesz nad swoim temperamentem, ale zazwyczaj jako tako się kontrolujesz. - Skrzywiła się wyniośle.

Od kiedy przejęła kontrolę nad fortuną Parkinsonów i Nottów, stała się o wiele bardziej pewna siebie. W rzeczywistości można by ją nazwać nawet apodyktyczną. I Draco tak ją nazywał. Przy każdej okazji.

- Harry Potter przewrócił się na mnie dzisiaj w biurze - oznajmił. Pansy uniosła brew. - A mnie się to podobało.

- No cóż, kochanie, zawsze lubiłeś, gdy mężczyźni na tobie leżeli - wytknęła mu.

- Tak, ale to nie był jakiś tam mężczyzna. To był Potter! - Draco wywinął ręką z emfazą, rozlewając większość swojego martini na jedwabną kanapę. Pansy przewróciła oczami i machnęła różdżką w stronę plamy. Mruknęła pod nosem coś, co brzmiało jak „beznadziejny", ale Draco ją zignorował. - Pansy, potrzebuję twojej pomocy.

Jego przyjaciółka potrząsnęła włosami i przyjrzała się swoim perfekcyjnie wypielęgnowanym paznokciom z udawanym znudzeniem.

- A kto powiedział, że zechcę pomóc ci w twoim plebejskim zainteresowaniu tym supermanem średniej klasy?

- Proszę, nie zbywaj mnie czymś takim - zadrwił Draco. - Oboje wiemy, że jesteś desperacko spragniona rozrywki. Ile można siedzieć w pustym domu pijąc, paląc i wyglądając powalająco?

- To wcale nie wszystko, co robię! - oburzyła się Pansy, dzielnie ignorując fakt, że w jednej ręce miała drinka, a w drugiej papierosa. - Utrzymanie takiej posiadłości wymaga wiele pracy.

- Och?

- Tak. Są skrzaty domowe, którym trzeba pokazać, gdzie ich miejsce... I takie tam. - Draco uśmiechnął się złośliwie, a Pansy warknęła: - Dobra. Co mam zrobić?

- Pomóż mi ułożyć chytry plan, dzięki któremu Potter mnie zauważy, a ja będę mógł pieprzyć go do utraty zmysłów, a potem rzucić.

- Hmm... Czy jest szansa, że święty Potter skończy ze złamanym sercem? - zapytała.

- To możliwe. - Draco wzruszył ramionami.

- W takim razie wchodzę w to!

a wszystko przez te włosy I drarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz