MAYCY
- A musisz już jechać? - pyta Lucas leżąc na łóżku i podpierając się łokciami by móc na mnie spojrzeć.
- Niestety. - odpowiadam mu wkładając do walizki kilka koszulek.
- Szkoda, że zabierasz Jake'a.
- Pewnie prędzej czy później wróci do was, bo będę miała za mało czasu na zajmowanie się nim.
- To... Może go zostaw?- pyta z lekkim uśmiechem na ustach.
- O nie. Jedzie ze mną. - śmieję się.
- A kiedy przyjedziesz znowu?
- Nie wiem... - odpowiadam posyłając bratu smutny uśmiech. - Ale ty możesz przyjechać do mnie kiedy tylko chcesz.
- W takim razie przyjadę.
- Będę czekać.
Usłyszeliśmy kroki na schodach, a nasze spojrzenia skierowały się w tamtym kierunku w tym samym czasie.
- Maycy widziałaś gdzieś... - przerwała moja mama wchodząc do pokoju. - Lucas tata cię woła.
- Lecę. - blondyn zeskoczył szybko z łóżka i jeszcze szybciej zbiegł schodami na dół.
- Będzie tęsknił. Wszyscy będziemy.
- Ja za wami też. Możecie go do mnie przywieźć.
- Maycy dobrze wiesz, że to nie takie proste, a jeśli coś się stanie?
- Przecież w Montrealu też są lekarze.
- Tak, ale nie wiedzą co w danej sytuacji zrobić, a zanim wykonają badania minie trochę czasu.
- Mamo. - wstałam i złapałam ją za dłonie- Nic mu nie będzie, a poza tym... Umiem się nim zająć.
- Ty wyjechałaś, do domu przyjeżdżasz tylko od czasu do czasu, a jeśli coś stanie się Lucasowi to...
- Mamo... - przytuliłam ją.
- Nie wybaczę sobie tego. - kontynuowała.
- Ja wiem, że się martwisz, ale to mu nie pomaga. Ostatnio kiedy wyszliśmy z Jasperem powiedział mu, że czasem czuje się jak ptak w klatce.
- Tak powiedział? - spojrzała na mnie ze łzami w oczach.
- Mhm... - wycedziłam przez zaciśnięte wargi.
- Nie chcę, żeby tak się czuł.
- Wiem. - mimo, że to ja byłam jej córką, nie na odwrót bardzo często to ona dawała się ponieść emocjom, a ja pozostawałam spokojna.
Usiadła na łóżku, a ja zajęłam miejsce obok niej opierając się lekko o jej ramię i łapiąc za dłoń.
- Myślisz, że jeśli pozwolę mu na więcej rzeczy będzie lepiej?
- Na pewno.
- A... Czy puszczenie go do szkoły to dobry pomysł? - zapytała niepewnie jak mała dziewczynka bojąca się odpowiedzi rodziców.
- Myślę, że to był by świetny pomysł.
- Jaki świetny pomysł? - pyta mój brat wchodząc do pomieszczenia razem z tatą.
- Nic synku. To tajemnica. - posyła mu uśmiech.
- A możesz mi powiedzieć? - pyta wesoło siadając obok nas.
- Jeśli Ci powiemy to nie będzie tajemnica. - odpowiadam.
- To ja udam, że nic nie wiem.
- Lucas... - posyłam mu "groźne" spojrzenie.
- Tak? - pyta uśmiechając się szeroko.
- Chodź pomożesz mi. - mówi mama wstając i ruszając w stronę drzwi.
Mijają tatę i schodzą na dół.
- Maycy?
- Tak? - pytam siadając z powrotem obok walizki.
- Masz jeszcze kontakt z Peterem?
- Nie. - odpowiadam sucho, nie lubię o nim mówić zawsze wprowadza mnie to w swego rodzaju zamyślenie, a to wcale nie jest takie fajne.
Telefon leżący na szafce nocnej wydał z siebie cichy dźwięk, sięgnęłam po niego i sprawdziłam kto napisał.
Marc. Odłożyłam komórkę i spojrzałam z powrotem na tatę.
- Nie odpiszesz?
- Nie mam ochoty.
- A kto to?
- Znajomy.
- Maycy... - zaczyna jednak ja postanawiam mu przerwać.
- Tylko znajomy. Nie będzie tak jak z Peterem.
- W pożądku... Ale jeśli jednak to...
- Wszystko będzie w pożądku. - przerywam mu.
Telefon wydaje z siebie ten sam dźwięk.
- Może lepiej odpisz. - mówi wychodząc z pokoju.
Postanawiam odpowiedzieć chłopakowi na próby kontaktu, w końcu to ja zostawiłam go z myślą, że powiedział coś nie tak pytając o moje rodzeństwo.Od Marc:
Maycy... Przepraszam, nie chciałem żeby tak wyszło.
Od Marc:
Hej. Przepraszam.
Od Marc:
Zrozumiem jeśli nię będziesz chciała dalszego kontaktu, ale chociaż mi odpisz.Od ja:
Wszystko w porządku...Nagle pisanie przerwał mi dźwięk dzwonka telefonu, a chwilę potem na jego ekranie pojawiło się krótkie hasło. Marc.
- Cholera. - powiedziałam sama do siebie przyciskając urządzenie do klatki piersiowej jak gdyby nagle miała się włączyć kamerka i zacząć mnie nagrywać.
Drżącą ręką wcisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam telefon do ucha.
- H-Halo...- wydukałam cicho.
- Maycy? - usłyszałam męski głos po drugiej stronie słuchawki.
- T-Tak... O co... - odpowiedziałam głośno przełykając ślinę.
- Ja naprawdę przepraszam, nie chciałem żeby tak wyszło. - przerwał mi- I wiem, że to co teraz mówię pewnie niczego nie zmieni, ale...
- Marc. - tym razem to ja wcięłam się mu w zdanie. - Wszystko jest w porządku. Poprostu musiałam sobie wszystko przemyśleć.
- Na pewno? - albo mi się wydawało, albo jego głos zadrżał.
- Tak. Em... Co powiesz na to żeby się spotkać? - zapytałam bez zastanowienia, a gdy zorientowałam się co właśnie zrobiłam miałam ochotę uderzyć się w twarz.
- Ja bardzo chętnie, ale... Nie ma mnie w mieście. I przez najbliższe kilkanaście dni mnie nie będzie.
- A... W pożądku. - odpowiedziałam zmieszana. Najchętniej zapadła bym się pod ziemię. Czułam jak pieką mnie policzki.
- Nie zrozum mnie źle. Bardzo chętnie...
- W pożądku. Nie mam ci tego za złe.
- Masz bardzo ładny głos.
- Ym... Dziękuję. - policzki zapłonęły mi jeszcze bardziej.
- Więc... Słyszymy się pierwszy raz Maycy.
- Tak. A... Nie wiem czy mogę zapytać, ale... Jak masz na nazwisko?
- Ym. Dallas, tak.
- W pożądku.
- A ty?
- Belline.
- Maycy Belline. Ładnie.
- To miłe, ale nie musisz mi tego mówić.
- Ale chcę.
- Wiesz... Może uznasz to za dziwne, ale dziwnie się czuję. Właśnie rozmawiam przez telefon z gościem, którego widziałam tylko raz, a właściwie pół raza i...
Po drugiej stronie słuchawki usłyszałam perlisty śmiech mojego rozmówcy.
- P-Przepraszam. - odchrząknął- Mam podobnie. Tylko ja widziałem cię więcej niż raz.
- Jak to?
- Widzę cię za każdym razem gdy piszemy. I zastanawiam się... Czy aby na pewno z twoimi ubraniami wszystko w porządku.
Tym razem to ja lekko zachichotałam.
- Czy aby na pewno ubrania to jedyny powód dla którego rozmawiamy?
- Jest jeszcze to, że chciałem cię przeprosić i... Nie. To nie jedyny powód.
Poczułam ciepło w okolicach serca. Mimo, że go nie widziałam wywoływał u mnie takie uczucie. To było... Dziwne, ale i urocze. Jak w komedii romantycznej, gdy dziewczyna przypadkowo spotyka chłopaka, ten daje jej swój numer, potem coraz częściej rozmawiają, aż w końcu się spotykają, a potem... A potem są razem. No właśnie to tylko historia z filmu, nie prawdziwego życia.
- Maycy! - usłyszałam głos brata z dołu.
- Chwilę!- odkrzyknęłam mu po czym wróciłam do rozmowy telefonicznej. - Przepraszam. Muszę kończyć.
- Jasne. Nie ma sprawy.
- To... Do usłyszenia. - wydukałam.
- A kiedy to będzie? Bo już nie mogę się doczekać.
- Niedługo.
- Mam nadzieję. To cześć.
- Cześć.
Czekałam na zakończenie połączenia wpatrując się tępo w sufit.
Po drugiej stronie usłyszałam męski głos.
- Zaraz musimy jechać Sh...
Później do moich uszu dotarł jakiś szelest i połączenie się zakończyło.
- Idziesz? Zapytał mój brat wparowywując do pokoju.
- Tak, tak.
- Z kim rozmawiałaś? - zapytał podchodząc do mnie.
- Z kolegą.
Chłopiec posłał mi jedynie swoje słynne spojrzenie znaczące, że wie co jest na rzeczy i wyszedł.
- To wcale nie tak! - krzyknęłam za nimTrochę dłuższy niż ostatnie. Co powiecie na mały maraton?
⭐MrsOnlyMe
CZYTASZ
This Day / Shawn Mendes [Zakończone]
FanfictionCo może się stać gdy wpadniemy przypadkiem na kogoś nieznajomego? Czy da się nawiązać z nim jakąś relację, a może dojdzie do czegoś więcej? O tym właśnie przekonać ma się Maycy. Jej proste i normalne życie zaczyna stawać się coraz bardziej chaotyczn...