12. Może dobrze udaje?

4K 160 12
                                    

MAYCY

- To opowiadaj jak było. - zagadnęła Victoria.
- A jak mogło być? - zapytałam.
- Spotkałaś Shawna pieprzoną perfekcję Mendesa, który upuścił twój telefon i nie chcesz mi opowiedzieć?! - oburzyła się Alex.
- Nie ma o czym opowiadać. Szukał tylko jakiejś... Alla... Ayl...
- Aaliyah- poprawiła mnie brunetka.
- Tak. Potrzedł zapytać czy jej nie widziałam i przy okazji zapytał czy gdzieś się nie spotkaliśmy i...
- Aaa.- pisnęła- On cię zapamiętał.
- Tsaaa... Tak czy inaczej, później zapytałam czy mogę zdjęcie, no i on się zgodził, ta cała...
- Aaliyah.
- Przyszła i już mieli iść. Oddał mi telefon, ale ja oczywiście nie potrafiłam go normalnie wziąć i spadł na ziemię. Jak Shawn się o tym dowiedział to wydawał się zmartwiony i przepraszał mnie przez kilka minut.
- Oooo... Jak uroczo... - skomentowała Alex.
- Wasze zamówienie. - kelnerka postawiła na stole tacę z czterema filiżankami.
Odeszła, a my wznowiłyśmy rozmowę.
- A co u was się działo? - zapytałam aby przerwać ciszę i upiłam łyk napoju.
- W sumie to nic ciekawego poza tym, że dwa dni temu do Victorii podbił jakiś gościu i zaczął podryw.
- Serio? - na moją twarz wkradł się głupawy uśmieszek.
- Serio, serio.
Zaśmiałam się lekko pod nosem.
Nagle poczułam jak ktoś zasłania mi oczy dłońmi.
- Dziewczyny? - odezwałam się niepewnie.
- Tak? - zapytała chichocząc Alex.
- Kto to?
- Nie wierzę. Tyle się znamy, a ty mnie nie poznajesz. - usłyszałam męski głos.
- Jasper!
- No brawo, ale mimo wszystko mam focha. - udawał obrażonego i usiadł na stołku obok mnie.
- Oj no weź... - oparłam się o jego ramię.
- Oj no weź... - odpowiedział przedrzeźniając mnie.
- Z tego będą dzieci. - odezwała się Olivia.
- Co?! - zapytaliśmy równocześnie.
- No przecież wiecie, że żartuję, a jak coś to wiesz... Ja go chętnie przyjmę. - zachichotała.
- Mam taką nadzieję, a tak wogóle to Jasper jest już zajęty.- objęłam go lekko ramieniem.
- Co?! - zapytali wszyscy razem włącznie z chłopakiem.
- No przez Gen.
Dziewczyny automatycznie przybrały lekko nieodgadniony wyraz twarzy, a szatyn podrapał się nerwowo po karku.
Głupia ja. Przecież bardzo dobrze wiem, że ostatnio się im nie układa.
- Ekhem. - odchrząknęła Alex- Nie napijesz się niczego? - zwróciła się do chłopaka.
- Nie, zaraz idę. Wpadłem tylko na chwilę.
- Jasne.
- A, Maycy. Masz czas wieczorem?
- Tak... A co?
- Musimy pogadać.
- A okej. Jasne. Wpadnij do mnie po siódmej.
- Będę.
Po tych słowach oddalił się od naszego stolika i wyszedł z kawiarni.
- O czym wy tam będziecie gadać? - zapytała Olivia poruszając znacząco brwiami.
- Ah... - westchnęłam.

***

- Nie...
- Tak. - odpowiedział ze śmiechem.
- Jakim cudem?
- Sam nie wiem. Jakoś tak wyszło.
Zachichotałam, a do moich uszu dotarł jego perlisty śmiech.
- Ah... Miło się z tobą rozmawia. - stwierdził po chwili.
- Z tobą też Marc.
- Em... Co powiesz na spotkanie?
- Kiedy?
- Pod koniec tygodnia?
- Z miłą chęcią.
- To za jakiś czas ustalimy dokładną datę. Okej?
- Jasne.
Usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Muszę kończyć.
- W takim razie do usłyszenia.
- Do usłyszenia.
Wcisnęłam czerwoną słuchawkę i poszłam otworzyć.
- Hej. - za drzwiami stał mój przyjaciel.
- Cześć. - przytuliłam go na powitanie i wpuściłam do środka- Chcesz coś do picia? - zapytałam.
- Może wodę.
Natychmiast podbiegł do niego czarny labrador i zaczął podskakiwać z radości i merdać ogonem.
- Okej.
Nalałam do szklanki bezbarwnej cieczy i podałam szatynowi.
- Dzięki.
- Coś się stało? - zapytałam siadając na kanapie w salonie.
- Właściwie... Tak.
- Co takiego?
- Obiecałem, że ci tego nie powiem, ale mam w dupie co pomyśli o mnie ten gnojek.
- Co? Kto?
- Peter, chce się z tobą spotkać - powiedział szybko.
- Ja wiem, że się powtórzę, ale, co?
- Podobno od kilku dni próbuje coś z tym zrobić...
- Ja nie wierzę. - przerwałam mu-Peter coś planuje. Cud się stał.
- Nie mam pojęcia co dokładnie chce zrobić, ale to nie wróży nic dobrego.
- Cholera!
- Co?
- Co jeśli to on ze mną pisze?
- O tym nie pomyślałem. Zadzwoń do niego i daj na głośno mówiący.
Podniosłam telefon leżący na stole i wybrałam numer chłopaka. Jeśli to rzeczywiście on to niech lepiej nie pokazuje mi się na oczy.
Po kilku sygnałach odebrał.
- Maycy? Coś się stało?
- Nie, a właściwie...
- Jezu coś jest nie tak? - zapytał z troską.
O ile kilka sekund temu byłam w stanie uwierzyć, że Marc to tak naprawdę Peter, teraz nie uwierzę w to za nic. Mój były był inny.
Jasper spojrzał na mnie niepewnie z zaciekawieniem, ale i dezorientacją.
- Kiedy wracasz do Toronto? - zapytałam po chwili.
- Za trzy dni. O to chciałaś zapytać?
- Zapomnij o tym. To widzimy się w piątek?
- Jeśli tylko będzie taka możliwość to, jasne.
- Super. To cześć. Napiszę potem.
- Będę czekał.
Usłyszałam dźwięk zakończonego połączenia.
- To nie on. - rzuciłam szybko.
- Może dobrze udaje?
- Ja mu wierzę, ale jeśli ty chcesz się przekonać to okej. Pójdę na to spotkanie i o wszystkim ci powiem. Wtedy zobaczymy.
- Dobra, ale jest jeszcze jeden powód mojej wizyty.
- Hm?
- Jaki miał być kolor tych róż dla Gen? - zapytał szczerząc zęby w uśmiechu.

No to trzymajcie kolejny rozdział. Będę takim waszym Mikołajem.
W następnym rozdziale dowiecie się trochę więcej o Marcu. Kto się cieszy?
                                          ⭐MrsOnlyMe

This Day / Shawn Mendes [Zakończone] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz