4.

383 24 4
                                    

Stałam na krawędzi wieżowca.

Moje ręce- całe w czerwonych kreskach.

Moje oczy- Całe mokre od łez.

Wiedziałam, muszę to zrobić. Muszę, kurwa, muszę.

Widziałam jakąś zamazaną wśród mgły sylwetkę, z pewnością męską.

"Człowieku, naprawdę chcę umrzeć w nocy..."

"Człowieku, naprawdę chcę umrzeć w nocy..."

Ten szept zawracał mi głowę. Widziałam gdzieś w oddali brązowe oczy... To od nich wydobywał się szept...

Mimowolnie skuliłam się, zaczynając płakać głośniej i głośniej...

Rozmazana sylwetka zbliżała się do mnie.

Mężczyzna miał nad głową jakieś żółte kółko...

Aurorę.

Z jego pleców wystawały piękne, rozłożone skrzydła. Aż chciało się powiedzieć "Być wolnym..." "Leć Aniele, w dal!.."

Kiedy był coraz bliżej, coraz bardziej wydawał mi się znajomy.

Niebieskie dredy, związane w dwa symetryczne warkocze. Czarna bluza z napisem na piersi "Revenge"... Jeansowe rurki z dziurami na kolanach... Buty z odpiętymi rzepami... Na twarzy, pod prawym okiem tatuaż, konkretnie napis "NUMB", pod nim trzy kropki. Na czole drzewo, nad lewą brwią napis "Alone", a na poliku rysunek... Pęknięte serce... Tylko te tatuaże zdążyłam zauważyć.

Odwróciłam wzrok od chłopaka po czym usiadłam na skraju dachu wieżowca. Wiedziałam, że chce to zrobić.

Wiedziałam, że chce umrzeć tej nocy.

Mężczyzna usiadł obok mnie. Usłyszałam ciche słowa:

"Samobójstwo, jeżeli kiedykolwiek spróbujesz odejść, uh."

-Nie chcesz tego zrobić. Wiem to, kochanie.

-Jahseh... Ja chcę być tam gdzie Ty.

-Kochanie, jestem tu. Nie popełniaj samobójstwa. Kocham Cie, musisz żyć, dla mnie. Błagam.

-Jahseh. Podjęłam decyzję.

Wstałam, po czym wypowiedziałam słowa:

-Kocham Cie, Jahseh Dwayne Ricardo Onfroy. Kocham.

Po czym skoczyłam w przepaść. Sylwetka Jahseh'a była coraz dalej.

A w głowie rozbrzmiewał mi jeden szept...

... "Nie idź spać, nie zasypiaj już..."

-Isabelle!

_____

Podniosłam się z łóżka ciężko oddychając.

-Isabelle! Boże, znowu to samo!

Spojrzałam smutnym wzrokiem na Ski Mask'a.

-Znowu miałam ten sen.

-Boże, kochanie, musisz być silna. Który to już raz?

-Od śmierci Jahseh'a... Jakiś ósmy, może dziewiąty...

-To się musi skończyć. Jesteś w ciąży, musisz o siebie dbać.

-Wiem, dziękuję za troskę kochany.

-Nie ma za co.- przytulił mnie, a wychodząc rzucił tylko- kocham Cie mała. Kocham was.

Mimowolnie uśmiechnęłam się, po czym pogłaskam lekko mój brzuch.

Szczerze mało pamiętam. Zawsze zapamiętuje z tego snu tylko jedną rzecz... Pamiętam tylko te cholerne oczy, i ten szept...

... Człowieku, naprawdę chcę umrzeć w nocy...

_____

-Co na śniadanie?

-Hm, mam ochotę na naleśniki.

-Ale ja ich nie robię- Ski podniósł ręce w geście obronnym.

Zaśmiałam się głośno z jego zachowania.

-No weź, chociaż mi pomóż leniwcu!

-Uh, wiesz... Tak się składa, że muszę zobaczyć co z moim... Klopsem.

-Klopsem?- zaśmiałam się.

-Taa... Trzymam go w szafce...

-Jakiej szafce?- spytałam zdezorientowana.

-Tej na korytarzu... Tym z czerwonymi ścianami...

-Ah... Ok? Idź do klopsa.

-Okej! Rób naleśniki!

-Ta ale...- zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć chłopak z szerokim uśmiechem wybiegł z pokoju.- SKI! MY NIE MAMY KORYTARZU Z CZERWONYMI ŚCIANAMI!

Zostawiłam ciasto, wzięłam garść mąki do ręki i pobiegłam za chłopakiem. Kiedy znalazłam go w pokoju, stanęłam w jego drzwiach po czym kaszlnęłam. Chłopak spojrzał na mnie.

Próbowałam zrobić wściekły wyraz twarzy. Niestety, bezskutecznie.

-I jak tam twój klops?!

-O kurwa...

Zanim zdążył uciec obrzuciłam go mąką. Aż zwijałam się na podłodze ze śmiechu.

-Bardzo śmieszne... A teraz moja kolej Isabelle.

Pobiegł do kuchni, a ja szybko wstałam po czym ukryłam się w jego szafie. Zostawiłam małą szczelinę między drzwiami a ścianką szafy, aby widzieć, co się dzieje.

-Isa! Mam naleśniki!

Zakryłam sobie usta dłonią, aby się nie zaśmiać.

-NO ISA! WYŁAŹ!

Natychmiast wybiegłam z szafy, po czym szybko pobiegłam do kuchni (Ski Mask gonił mnie).

Wzięłam jajko do ręki, a kiedy wbiegł za mną do kuchni rzuciłam w niego. Stanął sparaliżowany z lekko uchylonymi ustami.

-Ty mała...- wziął całą mąkę po czym rzucił we mnie opakowanie, z którego wysypała się na mnie cała zawartość.

-Nienawidzę Cię!

-Też Cię kocham, siostrzyczko!

-Od kiedy jestem twoją siostrą?

-Od dzisiaj, a teraz chodź... Zrobimy te naleśniki!

-Okej, okej!- zaśmiałam się.

_____

depression. | xxx Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz