Rozdział pisany z perspektywy narratora.
_____
-A więc moja Isabelle Cooper przyszła!
-Isabelle Onfroy.
-Onfroy? A to od kiedy?
-Od kilku lat... Czego chcesz Rihan?
-Onfroy... Onfroy... Ty jesteś żoną Jahseh'a Onfroy'a?!
-Tak, Rihan. Czego jeszcze ode mnie chcesz?!- krzyknęła zdesperowana dziewczyna.
-Najpierw wyjdźmy z kawiarni...
-Dobra...
Ludzie wyszli razem z galerii po czym stanęli pod ścianą na jej tyłach.
-Dobra Rihan, nie pierdol, tylko mów czego chcesz po tych 15 latach...
-Ciebie, pamiętasz, co zrobiłaś?
Na to wspomnienie momentalnie dziewczyna przegryzła wargę.
-Nie rób tak, kurwa, bo wezmę Cie tu i teraz...
-Rihan, to było 15 lat temu...
-Widzisz... Masz już 31 lat... 15 lat temu zjebałaś sobie życie... Jak się z tym czujesz?
-Rihan, przestań! Miałam wtedy 16 lat! Rihan ja...
-Nie byłaś gotowa?...
-Rihan, proszę... Daj mi spokój...
-Jak mogłaś? Powiedz mi jak mogłaś?
-Zostaw mnie!- kobieta wybuchła.- Zostaw mnie kurwa! To wszystko Twoja wina!
-Moja, ah tak?- Rihan zaczął się ironicznie śmiać. Kobieta spojrzała na niego z widocznie wymalowanym zdziwieniem na twarzy.- No to kto wziął te tabletki? Ja czy ty?
Kobieta skuliła się lekko, zaczęła cicho szlochać.
-To ty mnie do tego dopro... Boże... Zabiłam własne dziecko...
-Grzeczna dziewczynka, rozumie wiele, hm?- Podszedł do niej, po czym zaczął ją całować po szyi.
Dziewczyna nie miała siły aby go odepchnąć.
-Zostaw mnie...- szlocha.- Zostaw mnie...
-Jedna noc, i zapominamy...
-J-ja mam syna... I Jahseh'a... Zostaw m-mnie...
-Mmm, jesteś taka gorąca... Nie przejmuj się... Jedna noc...
-Zostaw mnie!- krzyknęła.
-Zostaw ją skurwysynu!- Rihan dostał czyjąś pięścią w twarz.
Isabelle pisnęła i zakryła twarz dłońmi.
-Ty pierdolony śmieciu! Żebym Cie nie widział tu nigdy więcej! Nawet nie waż się jej dotknąć! Boże, kochanie...
Mężczyzna podszedł do Isabelle.
Isa odsłoniła twarz, aby spojrzeć kto to. Natychmiast rzuciła się mężowi na szyję.
-Jahseh...
-Idziemy do domu.- wziął Isabelle na ręce w stylu "na pannę młodą" i zaczął kierować się do auta.
-J-jesteś zły?- wyjąkała.
-Za co?
-Z-za...
-Shh, nie mów nic. Kocham Cie, i jestem zły na siebie, że nie byłem przed tym, jak ten zbok zaczął Cie obmacywać.
-To wszystko moja wina Jahseh...
-Że co?
-Jahseh, zabiłam własne dziecko piętnaście lat temu.
_____
"The End just never comes, ooh..."
"You, i, we die, it's So hard to take"