Jechałem autem, zaciskając dłonie na kierownicy. Co chwilę spoglądałem w lusterko, by zobaczyć siedzącego na tylnym siedzeniu Ciela, który z zamyśleniem wpatrywał się w okno. Od kiedy byłem u niego ostatnim razem, wtedy, gdy leżał jeszcze w szpitalu, wszystko potoczyło się szybko. Już w przeciągu trzech dni miałem zabrać chłopaka do domu. Jednak od kiedy nastolatek wsiadł do auta, nie odezwaliśmy się do siebie słowem. Błękitnooki wyglądał przy tym na mocno przestraszonego. Stresowałem się najbliższymi dwoma miesiącami. Co prawda w swojej karierze miałem wiele dzieci z podobnymi zaburzeniami, jednak żadnego po próbie samobójczej i dodatkowo dwadzieścia cztery godziny na dobę.
Tak się zamyśliłem, że droga do mieszkania zajęła mi mniej czasu, niż tak naprawdę bym chciał. Wysiadłem z auta, tak samo, jak Ciel, który wziął torbę ze swoimi rzeczami. Potem ruszyliśmy do apartamentu, w którym mieszkałem, wciąż w ciszy. Kiedy stanąłem przed drzwiami i zacząłem szukać po kieszeniach płaszcza kluczy, czułem na sobie czujny wzrok chłopaka. Śledził każdy mój ruch, co było dla mnie nieco straszne i niemniej stresujące. Na szczęście w końcu odnalazłem zgubę, dzięki czemu mogliśmy wejść do środka.
- Chodź, Ciel, pokażę ci twój pokój. - powiedziałem, na co chłopak niezauważalnie skinął głową.
Kiedy wchodziłem po schodach, mój mózg nie współgrał ze zdrowym rozsądkiem, podsuwając mi abstrakcyjne wizje. Co chwila zerkałem na nastolatka, jakby miał mi zaraz bez powodu wykitować. Byłem w tej nowej sytuacji cholernie przewrażliwiony. Przecież ja się nigdy dziećmi nie zajmowałem. Fakt faktem, że miał już szesnaście lat, jednak stres był ten sam.
Uśmiechnąłem się lekko do moich nierealnych myśli, po czym otworzyłem przed podopiecznym białe drzwi. Prowadziły one do pokoju dla gości, który, tak jak reszta mieszkania, miał nowoczesny wystrój. Ściany były w kolorze białym, podłoga składała się z ciemnych paneli. Na lewo stała duża szafa z lustrem, a w centralnym punkcie znajdowało się spore, drewniane łóżko z masą najróżniejszych poduszek i ciemnoniebieską kołdrą. Zdążyłem zauważyć, że czarny i granatowy to ulubione kolory Ciela. Nawet teraz ubrany był w czarne dżinsy i przydużą, granatową bluzę. Trampki, które miał na stopach, były w tym samym kolorze co spodnie.
- To tutaj. Możesz wypakować swoje rzeczy do szafy. Kiedy się ogarniesz, przyjdź na dół. Pokażę ci resztę mieszkania i zrobimy coś na obiad. - uśmiechnąłem się do niego. Robiłem to ciągle, jakby w nadziei, że kiedyś to odwzajemni.
Póki co nastolatek jedynie ponownie skinął głową, wciąż rozglądając się po pomieszczeniu. W końcu usiadł dość niepewnie na łóżku, ja natomiast postanowiłem zostawić go na chwilę samego, zamykając cicho drzwi. Musiałem przyznać, że chłopak miał w sobie coś niesamowitego. Coś, co mnie w pewien sposób intrygowało. Nie chodzi mi tutaj tylko o wygląd, czy jego osobowość, którą planowałem w najbliższym czasie lepiej poznać. On był po prostu niezwykły w każdym calu, każdym geście, spojrzeniu, ruchu. Fascynował mnie i nie potrafiłem zgadnąć dlaczego. Najbardziej jednak ciekawiło mnie, jaki będzie, jeśli się przede mną otworzy. Chciałem poznać go nie jako nastolatka z problemami i przygnębiającym spojrzeniem, tylko Ciela. Podobno kiedyś kochał się śmiać, był bardzo towarzyski i ruchliwy.
Spojrzałem na zegarek. Szesnastolatek był sam dopiero dziesięć minut, jednak dla mnie czas dłużył się niemiłosiernie. Postanowiłem dać mu tę godzinę, żeby mógł oswoić się z nową sytuacją i choć trochę zadomowić. Z braku lepszego zajęcia wziąłem laptop z kawowego stolika, po czym zacząłem wypełniać zaległą dokumentację.
***
Nawet nie zauważyłem, kiedy z godziny zrobiło się półtora. Zaniepokojony brakiem znaku życia ze strony podopiecznego udałem się na górę, a kiedy otworzyłem drzwi, zastałem naprawdę rozczulający widok. Chłopak spał spokojnie, przytulając jedną z poduszek. Jego włosy były w nieładzie, co dodawało mu jedynie większego uroku. Wyglądał jak mały anioł albo inne, równie szlachetne bóstwo.
Korzystając z okazji, usiadłem na skraju łóżka, by mu się nieco przyjrzeć, na co dotychczas nie miałem dobrej okazji. Pewnie wyglądałem jak pedofil bądź inny zbok, jednak mało się tym przejąłem. Po chwili wziąłem biały koc i okryłem nim szczelnie nastolatka. Na odchodne przeczesałem jeszcze dłonią jego włosy, nie wiedząc, kiedy będę mógł znów go w jakikolwiek sposób dotknąć. Ciel unikał kontaktu fizycznego jak ognia, jednak nie miałem mu tego za złe. Było to w zasadzie normalne zachowanie po tym wszystkim, co przeszedł. Miałem zamiar nad tym popracować. Potrzeba nam tylko czasu, którego mieliśmy pod dostatkiem.
Westchnąłem i rzuciłem ostatnie, tęskne spojrzenie w kierunku łóżka, po czym wyszedłem z pomieszczenia.
***
Spojrzałem na duży, czarny zegar, który wisiał w kuchni. Wskazywał godzinę osiemnastą. Wygląda na to, że zamiast obiadu, będzie kolacja. Myślę, że Ciel wstanie w ciągu półtorej godziny, czyli idealnie, by zrobić coś dobrego. Chciałem już wziąć się do pracy, jednak pojawił się jeden, znaczący problem. Co takiego mogłem zrobić? Szybko odtworzyłem w głowie rozmowę z lekarzem, który miał Ciela pod opieką już kilka razy i dobrze go znał, przynajmniej z pozoru. Powiedział mi: ,,Ciel ma straszną słabość do słodyczy''. Postanowiłem więc złamać swoją złotą zasadę, której trzymałem się przez ostatnie pięć lat, a głosiła ona: żadnych słodkich rzeczy jako główne posiłki.
Wyciągnąłem wszystkie potrzebne do zrobienia gofrów rzeczy, po czym zacząłem mieszać składniki z pamięci. Potrafiłem wiele rzeczy zrobić bez konkretnego przepisu, zawsze odmierzałem składniki na wyczucie i nieraz dodawałem coś od siebie, przez co potrawy wychodziły niepowtarzalne. Kiedy nakładałem na talerze ciepłe gofry i przyozdabiałem je bitą śmietaną w towarzystwie owoców, usłyszałem, jak ktoś schodzi po schodach. Oczywiście nie było dla mnie zaskoczeniem, kiedy zza futryny wyłonił się Ciel. Bo któż by inny?
- Zrobiłem kolację, usiądź do stołu. - powiedziałem i patrzyłem, jak chłopak usadawia się na krześle. Zrobił to z gracją na miarę prawdziwego arystokraty.
Po chwili postawiłem przed nim talerz i usiadłem po drugiej stronie, z niecierpliwością czekając na jego reakcję. On, niczym się nie przejmując, powoli wziął do ręki widelec i ukroił kawałek gofra, nabierając przy okazji trochę bitej śmietany wraz z połówką truskawki. Przeżuwał chwilę, a kiedy skończył, zapytałem:
- I co, smakuje?
- Smakuje. - przytaknął, na co odetchnąłem z ulgą, biorąc się za swoją porcję.
Co prawda w słowach chłopaka nie było ani krzty entuzjazmu, jednak nad tym też popracujemy. Bo choć nie było to wyczuwalne w jego głosie, można było zobaczyć radość w jego oczach, którą albo bał się okazywać, albo nie chciał. Cóż, w szpitalu na pewno nie dostawał gofrów.
-Słuchaj, Ciel, co chciałbyś jutro robić? -zapytałem, na co chłopak na chwilę znieruchomiał, jednak trwało to nie więcej niż parę sekund.
- Obojętnie. - powiedział, po czym dojadł gofry, wstając ze swojego miejsca. Szybki był. - Mogę iść się położyć?
- Pewnie. - odpowiedziałem lekko zawiedziony, jednak nie dałem tego po sobie poznać.
Mówienie do niego było jak mówienie do ściany. Co prawda on odpowiadał, jednak nawet bez odpowiedzi dowiedziałbym się tyle samo. Taki sam przypadek jak wiele innych, a jednak tak odmienny.
***
Kiedy leżałem w łóżku, zaledwie ściana dzieliła mnie od mojego podopiecznego i jednocześnie tematu moich myśli ostatnich dni. Zastanawiałem się nad tym, co zrobić, by sprawić my radość. Może zabiorę go do kina? Wesołego miasteczka? Zoo? Nie, nie, przecież on już nie jest małym dzieckiem. Nie jest nawet ''normalnym'' nastolatkiem, który będzie rajcował się jakimś tanim horrorem albo roller coasterem, bądź inną ekstremalną atrakcją. Wtedy, zupełnie nieoczekiwanie, ale jakże zbawiennie, do głowy wpadł mi pewien pomysł.
Witam moje jelonki! Rozdziału nie było z dobry miesiąc i nie będę ukrywać, że czuję się z tym źle. Książka stanęła w martwym punkcie, jednak dziś hallowen, czyli taka moja mała motywacja, by coś wrzucić. Jeszcze raz przepraszam, choć wiem, że pewnie jeszcze nie mam stałych czytelników. Nie wiem, kiedy następny rozdział, jednak będę się starać.
CZYTASZ
PSYCHOLOG || SEBACIEL
FanfictionSebastian jest młodym, lecz jak twierdzą jego pacjenci, niezwykle dobrym psychologiem. Mieszka samotnie w centrum Nowego Jorku i jak większość ludzi sądzi, że już nic go w życiu nie zaskoczy. Nawet nie wyobraża sobie konsekwencji, jakie niesie za so...