Pov.Sebastian
Siedziałem przy łóżku ukochanego, trzymając jego drobną dłoń. Głaszcząc lekko jej wierzch, wpatrywałem się w jego spokojną twarz i otuloną bandażami szyję. Udało się. Jego stan był stabilny, a struny głosowego, jak twierdzili lekarze, nie zostały uszkodzone. Moja radość została jednak przyćmiona wraz z informacjami, które dostałem później. Jak się okazało, na biodrach Ciela odkryto wiele zarówno starszych, jak i tych świeższych nacięć. Jego sylwetka była nienaturalnie wychudzona, natomiast przełyk nosił na sobie ślady częstych wymiotów.
Wzdychając głęboko, ścisnąłem nieco bardziej jego dłoń, dopiero teraz w pełni widząc, jak bardzo jest zmarnowany. Ile jeszcze chciał przede mną ukryć? Ile jego trosk trwało poza moją świadomością? Ile sekretów, kochając mnie i mieszkając ze mną, mógł mieć?
Pov.Ciel
Pierwszym co poczułem po wybudzeniu, było zimno. Zaraz po zimnie dołączyło światło, jednak nie natarczywe, słoneczne, czy też to z jaskrawych żarówek. Bardziej delikatnie i subtelne, podobne do tego z lampki nocnej, która stała na nocnej w moim starym pokoju. O nie, a co jeśli znów tam jestem i wcale nie wróciłem?
Trzecią rzeczą, którą poczułem i która najbardziej mnie poruszyła, była moja dłoń trwająca w czyimś czułym uścisku.
Spróbowałem otworzyć oczy, co udało mi się dopiero za którymś razem. Jak się okazało, to zdecydowanie nie był mój pokój. Już po samym suficie wiedziałem, że znajduję się w szpitalu. W końcu przez całe swoje życie trochę się na niego napatrzyłem, nawet jeśli obecnie przez późną porę nie widziałem go tak dobrze. Za oknem panował mrok, pomieszczenie oświetlała jedynie mała lampka stojąca na stoliku, tak inna od tej z mojego pokoju. Jak się po chwili zorientowałem, obok mnie siedział mój ukochany, to on trzymał mnie za rękę.
- Sebastian... - powiedziałem cicho, bo tylko na tyle było mnie stać w obecnym stanie.
Czułem się naprawdę słabo, nie miałem nawet siły, aby podnieść ręki i pogłaskać go po włosach, mówiąc, że z tego wyjdę (chyba). Tak naprawdę byłem nawet zbyt słaby na sklecenie jakiegoś sensownego zdania, a co dopiero jego wymówienie. Byłem za słaby na wszystko. To było denerwujące.
Pov.Sebastian
Spojrzałem na niego i lekko się uśmiechnąłem. Tyle godzin niepewności, a teraz znów mogłem zobaczyć ten zniewalający, błękitny kolor jego tęczówek. Wydał mi się piękny, piękniejszy niż zawsze.
- Ciel... - odgarnąłem mu z twarzy nieco skołtunioną grzywkę i pocałowałem go lekko w czoło.
Chłopak słabo odwzajemnił mój wcześniejszy uśmiech. Widziałem, że jest bardzo słaby, więc postanowiłem go na razie nie męczyć pytaniami. Po prostu siedziałem obok, trzymając jego dłoń w uścisku.
- Jestem zmęczony. - mruknął cicho.
- Wiem, słonko. Odpoczywaj, musisz nabrać sił. - pocałowałem wierzch jego dość chłodnej dłoni.
Chłopak spojrzał na mnie nieobecnym wzrokiem i znów lekko się uśmiechnął. Ale widziałem też w jego oczach potworne zmęczenie, serio musiał być wykończony.
- Połóż się ze mną. - poprosił na tyle głośno, na ile pozwalał jego stan, czyli prawie szeptem.
- Jeśli tego chcesz, skarbie.
Położyłem się ostrożnie obok, uważając na aparaturę, do której był podłączony. Jak się okazało, Ciel miał wystarczająco siły, aby oprzeć głowę na moim ramieniu, przytulając się lekko do mojego boku. Zacząłem głaskać go wtedy po włosach i nucić przy tym piosenkę, którą mieliśmy na ślubie, jedną z jego ulubionych. Kiedy zasnął, czuwałem nad nim całą noc.
Pov.Ciel
W okolicy pierwszej zbudziłem się, dręczony koszmarem. Zamiast jednak zerwać się z płaczem, po prostu leżałem z szybko bijącym sercem. Ścisnąłem przy tym w dłoniach materiał koszuli mojego ukochanego, o którego ramię dalej opierałem głowę.
- Sebastian. - zapłakałem cicho.
Poczułem, jak brunet podnosi się do siadu, po czym patrzy na mnie zaniepokojony. Z mojego czoła prędko zostało odgarnięte kilka wilgotnych od potu kosmyków włosów.
- Co się stało, aniołku? - usłyszałem jego spokojny i czuły, choć nieco zmartwiony głos.
- Jego tu nie ma, prawda? - zaszlochałem, jeszcze bardziej zaciskając dłonie na białym materiale.
- Kogo? - zapytał, jednak jego słowa nie doszły należycie do mojej świadomości.
Miałem wrażenie, że wszystko dzieje się jakby poza mną. Mimo że nie przybyło mi sił, wstałem z łóżka na chwiejnych nogach. Alois, lekarze, Sebastian... No właśnie, Sebastian. Mówił coś do mnie, jednak nie wiedziałem co.
Kłamią, wszyscy kłamią.
Cofałem się szybko, aż poczułem okropny ból w lewym przedramieniu. Złapałem się za to miejsce, czując jakąś lepką ciecz. Czyżby krew? Nie miałem pojęcia. Obraz zaczął mi się zamazywać, potem poczułem się słabiej niż kiedykolwiek. Moje powieki opadły, a ja na skraju świadomości zorientowałem się, że osuwam się na ziemię.
Pov.Sebastian
W ostatniej chwili podbiegłem do niego, biorąc na ręce. Nie przejąłem się krwią, która sączyła się soczyście z jego przedramienia. Ciel w trakcie cofania się, wyszarpał sobie spod skóry wenflon. Wenflon wbity w żyłę, w której płynęła krew, której po swoim popisie w kuchni miał niepokojąco mało.
Podszedłem do łóżka i nacisnąłem guzik wzywający lekarzy, po czym zacząłem mu dociskać do rany kawałek materiału tak jak wtedy do rozcięcia na szyi. Widzenie jego krwi dwukrotnie w ciągu doby nie było miłym przeżyciem.
- Ciel, ty idioto. - westchnąłem, po czym pogłaskałem go po policzku, wciąż mocno uciskając ranę.
Nie musiałem długo czekać na sztab lekarzy, którzy wyprosili mnie z pomieszczenia.
***
Przyszli po mnie w okolicy trzeciej. Lekarz zaprosił mnie do swojego gabinetu, gdzie wypytał wpierw o okoliczności całego zajścia. Co prawda dostałem niezły opieprz, jednak najważniejszy był dla mnie stan Ciela. Okazało się, że miał zapaść, przez którą długo walczyli o jego życie. Póki co został naszprycowany środkami nasennymi do czasu, aż nieco nie wydobrzeje. Kiedy mnie do niego wpuścili, od razu zauważyłem, że wyglądał jeszcze gorzej niż wcześniej. Jego twarz była tak samo blada, jak wtedy w kuchni, kiedy rozpaczliwie starałem się powstrzymać krwotok z jego szyi.
Zadrżałem, widząc opatrunek z tamtego zdarzenia. Potem usiadłem obok i znów ująłem jego dłoń, o którą oparłem czoło.
- Jak się czujesz? Pewnie źle. Możliwe, że coś cię boli, ale mam nadzieję, że tak nie jest. Chyba nic obecnie nie czujesz, tak mówił lekarz. Ale mimo że nic nie czujesz, to chciałbym, żebyś mnie słyszał. Nie odpowiesz mi, ale chcę cię podnieść na duchu. Nie bój się. Możesz być przestraszony tym całym zamieszaniem, ale wszystko jest dobrze. Jestem w końcu obok. Jestem cały czas. Nie zostawię cię. I nie gniewam się za to, że nic mi nie mówiłeś. Nie gniewam. Teraz chciałbym... Chciałbym po prostu, żebyś znów się do mnie uśmiechnął. Kiedy się uśmiechasz, wyglądasz jak prawdziwy anioł. Lubię, jak to robisz. - powiedziałem, splatając palce naszych dłoni razem. Kąciki moich oczu stały się nieprzyjemnie wilgotne. - Lubię widzieć, że jesteś szczęśliwy.
Witam moje jelonki. O to drugi rozdział tego dnia. Robię reklamę, ponieważ na moim profilu pojawił się nowy sebaciel pod tytułem ,,POKER FACE'', gdzie tym razem nasi bohaterowie będą musieli egzystować w świecie hazardu. Zapraszam serdecznie.
CZYTASZ
PSYCHOLOG || SEBACIEL
Fiksi PenggemarSebastian jest młodym, lecz jak twierdzą jego pacjenci, niezwykle dobrym psychologiem. Mieszka samotnie w centrum Nowego Jorku i jak większość ludzi sądzi, że już nic go w życiu nie zaskoczy. Nawet nie wyobraża sobie konsekwencji, jakie niesie za so...