Pov.Ciel
Siedziałem na łóżku zwinięty w kłębek, szczelnie opatulając się kołdrą. Znów miałem jeden z moich koszmarów. Obraz przeszłości, w której musiałem żyć, choć nie wiedziałem, czy to tak do końca przeszłość. Być może znów trafię do ludzi w tym guście. Opiekunowie, którym zależy na moim majątku. Sadyści, którzy wyładowywali się na jedynej osobie, którą mieli pod ręką. Kimś, kto nie mógł się obronić.
Jednak dzisiaj było naprawdę... Miło? Co prawda wciąż trochę się Sebastiana bałem, jednak w pewnym momencie złapałem go za rękę i było to naprawdę przyjemne. Miałem przy tym jednak świadomość, że zawsze było tak samo. Psycholodzy, do których trafiałem, byli mili, jednak wystarczyło kilka dni, by zaczęli zachowywać się ''nieprofesjonalnie''.
Mocniej zacisnąłem dłonie na kołdrze, kiedy za oknem błysnęło, za czym pojawił się potężny grzmot. Krople deszczu uderzały o metalowy parapet, wygrywając upiorną melodię. Deszcz padał tak samo, kiedy pierwszy raz wziąłem do ręki żyletkę. Kiedy przeciąłem swoją jasną skórę po raz pierwszy, byłem zafascynowany. Piękne uczucie błogości, które ogarniało mnie za każdym razem, gdy to robiłem, wypełniało mnie w całości. Tak jakby wypływała ze mnie cała krew skażona porażką i upokorzeniem.
Korzystając z tego, że miałem piżamę na krótki rękaw, spojrzałem na swoje ręce. Rany były mocno widoczne, zarówno te stare, jak i nowsze. Tymczasem za oknem znów rozległ się grzmot. Zlękniony wyszedłem z łóżka i podszedłem do szafy, w której znajdowały się moje niedawno wsadzone tam ubrania. Po omacku wyjąłem moją ulubioną, granatową bluzę, zakładając ją na siebie. Co prawda Sebastian już raz widział mnie w krótkim rękawku, wtedy, w szpitalu, jednak nie lubiłem, gdy ktoś oglądał moje blizny. To było jak wypuszczanie na światło dzienne każdej swojej słabości. W obecnej chwili mimo obaw postanowiłem pójść do mojego nowego opiekuna, nawet jeśli strach zżerał mnie od środka.
Pamiętam czas, gdy byłem w rodzinie zastępczej. Za nawet najmniejsze zakłócenie ich snu dostawałem karę. Teraz było mi jednak wszystko jedno. Moje życie było niczym życie bezdomnego psa, którego los nikogo nie obchodził. Zaledwie tyle ze mnie pozostało po tych wszystkich latach.
Wyszedłem na korytarz i spojrzałem na drzwi parę metrów dalej, gdzie znajdował się pokój Sebastiana. Potem stanąłem pod jego sypialnią, wzdychając głęboko. Starając się nie myśleć zbyt dużo, nacisnąłem klamkę, uznając, że co ma być, to będzie.
Pov.Sebastian
Nie spałem. Po prostu nie potrafiłem jak zawsze zamknąć oczu i oddać się w stan błogiej nieświadomości. Przewróciłem się więc na drugi bok, próbując wyłączyć myśli, jednak wtedy usłyszałem, że ktoś wchodzi do pokoju. Instynktownie skierowałem wzrok w stronę drzwi, jednocześnie podnosząc się na łokciach. Ujrzałem wtedy Ciela wchodzącego do pomieszczenia dość niepewnie.
- Coś się stało? - zapytałem, nie chcąc tłumaczyć się z tego, czemu nie śpię. Chłopak, zakłopotany, uśmiechnął się leciutko, chowając dłonie do kieszeni w bluzie.
- Czy mógłbym z tobą spać? - zapytał, naprawdę mnie tym dziwiąc. Zazwyczaj stronił od jakichkolwiek kontaktów fizycznych, a teraz sam przychodzi, by zapytać, czy może się położyć ze mną. Niestety nie mogłem zobaczyć jego twarzy, ponieważ zakrył ją włosami. - Jest burza.
Wytłumaczył, patrząc na mnie w wyczekiwaniu. Jak na zawołanie usłyszałem grzmot, a pokój na ułamek sekundy się rozświetlił. Chłopak skulił się lekko i wydawało mi się, że nieco drżał.
- Pewnie, chodź. - powiedziałem, odkrywając mu kołdrę oraz posuwając się trochę, by zrobić mu miejsce.
Kiedy kupowałem duże łóżko, nigdy nie myślałem, że będę je z kimś dzielić. Życie bywa jednak nieprzewidywalne. W tym samym czasie mój towarzysz z wyraźną ulgą położył się obok, okrywając szczelnie kołdrą. Pamiętałem, by zachować stosowną odległość między nami, by nie czuł się źle. Obaj leżeliśmy na boku, przez co miałem idealny widok na jego plecy.
- Sebastian? - usłyszałem, na co mruknąłem, by nastolatek kontynuował. - Możesz mnie przytulić?
Zapytał, znów wywołując u mnie zdziwienie. Nie wierzyłem, że to ten sam chłopak, który bał się uścisku dłoni. Uśmiechnąłem się, ponieważ o to mi chodziło. Ciel wykazywał w tym momencie naturalne pragnienia, jakim był kontakt z drugim człowiekiem. Przysunąłem się więc bliżej i objąłem go w pasie, robiąc to spokojnie i niezbyt mocno. Na początku trochę się spiął, jednak po chwili przyzwyczaił się i zamknął oczy ze spokojnym wyrazem twarzy. Był taki drobny i delikatny.
Drugą ręką zacząłem głaskać go po włosach, ponieważ nie wiedziałem, kiedy znów będę mógł go w ten sposób dotknąć. Choć już wcześniej myślałem, że nie doświadczę tego przez długi czas od momentu, gdy robiłem to w trakcie jego snu. Widziałem też jednak naprawdę wiele przypadków, gdzie w odseparowaniu były takie właśnie chwile słabości. Po tym wszystko wracało do normy, a osoba znów nie chciała nawet słyszeć o żadnym dotyku.
Nastolatek na razie nie protestował, więc nie przerywałem tej czynności. Chciałem, by czuł się komfortowo w mojej obecności, więc uważałem na każdy ruch, sprawdzając jego reakcję. Nawet nie zwracałem uwagi na ulewę za oknem, która przybrała na sile.
Pov.Ciel
Leżałem w łóżku Sebastiana razem z właścicielem tego mebla. Na dodatek dałem się przytulać, a nawet głaskać po głowie. Przyznam, że było to miłe. Zapomniałem już, jak to jest, kiedy drugi człowiek okazuje wobec ciebie czułość. Obecnie dotyk kojarzył mi się tylko z bólem, jaki musiałem znieść z rąk innych.
Może nawet dam Sebastianowi szansę, by się do mnie zbliżyć. Nie myślę, by potrafił zrobić mi krzywdę, jednak niektórych przeżyć nie można wyrzucić z pamięci. Nienawidzę być więźniem własnego umysłu. Przez niego nie potrafię już nikogo wpuścić do swojego życia. Za każdym razem, kiedy chciałbym komuś zaufać, serce mówi: ,,zrób to, co ci szkodzi?'', a mózg odpowiada wtedy: ,,uciekaj jak najprędzej, chyba nie chcesz znowu cierpieć?''.
Prawdziwym cierpieniem było moje życie. Z tuzinem psychologów, lekarzy, opiekunów zastępczych, a mimo to w samotności. Myśląc o tym, wtuliłem się w niego, chcąc jak najlepiej czuć tak obce mi na co dzień ciepło. Kiedy tak leżałem, podjąłem decyzję. Chciałem dać Sebastianowi szansę, choćby jedną. Postaram się przezwyciężyć wszystkie obawy, by w końcu mieć szanse na choćby odrobinę szczęścia. Nie będzie to jednak łatwe ani dla mnie, ani dla czarnowłosego. Będzie musiał się naprawdę postarać, bym mógł mu na dobre zaufać.
Pov.Sebastian
Patrzyłem na Ciela, który zasnął w moich ramionach. Wyglądał tak pięknie i niewinnie, kiedy spał. Uśmiechnąłem się smutno, wciąż przeczesując ręką jego włosy. Przeszedł przez wiele rzeczy, o których pewnie nikt do końca nie wiedział. Okaleczał się, a nawet próbował zabić. By posunąć się do takich czynów trzeba mieć za sobą naprawdę trudne przejścia. Ani lekarze, ani psycholodzy nie wiedzieli, co dokładnie wywołało taki stan. Może zdradzi mi swój sekret? Mój telefon leżący na szafce nocnej zaświecił się, dając do zrozumienia, że przyszło powiadomienie. Okazało się, że szef wysłał mi SMS-a.
Od: Szef
Przyjdź jutro do pracy. Wiem, że miałeś wolne, aby zająć się Cielem, jednak mamy za dużo roboty. Ten czerwony idiota z niczym sobie nie radzi, a ktoś musi ogarnąć ten burdel. Nie waż się odpisywać na tę wiadomość.
Odłożyłem urządzenie na wcześniejsze miejsce, przecierając twarz dłońmi. Nie przygotowywałem się zupełnie do tego, by jutro pracować. Zamiast jednak rozpaczać, westchnąłem i przytuliłem Ciela. Jutro czeka nas obydwu ciężki dzień.
Witam moje jelonki. Z miesiąc nie było rozdziału, jednak... Ach, nie mam wytłumaczenia. W każdym razie wracam i mam nadzieję, że na dłużej. Dziś jest również 31 grudnia, godzina 20:45, więc do sylwestra zostały 3 godziny i 15 minut. Z okazji nowego roku życzę wam dużo szczęścia na wszystkich płaszczyznach życia oraz by ten rok okazał się lepszy od poprzedniego. Jednym słowem, wszystkiego najlepszego w nowym roku!
![](https://img.wattpad.com/cover/163654752-288-k874190.jpg)
CZYTASZ
PSYCHOLOG || SEBACIEL
FanficSebastian jest młodym, lecz jak twierdzą jego pacjenci, niezwykle dobrym psychologiem. Mieszka samotnie w centrum Nowego Jorku i jak większość ludzi sądzi, że już nic go w życiu nie zaskoczy. Nawet nie wyobraża sobie konsekwencji, jakie niesie za so...