- Sebastian... Chcę, żebyś sobie kogoś znalazł. - odezwała się niepewnie, krocząc z przyjacielem przez pola.
Było słonecznie i ciepło. Jedynie delikatny powiew wiatru poruszał zbożem, generując przyjemny dla ucha szum. Dziewczyna wsłuchiwała się w ten dźwięk i szła tanecznym krokiem. Jej czarne buty ubrudzone były błotem, tak samo, jak śnieżnobiałe skarpetki do połowy uda z różową kokardką u góry. Dół jej białej, kwiecistej sukienki falował na wietrze wraz z rozpuszczonymi włosami- Dlaczego? - spojrzał zaciekawiony na swoją przyjaciółkę.
- Nie chciałabym, żebyś kiedyś został sam. - jej głos stał się jeszcze cichszy niż wcześniej. Nie patrzyła na niego.
- Jak to sam? Przecież mam ciebie. - zaśmiał się i złapał jej drobną, delikatną dłoń. - Obiecałaś, że będziesz przy mnie zawsze. Nie pamiętasz?
- Ja... Chciałabym. Ale nigdy nie wiesz, jak potoczy się życie. Co będzie jutro, za miesiąc, za rok. Czy pewnego dnia nie zostaniesz z niczym, gdy jeszcze chwilę temu miałeś wszystko.
Nastała chwila ciszy, przerywana jedynie odgłosami otaczającej ich natury. Dziewczyna spuściła głowę w dół, splatając ich palce razem i mocniej ściskając dłoń przyjaciela. Brunet posłał jej zmartwione spojrzenie.
- Clem... Nie masz się o co martwić. Wiesz, że obronię cię przed wszystkim. Tak łatwo ci nie dam ode mnie uciec. - wyszczerzył się, jednak dziewczyna odpowiedziała jedynie delikatnym, nieprzekonanym uśmiechem.
Gałęzie drzew zaszumiały wesoło, gdy weszli do lasu. Przez liście przedzierały się promienie słońca, które padały na ich twarze. Pod ich stopami szeleściło leśne podłoże, o tej porze roku pełne uschniętych liści i gałązek.
- Ja wiem, ale... Jak mówiłam wcześniej, na niektóre rzeczy nie mamy wpływu. - uśmiechnęła się smutno i razem udali się w stronę pomostu przy pobliskim jeziorze.
Usiedli razem na brzegu i zdjęli buty, aby zanurzyć stopy w przejrzystej, chłodnej wodzie. Była na tyle czysta, że widzieli na dnie różnorakie kamienie. Dziewczyna schyliła się po jeden z nich i kiedy to zrobiła, przyjaciel zepchnął ją z pomostu. Nastolatka zanurkowała w wodzie i szybko się z niej wynurzyła, w akompaniamencie śmiechu swojego towarzysza.
- Jesteś idiotą. - pociągnęła go za nogę i tym razem to brunet znalazł się pod wodą.
Zanim się wynurzył, otworzył oczy i spojrzał przed siebie. Wodę przecinały promienie słońca, tworząc jasne smugi. Wsłuchał się w przytłumiony szum i poczuł, jak przez te kilka sekund jego ciało jest w stanie wspaniałej nieważkości. Niestety nie zaczerpnął wcześniej powietrza, więc był zmuszony szybko się wynurzyć.
- O ty! - parsknął i tym razem to dziewczyna została pociągnięta za nogę, tym samym chcąc nie chcąc znów się zanurzając.
Kiedy wypłynęła na powierzchnię, zaczęli się siłować, wpychając wzajemnie pod wodę. Po najbliższej okolicy rozchodził się ich śmiech i pluski towarzyszące tym zabawom. Nastolatka odgarniała z czoła mokre kosmyki włosów, które po chwili i tak znów opadały na jej twarz.
- Dobra, Sebastian, masz zadanie. - powiedziała, pokazując na skarpetkę pływającą dobre dwadzieścia metrów od nich. Unosiła się na powierzchni wody, pewnie nie na długo. - Płyń po nią, zanim wrócę tylko z jedną i matka mnie zabije.
Zdjęła drugą ze skarpet i położyła na pomoście, aby nie podzieliła losu swojej towarzyszki. Brunet tymczasem zanurkował pod wodę, znów czując przyjemny brak grawitacji. Lubił to tak bardzo, że kiedyś trenował przez chwilę pływactwo, ale okazało się to mniej ciekawe od nurkowania w ''dzikich'' wodach. Prawdopodobnie to jednak dzięki tym zajęciom udało mu się teraz wyłowić skarpetkę tak szybko.
- Dziękuję ci ty mój boha... - nie dokończyła, znów lądując pod wodą. Chłopak wepchnął ją zaraz po odłożeniu zguby na pomost. - Jak taki jesteś to mnie goń.
Rzuciła wyzwanie chwilę po wynurzeniu się i solidnie go ochlapała, zaczynając po tym uciekać.
Chłopak od razu ruszył w pogoń, specjalnie dając fory, jako że dopiero niedawno nauczył ją pływać. I nie tylko tego. Sporo jej pokazał, jako że podejmował się z nudów naprawdę wielu czynności. Nauczył ją na przykład jak przedstawić się po japońsku i opowiedzieć trochę o sobie. Jakiś czas później pokochał ten język i dobrze się go nauczył, ale to dużo potem. Póki co usłyszał rwanie się materiału, kiedy dziewczyna przepłynęła obok pomostu.
- O kurwa. - przeklęła, co rzadko jej się zdarzało. Jak się okazało, dół sukienki zaczepił się o gwóźdź i odpruł.
Przez chwilę zastygli nieruchomo, patrząc się tępo na kawałek materiału, który lekko falował pod powierzchnią. Kolorowe kwiaty nadrukowane na sukience wyglądały bajecznie pod oświetloną słońcem taflą, jednak lepiej by było, gdyby dół sukienki znajdował się tam, gdzie powinien być.
Nastolatka pędem podpłynęła i chwyciła dół sukienki, oglądając go, choć i tak był już pewnie do niczego. Brunet tymczasem oparł się o deski, wciąż do połowy zanurzony w wodzie.
- Nie lamp się zboczeńcu. - zdzieliła go po twarzy kawałkiem materiału i wdrapała się na pomost.
- Nie lampię przecież. Co najwyżej tylko trochę. - rozbawiony przewrócił oczami i poszedł jej śladem.
W moment poczuł ciepłe promienie słońca, które powinny w miarę szybko osuszyć jego ubranie. Dziewczyna tym bardziej będzie szybko sucha, była w samych majtkach i górze odświętnego do niedawna stroju. Trzymała w rękach jego dół i patrzyła się na niego tak, jakby siłą umysłu mogła go z powrotem przymocować do sukienki.
- Co robisz? - zapytała, kiedy brunet odpiął pasek spodni i je z siebie zdjął.
- Damie nie wypada chodzić pół nago. - powiedział, podając dziewczynie zdjęty chwilę temu fragment odzieży.
- A co szanowny dżentelmen zamierza zrobić? - założyła spodnie przyjaciela, które były na nią w sam raz. Była szczupła i dość wysoka jak na swój wiek.
- A dżentelmen zhańbi się chodzeniem w pozostałości ciuchów jaśnie pani. - parsknął, biorąc od niej resztki sukienki, które owinął sobie wokół pasa. - I jak wyglądam?
Zapytał i niczym dama na wytwornym balu okręcił się wokół własnej osi.
- Musisz zacząć kupować sukienki, pasują ci. - zachichotała, kładąc się na drewnianych deskach. Chłopak poszedł jej śladem.
- Zazdroszczę twojemu przyszłemu chłopakowi, musi być szczęściarzem. - westchnęła, wylegując się na słońcu. Mieli nadzieję, że dzięki temu szybko wyschną.
- Na pewno. - powiedział i rozmarzony zamknął oczy, a kiedy je otworzył, znajdował się w pomieszczeniu wypełnionym ciemnością.
Poczuł, jak ktoś go obejmuje go od tyłu, a wokół zawirowały białe, anielskie pióra. Ten ktoś objął go po chwili ciaśniej i zaczął ciągnąć ku górze, odrywając od ''podłogi'', która była niczym szkło, w którym odbijały się wspomnienia wspólnego życia tej dwójki przyjaciół. Wyrywał się i krzyczał, próbując wyswobodzić, jednak na nic się to zdało.
Zerwałem się do siadu, od razu dostrzegając Ciela, który klęczał obok ze zmartwionym wyrazem twarzy. Bez słowa mnie przytulił i o nic nie pytał, wiedział pewnie, że i tak miałbym problem z odpowiedzią. Byłem wdzięczny za to, że obdarzył mnie jedynie tym prostym, ale czułym gestem.
Te skrzydła ze snu i osoba, która ciągnęła mnie ku górze. To na pewno była Clem. Zamknąłem oczy i przypomniałem sobie, jak to było, kiedy mnie niosła, jak najdalej od wspomnień. Jak niosła mnie do ''nieba'', w którym tak bardzo chciałem się znaleźć po jej śmierci. Ach, jak wiele bym stracił, gdybym uległ wtedy pokusie i zakończył swoje życie.
Mocniej wtuliłem się w mojego męża. Gdybym umarł, nigdy nie poznałbym Ciela. I nawet jakbym nie wiedział, że ma się to stać, czułem, że podświadomie żałowałbym, że nie mogłem tego przeżyć.
Witam moje jelonki. Rozdział dość chaotyczny, ale pisany późną porą. W każdym razie lubię wracać do przeszłości Sebastiana, bo kocham go sobie wyobrażać jako dziecko. Poza tym zakupiłam 29 tom kuroshitsuji i pewnie dzisiaj zacznę czytać, a co za tym idzie macie rozdział teraz, zanim mocno zdenerwuję się za to, co znajdę w tomiku xD
PS z czasu sprawdzania: Czy Clem moczyła stopy w skarpetkach? Co to za psychopatyczne zwyczaje?
CZYTASZ
PSYCHOLOG || SEBACIEL
FanficSebastian jest młodym, lecz jak twierdzą jego pacjenci, niezwykle dobrym psychologiem. Mieszka samotnie w centrum Nowego Jorku i jak większość ludzi sądzi, że już nic go w życiu nie zaskoczy. Nawet nie wyobraża sobie konsekwencji, jakie niesie za so...