Rozdział 11

429 56 86
                                    


A zbytnia ufność, jak to wszystkie wiecie,
Głównym człowieka wrogiem jest na świecie.  
~ William Shakespeare

  ~ William Shakespeare

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Jason

Ludzie milczą. Uważają, że to najlepsze wyjście, że kiedy zamkną usta za murem, to serce przestanie czuć. Uważają, że nie wypowiedziane słowa mniej ranią. Uważają, że dobre czyny nie mogą wyrządzić krzywdy. Uważają, że piękno zawsze jest piękne. 

Jednak ludzie się mylą. Ponieważ milczenie, dobre czyny oraz piękno potrafi okaleczyć najbardziej. Potrafi wypalić ranę.

Nie ma ludzi nieomylnych. Nie ma ludzi dobrych, lub tych okrutnie złych. Każdy z nas ma przecież złe godziny, czas, ludzi. Każdy z nas potrafi mieć gorszy humor, samopoczucie, czy kompletnie inny, gorszy pogląd na życie. Każdy ma złe wspomnienia i zło na rękach. Każdy ma swoje grzechy, których wstydzi się wyjawić. 

I w chwilach rachunku sumienia tego ostatecznego przed tronem Boga, człowiek myśli, że to świat odwraca się przeciwko niemu. Lecz tak nie jest. Zatrzymaj się i spójrz na to miejsce, w którym teraz jesteś. Czy nie jest zachwycające?

Muszę przestać o niej myśleć. To główny cel dzisiejszego wieczoru.

Mam dość. Charlotte, ciągle zaprząta moją głowę. Myślę o niej robiąc wszystko, tak jak teraz. Wracam do naszego mieszkania i zastanawiam się co się z nią do cholery dzieje. 

Dzisiejszy dzień jest przepiękny. Od kilku dni Boston karmi nas słoneczną pogodą. Skwar leje się z nieba, a opalenizna wszystkich staje się ciemniejsza. Jednak nie Cherl.

Martwię się o nią. Wygląda blado od kilku dni. Praktycznie nie wychodzi z mieszkania, zaszywa się w swoim pokoju. Nikt jej nie odwiedza, nie rozmawia ze mną, ani z Jackiem. Jest również znacznie chudsza niż na początku. Straciła na wadzę, a jej mięśnie już nie są tak wyeksponowane. Ciuchy na niej wiszą, straciła apetyt i nie jest sobą. 

Chociaż znam ją naprawdę krótko, potrafię zauważyć tych kilka zmian w jej zachowaniu, samopoczuciu, czy wyglądzie. 

Wchodzę na ostatnie piętro i przeszukuje kieszenie. Znajduję w końcu kluczę, gdy zamek w drzwiach się przekręca, a z nich wychodzi różowo-włosy anioł. 

– Cześć – mówię do niej przyjaźnie. Podnosi na mnie swoje szkliste spojrzenie i uśmiecha się krzywo. 

– Hej.

– Co tam u ciebie? – To pierwszy raz gdy się dzisiaj widzimy. Dziewczyna jest ubrana w dresowe spodenki i czarną bluzę, zapiętą pod samą brodę. 

– Lecę się przebiec, powinno mi to lepiej zrobić.

– Racja – wzdycham cicho.

Charlotte posyła mi pytające spojrzenie i wymija mnie w drzwiach. 

the last chanceWhere stories live. Discover now