Rozdział 15

428 48 68
                                    

Strach tnie głębiej niż miecze.
~ George R.R. Martin

 Martin

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Jason

Strach to okropne uczucie, które mnie właśnie spowiło. Nie powinienem się bać, bo tak naprawdę człowiek bez serca nie powinien tego czuć. Utraciłem cząstkę swojego człowieczeństwa wraz ze śmiercią Kristen. 

Jednak nieraz spotykasz na swojej drodze promyk nadziei, słońce szczęścia. Chwytasz się go, podążasz za nim, nie patrząc na konsekwencje. A gdy one wychodzą w końcu na światło dzienne, żałujesz każdego dnia, każdej godziny, minuty i sekundy. 

Paraliżuje cię strach przed śmiercią. Nie swoją, jednak drugiej osoby. 

Nie ma chyba gorszej sytuacji i utrata drugiej połówki. 


Unikam jej. Chowam się w zakamarkach własnego mieszkania. Ostrożnie pokonuje każdą drogę w promieniu mili od akademika i kampusu. Uciekam za każdym razem, gdy widzę jakaś dziewczynę w kręconych włosach, co jest totalnie bez sensu. Boję się prawdy. Przepełnia mnie strach. 

Nie jestem głupi. Łapię o co chodzi. W końcu, potrafię dodać dwa do dwóch. Jednak przerasta mnie każda komplikacja w tym równaniu. Dodatkowe mnożenie, dzielenie, potęgi, ciągi, czy całki. To równanie staje się urojone. Tak jakby było na niby, a naprawdę nie istniało. Tak jakbym mógł je mieć tylko w pamięci, a nie na kartce. 

Cherl jakby jest, ale za chwilę miałoby jej zabraknąć.  Dlatego się przed nią chowam. 

Nie potrafię stawić czoła śmierci. Tego się właśnie obawiam. Proces żałobny jest do dupy. Ubierasz czarne ciuchy, które przypominają ci o stracie. Odwiedzasz cmentarze. Zapalasz znicze. Zostawiasz kwiaty. Mówisz sam do siebie, do nieba w gwiazdy. Po roku, dwóch, trzech... To przechodzi. Pozostaje jedynie bolesne wspomnienie w sercu. I gdy je otwierasz, krwawiąc wychodzi na zewnątrz. Ponieważ ten ślad na sercu, staje się już zawsze częścią ciebie, wieczny, niezniszczalny. 

– Siema stary, coś jest nie tak z tobą. – Obok mnie na kanapie siada Jack. Praktycznie całe dnie spędzam u Mike. Noce, które są spokojne,  przesypiam na swoim łóżku w mieszkaniu. Jack jedynie ciągle za mną chodzi i smęci o Charlotte. 

– Wydaje ci się, jestem zmęczony, a nasza współlokatorka działa mi na nerwy. 

Przełączam kolejny durny kanał w telewizorze i pochmurnie patrze na ekran. Mój przyjaciel obraca kostkę do gitary między palcami. Zawsze to robi, gdy ma jakiś problem. 

– Nie jestem głupi, wiem, że nie o to chodzi. Jesteś przerażony. Widać to po tobie. 

Zna mnie. Nie da się przed nim nic ukryć. To chyba oczywiste, że jestem przestraszony, ponieważ nasza współlokatorka wypruwała przy mnie flaki i niemal rozwaliła sobie czaszkę, upadając na kafelki. Jest chora, widać to na pierwszy rzut oka. Schudła, zrobiła się mizerna i bardzo blada. W dodatku nie ma sił na swoje poranny biegi. 

the last chanceWhere stories live. Discover now