Część XXII - Pułapka

239 19 1
                                    

/Kamila\

Na dworze było już ciemno. Księżyc starał się przeciskać przez ciemne, deszczowe chmury, które go zasłaniały jakby nie chciały by w ogóle się pojawił. Krople deszczu cicho stukały w szyby wielkiego okna znajdującego się w sypialni Slendermana. Małe ciche krople, które niby nic nie znaczyły, ale jednak były pełne zła i tajemniczości sprawiały, że nastrój od razu zmieniał się w nieprzyjemne uczucie bezsilności. Slenderman już kolejne 3 dni leżał w łóżku. Do tej pory nadal nie odzyskał przytomności co zaczęło nas wszystkich niepokoić... Smiley mimo swojej prawdopodobnej tezy miał wątpliwości. Jedynym postępem Slendermana było to, że kiedy ściskało się jego rękę on ściskał ją mocniej. Zaczął też czasem ruszać nogami, ale to były małe i praktycznie niewidoczne ruchy, a kiedy przemywałam jego rany zimną wodą dostawał gęsiej skórki. 

Po zmienieniu opatrunku przykryłam mężczyznę, po czym odłożyłam wszystkie niepotrzebne rzeczy na biurko. Podeszłam z powrotem do łóżka i weszłam pod kołdrę by jak najszybciej przytulić się do Slendermana. Chwyciłam jego rękę i poczułam jak mnie uścisnął. Uśmiechnęłam się i oparłam o jego ramię.

[Ja] - Dlaczego to tak długo musi trwać... chciałabym byś się już obudził - powiedziałam to na głos wiedząc, że to słyszy. Po chwili przypomniałam sobie, że miałam sprawdzić jak tam sprawa z dziwnym "obiektem", który co noc przechodzi niedaleko rezydencji. Chciałam wstać i wyjść, ale po chwili coś mną jakby szarpnęło. Slenderman nie puszczał mojej ręki... i chyba nie miał zamiaru tego robić. Ściskał ją mocniej niż zwykle jakby nie chciał bym się od niego oddalała. 

[Ja] - Slendermanie! Spokojnie! Puść mnie! - powiedziałam zdziwiona jego zachowaniem. On jednak ścisnął ją z całej siły. Starałam się ją wyrwać, ale nie potrafiłam - Slenderman! Slenderman puść! - w końcu za mocniejszym pociągnięciem mężczyzna już nie miał siły i się wyrwałam. Jego ręka bezwładnie padła na moją stronę łóżka, a palce delikatnie poruszyły się jakby chciały coś znaleźć. Po chwili przestały się ruszać i zastygły w miejscu jakby ich właściciel właśnie umarł. Przełknęłam boleśnie ślinę, a kilka łez spłynęło mi po policzkach. Wiedziałam, że chce bym w tej sytuacji z nim była, ale czasem ważniejsze od uczuć jest bezpieczeństwo. Z trudem opanowałam swoje emocje by do niego podbiec i ponownie poczuć ten mocny uchwyt. 

[Ja] - Spokojnie Slendermanie... ja... zaraz przyjdę... - oznajmiłam mu by dać mu pewność, że go tak po prostu nie zostawiam. Nie zareagował. Postanowiłam jak najszybciej wyjść z pokoju i udać się do Bena i Daniela by dowiedzieć się czy coś nowego ustalili.

Idąc korytarzem poczułam coś dziwnego jakby złe przeczucia. Zignorowałam to i zapukałam do drzwi Bena by sprawdzić czy jest u siebie, ale kiedy to zrobiłam drzwi były zamknięte. Pomyślałam, że jest w jednym z pokoi informatycznych do uzyskiwania różnych nieznanych nam czasem informacji. Znowu miałam złe przeczucie i znowu je zignorowałam i tak w kółko. Zaczęło mnie to męczyć więc przyśpieszyłam kroku by jak najszybciej znaleźć się w pracowni. Kiedy podeszłam do drzwi okazało się, że klamka była dziwnie porysowana, a drzwi do środka otwarte. To było dość nietypowe jak na Bena, ponieważ jeżeli już czegoś szuka to zazwyczaj chce mieć święty spokój i zamyka się na cztery spusty. Chwyciłam klamkę i szybko otworzyłam drzwi. Przeżyłam szok. Mały pokoik z kilkoma komputerami, pułkami z książkami i tym dziwnym namierzaczem był zniszczony. Ściany w niektórych miejscach były porysowane, pułki z książkami powywalane, komputery leżały na podłodze w szczątkach, a namierzacz był przebity na wylot. Nic nie działało. Wszystko wyglądało jakby przeszedł tamtędy huragan, a co najgorsze nie było śladu ani Bena, ani Daniela. W tej chwili zaczęłam się zastanawiać i przypomniałam sobie to jak przed chwilą Slenderman mnie mocno trzymał. Czyżby czuł niepokój? Albo zbliżające się zagrożenie? Nie wiedziałam. Ale wszystko mi się odświeżyło kiedy dodałam jeszcze to dziwne uczucie towarzyszące mi przez cały czas. Wybiegłam z pokoju i pobiegłam do naszej sypialni. Kiedy wbiegłam na korytarz zobaczyłam, że drzwi do naszego pokoju były uchylone, a sama je zamykałam. Szybko do nich pobiegłam i otworzyłam. Nieznana mi postać stała nad Slendermanem z nożem gotowym do uderzenia. Podbiegłam do biurka po swoje katany i rzuciłam się na osobę. W ostatniej chwili powstrzymałam jej nóż, który już prawie uderzył Slendermana. Broń zatrzaśnięta w uścisku moich katan szlifowała moje ostrza by spróbować go dotknąć, ale ja go szybko odepchnęłam. Ten szybko się podniósł, a jego broń znowu znalazła się w dłoni, a może w dłoniach, bo wyciągnął jeszcze scyzoryk. Nogą zatrzasnął drzwi i zapalił światło bym mogła zobaczyć kim tak naprawdę jest...

[Ja] - Nathaniel?! - moje oczy się rozszerzyły się na jego widok. Cofnęłam się o krok.

[Nath] - Może i pokonał Skrolla, ale to nie oznacza, że nie mam szans by go zabić!

[Ja] - Dlaczego to robisz?!

[Nath] - Jest niczym! Chciałem trafić do jego rezydencji, ponieważ uważałem, że życie z nim będzie lepsze niż ze Skrollem! Ale on przegrał! Przegrał mnie! Przegrał moje życie! Gdyby go pokonał byłbym kompletnie inny! Zamiast tego stałem się najważniejszy w rodzinie Skrolla! A że mu służę nie pozwolę by Slenderman przeżył! - krzyknął i ponownie chciał rzucić się na nieprzytomnego mężczyznę, ale ja znowu go powstrzymałam. Niespodziewanie nóż znalazł się centymetr od mojej głowy. Zrobiłam unik i starał się go unieruchomić katanami, ale ten z łatwością je przechwycił i tym razem udało mu się mnie uderzyć w czoło. Upadłam na podłogę. Broń wyleciała mi z rąk. Chciałam się szybko podnieść, ale ten mnie popchnął tak mocno, że walnęłam w biurko. Siedziałam na czworaka i dyszałam. Podniosłam głowę by zobaczyć gdzie znajduje się przeciwnik, ale zanim zaczęłam działać ten chwycił mnie za włosy i podniósł moją głowę ku sobie. Jęknęłam z bólu. Na jego widok moje źrenice się zmniejszyły. Nathaniel kolejny raz uderzył mną o biurko i kopnął kilka razy w brzuch. Poczułam się tak jakby moje wnętrzności się rozpadały. Po chwili zwymiotowałam plamą krwi. Chłopak zachichotał psychicznie i kolejny raz podniósł moją głowę.

[Nath] - Skoro jesteś taka odważna i nie masz zamiaru pozwolić mi w spokoju zabić tego twojego Slendusia to najpierw zabiję ciebie! - po chwili poczułam jak zimna stal przejeżdża po mojej szyi. Zamachnął się by jak najmocniej uderzyć we mnie ostrzem. Kiedy już miał to zrobić zamknęłam oczy i czekałam aż poczuję ból. Jednak to się nie stało. Za to usłyszałam jęk duszącej się osoby i kiedy otworzyłam oczy okazało się, że nadal żyję. Spojrzała na chłopaka i krzyknęłam z przerażenia. Był w powietrzu. Jego ręka była owinięta macką, a kilka z nich przebijało na wylot Nathaniela. Po chwili zaczęły wyrywać z niego wszystkie wnętrzności i żebra. Kolejne macki wbiły się chłopakowi w plecy, ale go nie przebiły. Zaczęły z całej siły wyrywać jego kręgosłup... cały kręgosłup. Po chwili zobaczyłam jak prawie cały wychodzi z jego ciała aż usłyszałam trzask... złamał się na dwie części. Po tej całej egzekucji ciało martwego Nathaniela bezwładnie opadło na ziemię. Na podłodze zrobiła się wielka plama krwi. Nagle zauważyłam, że jakaś osoba stoi za nieżywym chłopakiem. Postać ciężko zakaszlała i upadła. Chciałam do niej podbiec, ale byłam cała obolała, więc zaczęłam się do niej czołgać. Nieznana osoba zrobiła to samo. W świetle księżyca, które wchodziło do pokoju przez okno zobaczyłam białą twarz Slendermana. Oboje doczołgaliśmy się do siebie i bez słowa namiętnie pocałowaliśmy. Niestety chwila trwała krótko, ponieważ po chwili zawisł mi na rękach. Stracił przytomności. Usłyszałam krzyki z korytarza, a po chwili drzwi zostały wyważone i kilka osób wbiegło do pokoju. Zaczęłam mieć mroczki przed oczami. Nagle zobaczyłam przerażoną twarz Jasona, Jane i Ann. W końcu tak poczułam się słabo, że już ich nie słyszałam i również straciłam przytomności.

..............................................................

Biedny Nathaniel! Śpij w spokoju! Niech cię tam te szatany czy co to tam zeżre!

Nie zrozumiał zasady "Nie tykać Slendermana" to zapłacił za to swoim dupskiem...

... albo kręgosłupem XD

Jak kto lubi...

~Goldis


Będę biegł dopóki cię nie znajdę (kontynuacja Slenderman love story)Where stories live. Discover now