"Nie lubię go, a on nie lubi mnie"

2.3K 77 24
                                    

Na początku był nikim. Nie lubiłam go, a on nie lubił mnie. Biłam go, wyzywałam go. On mnie nienawidził. Oceniałam go po wyglądzie, a on mnie po tym co słyszał. Miałam go za ofermę, a on mnie za największego wroga. Nienawiść rosła. Poznałam kilka osób w moim wieku, a on został sam. Nie współczułam mu, a on mi. Był sam, a ja nie. Poradził sobie, a ja nie. Byłam zazdrosna, a on nie. Znowu zaczęłam go bić i wyzywać. On nic nie robił. Przyjmował wszystko na siebie, nie mówiąc innym o tym. Byłam mu wdzięczna, za bo byłam zła sama na siebie. Wciąż go nienawidziłam, tak samo jak on mnie. Żyliśmy w długiej rutynie, którą na szczęście coś przerwało. Minął rok, potem dwa. Nie byłam już tak głupia. Przestałam go bić i wyzywać, a on dał mi spokój. Przez dłuższy czas nie zwracałam na niego uwagi. Moi przyjaciele wciąż go bili. Nie interesowało mnie to. Wolałam patrzeć na wszystko, niż ingerować. Było to dobre. Minął kolejny rok. Dalej trzymałam się własnych zasad, a on trzymał się swoich. W końcu jedną złamałam. Spojrzałam na niego, a on na mnie. Nasze spojrzenia na jedną sekundę się spotkały. Zobaczyłam ból i smutek. Współczułam mu. Jedno spojrzenie na te smutne zielone jak las oczy, sprawiło że moja cała skrywana nienawiść zniknęła. Było to dziwne. Starałam się powstrzymać moich przyjaciół od bicia go. Nie zawsze się udawało. Potem szkolenie. Jego słabe próby flirtowania ze mną. Moja pomoc. Jego poskromienie smoka. Moja zazdrość. Potem śledzenie go. Poznanie jego sekretu. Moje zdziwienie. Zaufanie mu. I wtedy po raz pierwszy od wielu lat poznałam go od zupełnie innej strony. Polubiłam go, a on chyba mnie. Było to dziwne, ale podobało mi się. Poznanie nowej przyjaciółki, dzięki niemu. Jego walka. Moja pomoc. Wszystko zaczęło się układać. Zostaliśmy znajomymi. Dawne urazy zniknęły na dobre. Lubiłam go, a on lubił mnie. Potem pierwszy wróg i pokonanie go. Wciąż go lubiłam, a on lubił mnie. Minął kolejny rok. Mało się zmieniło. Ja lekko wydoroślałam, a on bardzo. On mnie przerósł, a ja go nie. Zostałam jego przyjaciółką, a on moim przyjacielem. Wszystko się ułożyło. Niestety kolejny wróg i nieprzewidziana zdrada. Kilka miesięcy walk i znowu wygrana. Potem co co myślałam, że nigdy nie nastąpi. Zakochałam się w nim, a on niewiadomo czy we mnie. Powrót wroga i kolejne walki. Moja chwilowa ślepota i... Wyznanie miłości. Okazało się, że zarówno ja i on żywiliśmy do siebie uczucie. Byłam szczęśliwa. Czułam się dobrze jak nigdy dotąd, tak samo jak on. Potem były zaręczyny. Kochałam go coraz bardziej, a on mnie. Po kilku miesiącach kolejnych walk, znowu zastał spokój. Nasz związek się rozwijał. Wszystkie dawny urazy zniknęły. Ze śmiechem wspominaliśmy wszystko co działo się jakieś pięć lat temu. Byłam szczęśliwa jak nigdy w życiu, tak samo jak on. Dwa lata minęły w miarę jak na miejscu życie spokojnie. Potem spotkaliśmy kolejnego wroga. Poznałam swoją przyszłą teściową, a on poznał swoją matkę. On stracił ojca. Wygraliśmy bitwę. On został wodzem, a ja zostałam jego żoną. Byłam szczęśliwa

____________________________________

546 słów

Nieco inny shot, który był tak jakby nagłym pomysłem. Nie jest zamówieniem, bo nikt nie zamawia Hiccstrid. No dobra mam jedno zamówienie z tego, ale na razie jakoś nie mam weny by je napisać

Standardowo zostawcie po sobie ślad i do następnego! <3

𝐏𝐄𝐑𝐂𝐀𝐁𝐄𝐓𝐇, 𝐇𝐈𝐂𝐂𝐒𝐓𝐑𝐈𝐃 ● one shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz