"Przepraszam"

1.7K 33 46
                                    

Od niedawna jestem w fandomie Niezgodnej, którą wręcz ubóstwiam, dlatego postanowiłam napisać tego shota. Ożywmy w pełni Tris i załóżmy, że żyje. Jestem świadoma tego, że mało kto z moich czytelników pewnie czytał Niezgodną, ale po prostu miałam ochotę to napisać. 

Z dedykacją dla Klaudix4 oraz PodziemnaKsiezniczka

________________________________________________________

 Skręciłem w prawo, czując że właśnie tam pobiegła. Nie wiem czy miałem rację, ale jeśli nie sprawdzę, to nigdy się nie dowiem. Mimo tego, że szansa, że wybrała akurat ten korytarz pośród dwudziestki innych była wręcz nikła, głęboko wierzyłem w moją intuicję, która co prawda nie zawsze była dobra, ale teraz raczej działa doskonale. 

 Nie wiedziałem kompletnie, co wpadło do głowy Evelyn. To co zrobiła było zbyt okrutne nawet jak na jej standardy. Nie zdziwię się, jeżeli to właśnie przez nią stanie się to, co się stanie. Na samą tą myśl, przełknąłem głośno ślinę, dalej biegnąc wybranym korytarzem. 

 Czasami dziwiłem się temu, jakim cudem ona potrafi być, aż tak szybka. Pobiegłem zaledwie kilkanaście sekund po niej, a ona tak szybko zniknęła z zasięgu wzroku. Zwłaszcza dziwne było to, że w ogóle potrafi tak daleko pobiec po tym, co zrobiła moja matka podczas tego głupiego obiadu. Jak ją znajdę, od razu idę do Evelyn, co nieco sobie z nią wyjaśnić. Wszystko ma swoje granice. 

— Tris! —  krzyknąłem, a echo jedynie odbiło się od metalowych ścian korytarza. 

 Spojrzałem za siebie i ponownie rzuciłem się biegiem. Nie czułem zmęczenia, z każdą sekundą miałem jedynie wrażenie, że siły mi wręcz przybywa. Jedynym ograniczeniem tutaj był fakt, który niszczył wszystkie pozytywy. 

 Jeśli pomyliłem korytarze, nie mam szans na jej odnalezienie. 

 Byłem świadomy tego, że na końcu tylko pięciu z dwudziestu korytarzy, jest wyjście na powierzchnię. Zakładam, że Tris raczej chciała uciec. Znaczy raczej na pewno. Nigdy nie lubiła podziemi, więc nie chciałaby w nich pozostać. Chociaż teraz bardzo prawdopodobne, że płacze, więc nie wiadomo czy zachowała trzeźwość umysłu. Jak zwykle masa pytań, zero odpowiedzi. 

— Gdzie jesteś! —  ponownie krzyknąłem i tak samo jak przedtem, echo odbiło się od metalowych ścian. 

 Nie dostałem odpowiedzi. Znowu. 

 Zacząłem znowu biec przed siebie. I wtedy to usłyszałem. 

 Cichy szloch, który podobnie jak moje krzyki odbijał się echem po ścianach. Nieciężko było się domyślić do kogo należy, mimo tego że ta osoba z reguły mało kiedy to robi. Przyśpieszyłem bieg, by jak najszybciej do niej dotrzeć. Mimo tego, że to nie była moja wina, czułem się winny, a fakt, że jest to Tris nie ułatwiał ani trochę, wręcz utrudniał. 

 Kiedy ją zobaczyłem, cudem się powstrzymałem od przykrycia sobie ust otwartą dłonią. Siedziała, oparta o metalową ścianę, z ukrytą twarzą między dłońmi. Jej nogi były podkurczone, opadnięte bez życia na ziemi. Nawet z odległości pięciu metrów mogłem zauważyć, że po prostu nie jest z nią dobrze. Na sam ten widok, miałem ochotę zrobić to samo, co Tris - skulić się i po prostu płakać, ale tego nie zrobiłem. Lata mieszkania z Marcusem nauczyły mnie wielu rzeczy, oduczając przy tym niestety okazywania otwarcie uczuć. Na początku miałem to raczej za coś dobrego, ale z czasem okazało się to niezbyt pomocne w wielu rzeczach. 

 Podszedłem bliżej i usiadłem tuż na przeciwko jej. Nie podniosła głowy, nawet na mnie nie spojrzała.

— Nie płacz, nie warto... —  zacząłem, ale już wiedziałem, że źle dobrałem słowa. 

𝐏𝐄𝐑𝐂𝐀𝐁𝐄𝐓𝐇, 𝐇𝐈𝐂𝐂𝐒𝐓𝐑𝐈𝐃 ● one shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz