Cegła

2K 56 35
                                    

Zamówienie dla osób, które chciały Jasper (nie za bardzo umie pisać ten ship)
_________________________________

Wiecie jak to jest się czuć źle? Pewnie wiecie jak każdy tak naprawdę. Ja dzisiaj czułem się wyjątkowo źle z kilku względów, które są raczej oczywiste.

Po pierwsze uciekaliśmy przed bandą wkurzonych rzymskich legionistów, który chyba kiedyś byli moimi przyjaciółmi lub znajomymi. Podkreślam że nie jestem pewny.

Pamięć nieco jeszcze szwankowała po tym co zrobiła Hera, ale byłem pewny że znam przynajmniej tą z tym czarnym warkoczem. Nazywała się Reyna. Była moją przyjaciółką, ale teraz nie byłem za bardzo pewny kim dla mnie jest. Kochałem Piper, mimo tej krótkiej znajomości, co do niej widocznie trudno docierało. Przez całe "posiedzenie" rzucała jej spojrzenia z ukosa oraz czasami rzucała jakieś tam komentarze. Teraz jednak nie byłem pewny czy mogę nazwać ją choćby przyjaciółką. Obecnie goniła mnie razem z jakimiś legionistami.

Gdzieś w oddali dostrzegłem walczącego wodą tego Percy'ego, którego w ciągu tego krótkiego czasu nawet polubiłem. Jednak mimo wszystko teraz musiałem chronić Piper, ona była najważniejsza.

Starałem się jakoś powstrzymać ataki wrogo nastawionych Rzymian, ale niewiele to dawało. Niespodziewanie zrobiło mi się ciemno pod oczami... Poczułem piekący ból na czole...

***

Nie wiem ile czasu minęło odkąd się obudziłem, ale jakieś dwa, trzy dni na pewno.

Znajdowałem się w średniej wielkości pokoju z pojedynczym łóżkiem, na którym z resztą aktualnie leżałem. Ściany miały biało - niebieski kolor z nielicznymi plamkami w innych kolorach. Nie było tu żadnego okna, ale na suficie świeciła zwykła tradycyjna lampa.

Nikogo przy mnie nie było.

Pierwszą moją myślą było to, że zostałem najprawdopodobniej pojmany przez Rzymian, albo co gorsza przez Gaję, ale w to drugie szczerze wątpiłem.

Spróbowałem wstać, lecz poczułem natychmiast ból rozdzierający moją głowę. Przypomniały mi się ostatnie obrazy przez tym jak straciłem przytomność.

Czyli dostałem z cegły.

Tak naprawdę nie było aż tak źle, słyszałem że dużo herosów obrywało jeszcze gorzej, ale że ja z cegły? Było to upokarzające.

Może to zabrzmi dziwnie, ale chciałem się pokazać jak w najlepszej stronie przy całej już wielkiej siódemce, ale dostanie w czoło cegłą raczej nie jest dobre, czy nawet w połowie znośne.

Westchnąłem przeciągle, gdy nagle usłyszałem skrzypienie drzwi. Uniosłem lekko głowę prosto w porę by zobaczyć Piper, spoglądająca na mnie z troską.

Piper była córką Afrodyty, bogini miłości gdyby ktoś nie wiedział. Jednak mimo całkiem ciekawego charakteru swojej matki, wręcz nie dało się jej nazwać jakaś tam wredną, dbającą tylko o wygląd dziewczyną. Piper nie lubiła się zbytnio stroić, oraz nie gustowała w sukienkach. Włosy lubiła zaś obcinać nierówno nożyczkami z Garfieldem, co mimo wszystko nie sprawiało że wygląda brzydko. Jej oczy mieniły się jak w kalejdoskopie, a jej skóra zdawała się lekko połyskiwać. Piper była zdecydowanie piękna.

Gdy zobaczyła, że się już wybudziłem natychmiast do mnie podeszła. Na jej twarzy był niepewny uśmiech, który się poszerzał z każdą sekundą.

- Nareszcie się obudziłeś. - powiedziała, dotykając swoją dłonią mojej ręki. 

Na mojej twarzy pojawiły się rumieńce.

Zauważyłem, że Piper chce zabrać rękę. Pewnie pomyślała, że mi się to nie podoba... Na znak protestu złapałem jej dłoń i ścisnąłem ją lekko. 

- Kocham cię. - odrzekłem. 

Otworzyła usta by coś powiedzieć, ale przerwało jej otwarcie drzwi. 

Spojrzałem w tamtym kierunku ze złością, ale zamiast ujrzenia kogokolwiek znajomego zobaczyłem chłopaka na oko nieco starszego ode mnie. 

Na początku byłem kompletnie zbity z tropu, ale po chwili zorientowałem się kto przerwał moją piękną chwilę z córką Afrodyty. 

Był to Percy Jackson. Syn Posejdona. Jeden z "ważniejszych" obozowiczów. Gościu, który spędził kilka miesięcy w Obozie Jupiter. Kiedy słuchałem o nim te wszystkie opowieści spodziewałem się wszystkiego. 

I powiem szczerze, że się nie przeliczyłem.

_____________________________

666 słów (będę bała się spać w nocy)

Jeden z shotów, które zaczęłam pisać gdzieś w październiku/listopadzie i nie dokończyłam. 

Nie pamiętam jaki był początkowy zarys tego, ale przyszłam tu tylko żeby zakończyć go i wstawić, bo wolę nie marnować, ale też nie chcę lać wody i robić z tego niewiadomego dzieła bo nim nie jest. 

Nie trzyma się trochę fabuły "Zagubiony Heros", ale lajf is brutal

Do zobaczenia! Pamiętać o śladzie! (gdy ktoś tego zapomina przestaje być family friendly)






𝐏𝐄𝐑𝐂𝐀𝐁𝐄𝐓𝐇, 𝐇𝐈𝐂𝐂𝐒𝐓𝐑𝐈𝐃 ● one shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz