Kamień

1K 52 12
                                    


 Siedziała, z początku sama, na piasku, patrząc się w spokoju w morze. 
 
 Niesamowity był dla niej fakt, że kiedyś kompletnie nic dla niej znaczyło, a teraz było cenniejsze niż złote jabłko z ogrodu Hesperyd. Na świecie pewnie było tysiące zbiorników wodnych, lecz żadne nie było dla niej tak ważne, jak właśnie ten. 
 
 Nie uciekała już przez rok od prawdy i czuła się z tym lepiej niż cudownie. Nie dało się wręcz znaleźć przymiotnika, który by to opisał. Było lepiej niż wspaniale i lepiej niż pięknie

 Jeśli ktoś poprosiłby ją kiedykolwiek o wyjaśnienie definicji szczęścia, to opowiedziałaby właśnie te wszystkie chwile w towarzystwie niego. Właściwie dla niej totalnie nieistotne było to, czy czuła przerażenie czy złość w danych momentach - jeśli to było wspomnienie związane z nim, to i tak zaliczała je automatycznie do tych dobrych. 

— Mogę się dosiąść? — spytał się jej, posyłając ten cudowny uśmiech, który za każdym razem pobudzał w jej ciele endorfinę. 

 — Nie rozumiem, po co się pytasz. — rzuciła od razu, przesuwając się lekko. 

 Zajął miejsce tuż obok niej, tak że lekko stykali się swoimi ciałami .

 Było dosłownie lepiej niż idealnie. 

— Czasem się zastanawiam nad tym, co by było jeśli nigdy bym cię nie poznał. — wypowiedział swoje myśli na głos, wpatrując się, podobnie jak ona, w spokojne fale. 

 Odnalazła jego dłoń, natychmiast łącząc ją ze swoją. 

— Na pewno nie byłabym tak bardzo szczęśliwa, jak jestem teraz, bez ciebie. — zapewniła go, odrywając na chwilę wzrok od wody. 

Zareagował na jej słowa krótkim śmiechem. 

 — Tego jestem pewien. 

 Przewróciła oczami, sprzedając mu kuksańca.

— Glonomóżdżek. — skomentowała z uśmiechem na twarzy. 

 Po chwili oparła się całym ciałem o niego, wciąż będąc w całości poświęcona myśleniu nad tym, jak świetnie się teraz czuje. 

 Kiedy miała te dwanaście lat, raczej nigdy w jej głowie nie zjawił się pomysł, że tak właśnie potoczy się jej życie. Wyśmiałaby każdą osobę, która choćby zasugerowała jej, że za pięć lat będzie siedziała na plaży z synem wroga jej matki. 
 
 Życie jednak bywa przewrotne. 

 A ona przekonała się o tym na własnej skórze. 

— Chcesz puścić kaczkę? — podał jej płaski kamień, który najprawdopodobniej leżał po prostu blisko niego i spontanicznie przez to wpadł mu do głowy taki a nie inny pomysł.  

 Przestawszy się o niego opierać, przyjęła do ręki kamień. 

— Nie potrafię tego robić. — mruknęła pod nosem zgodnie z prawdą..

 Percy jedynie się uśmiechnął. 

— Spróbuj. 
 
 Rzuciła i faktem było to, że zrobiła to źle, lecz kamień jakimś cudem odbił się kilkakrotnie od tafli wody. 

 Przez chwilę była dumna z siebie, lecz sekundę później dotarło do niej, kto siedzi obok niej. 

 — Ej, ej, ej... — zaczęła, widząc jak zaczyna się śmiać. 

Kochała go bardziej niż da się to zawrzeć w słowach. 

Nikt inny nie dałby radę jej go zastąpić. 

 Chciała kontynuować swą wypowiedź, lecz ten ją jej przerwał, dając jej krótkiego całusa w policzek.

 I na tym się nie skończyło. 

 On przyciągnął ją do siebie, a ta natychmiastowo położyła swą dłoń na jego policzku.

 Z pewnością nie zapomni tej chwili, jak każdej innej z nim. 

 Nigdy. 


_________________________________



Ja mam jakiś chyba ukryty fetysz do miejsca akcji one shotów na plaży, ponieważ to któryś już taki w tej książce, a drugi z rzędu w tym miejscu. 

Przepraszam, że nie było one shotów od maja, ale co mam się tłumaczyć. Cierpiałam na brak weny, lecz teraz spontanicznie uznałam, że robię daily, więc robię daily do świąt. 

Nie pisanie przez dłuższy czas spowodowało u mnie jakby taki detoks i teraz mam głowę pełną pomysłów, i czytanie waszych komentarzy sprawia mi jeszcze większą radość niż kiedyś. 

Życzę wszystkim miłego dnia i do zobaczenia!

𝐏𝐄𝐑𝐂𝐀𝐁𝐄𝐓𝐇, 𝐇𝐈𝐂𝐂𝐒𝐓𝐑𝐈𝐃 ● one shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz