— Hej, Adri! — usłyszałam tuż nad swoim uchem.
Wcisnęłam swoją głowę jeszcze bardziej w poduszkę, mając nadzieję, że ta osoba sobie odejdzie.
— Dacie mi się w końcu wyspać? — mruknęłam, a moje słowa były odrobinę stłumione.
— Nie — odparła Evelyn, której głos rozpoznałam.
Odwróciłam głowę w jej stronę, by tylko rzucić ponure spojrzenie. Potem znowu zamknęłam oczy i przytuliłam poduszkę tak, że poczułam znajdującą się pod nią książkę.
— No chodź! — rozkazała i pociągnęła mnie za nogę.
Nie mogłam uwierzyć, że tak drobna dziewczyna prawie od razu zrzuciła mnie z łóżka. Złapałam mocno za kraniec mojego legowiska, żeby nie spaść na tę zimną podłogę. Zaczęłam się drzeć, by mnie puściła, a Evie krzyczała, że to ja mam puścić łóżko. Chciałam poprawić uścisk, a czarnowłosa to wykorzystała i pociągnęła mocniej za nogę i upadłam na zimną podłogę zawinięta w koc. Evelyn się zaśmiała jak czarownica, która użyła wyjątkowo złośliwego zaklęcia.
— Strasznie śmieszne — warknęłam, wstając z ziemi.
Zauważyłam, że na sąsiednim łóżku Victoria dalej spała. Wskazałam na nią dłonią z oburzeniem.
— A ona? — jęknęłam, bo to naprawdę było nie sprawiedliwe, że Vicki mogła dalej spać.
— Ona była na zwiadach wczoraj — odpowiedziała, podchodząc do swojego łóżka po broń.
Poprawiłam sobie bluzkę, założyłam buty i również sięgnęłam po miecz. Zanim wyszłam za Evelyn z pomieszczenia, podeszłam do Victorii i odwiązałam z jej włosów niebieską wstążkę. Ruszyłam korytarzem do wyjścia, związując swoje blond włosy w koka, by mi nie przeszkadzały. Zmrużyłam oczy, przebijając się przez bluszcz, bo wschodzące słońce wydawało się świecić prosto na mnie. Żałowałam, że w Narnii nie ma czegoś takiego jak okulary przeciwsłoneczne. W końcu słońce oświetliło całą moją postać jak i drzewa oraz dolinę rozciągającą się dookoła. Mimo że byłam niewyspana, nie mogłam nie podziwiać tego widoku. Było po prostu zbyt pięknie.
Mimowolnie uśmiechnęłam się do siebie.
— Cóż za cudowny dzień, żeby wstawać o piątej rano na zwiady — mruknął Felix.
Zastanawiałam się, jak tak cicho podszedł, że go nie usłyszałam, gdy nagle ziewnął, a ja automatycznie za nim. Evie stojąca trochę przed nami również ziewnęła, a ja też, już kolejny raz, bo spojrzałam na nią.
— Dobra, już — przerwała tę reakcję łańcuchową Evie, bo teraz Felix miał zamiar ziewnąć. — Idziemy.
Weszliśmy w głąb lasu, trzymając się blisko siebie. Nikt nie był aż tak bardzo szalony, by łazić po lesie o piątej rano, ale ostrożności nigdy za wiele. Rozmawialiśmy sobie po cichu, prawie nie zagłuszając idealnej ciszy panującej wokół nas. Z tą dwójką miałam naprawdę dobry kontakt i oni też nieźle się dogadywali. Całkiem miła odmiana, po tym jak dotąd jedyny temat, który omawiałam to bitwa.
Dotarliśmy do klifu przy morzu. Przypomniało mi się, jak widziałam, że budowano jakąś twierdzę. Delikatnie o tym wspomniałam.
Evelyn zamyśliła się.
— Wygląda na to, że szykują się na odparcie ataku — stwierdziła.
— Kto miałby ich zaatakować? — spytał Felix.
— No nie wiem, może my? — mruknęłam.
— Przecież się ukrywamy. — Pokręcił głową, jakby odrzucał jakiś pomysł, który zrodził się w jego głowie. — Chyba nikt nas nie zdradził?
Niepewność w jego głosie, sprawiła, że również się nad tym zastanowiłam. O zdradę nie trudno. Skoro my mamy swoich szpiegów w pałacu...
— Może przez przypadek — zgodziła się Evie, a potem oby dwoje spojrzeli na mnie.
— No co? — zaczęłam się bronić. — To, że byłam tam dwa razy, nie znaczy, że nie zauważyłabym, kto mnie śledzi. Mimo wszystko jestem odpowiedzialną osobą.
— Jak to dwa razy? — zapytała czarnowłosa.
— No, wiesz... Problemy ze snem. A takie szlajanie się po nocach pomaga. — Uśmiechnęłam się niewinnie. — I w sumie też w dzień. Naprawdę nie zauważyliście, że nie było mnie cały dzień?
Odwróciłam się i zaczęłam iść w kierunku, z którego przyszliśmy. Dwójka moich przyjaciół szybko do mnie dołączyła, a ja zaczęłam opowiadać jak to znowu "przypadkiem" trafiłam do zamku. Co chwila któreś z nich przewracało oczami albo kręciło głową z politowaniem. Zakończyłam swoją opowieść, mówiąc, że wcale nie uciekałam przed wężem i jakimś cudem dotarłam do właściwego korytarza.
— Czyli bal jest jutro wieczorem? — upewnił się Felix, a ja tylko kiwnęłam głową. Nagle stanął i założył ręce. Zrobiłam tak samo i zadarłam głowę do góry, bo pomimo że byłam wysoka, to on był jeszcze wyższy.
— I kiedy miałaś zamiar nas o tym powiadomić?
— No, kiedy się wyśpię — odpowiedziałam, patrząc prosto w jego niebieskie oczy.
— To trzeba spać, a nie łazić po nocach.
Ruszył dalej, nie czekając na moją odpowiedź. Evie dopiero teraz zauważyła, że nie idziemy za nią i się zatrzymała, spoglądając na nas. Przewróciłam wymownie oczami.
— Widziałem to — mruknął Felix, nawet się nie odwracając. Wystawiłam mu język, wiedząc, jak bardzo dziecinnie się zachowuje.
— To też.
Evie zaśmiała się lekko pod nosem. Założyłam ręce na piersi i przyspieszyłam swój krok. Gdy przechodziłam koło niego, specjalnie popchnęłam go bokiem na drzewo. Najwyraźniej się tego nie spodziewał, bo wpadł na nie. Spojrzałyśmy z Evelyn na siebie i wybuchłyśmy głośnym śmiechem, zapominając, że na zwiadach powinnyśmy być cicho.
— Doprawdy zabawne — skomentował mój przyjaciel, ale też się zaśmiał.
Reszta drogi minęła nam właśnie na takich przepychankach.
— Dobrze, że w ogóle ci się o tym przypomniało — powiedział Kaspian, gdy ja, on, Felix, Evie, Daniel i Victoria staliśmy wokół stołu w głównej sali. Ci ostatni stali naprawdę blisko siebie jakbym mogła ugryźć.
— Nie zmieni to aż tak moich planów — powiedział mój brat jakby w zamyśleniu — ale teraz mamy mniej czasu na przygotowania. — Zrobił przerwę. — Felix, Daniel powiecie reszcie, że jest zmiana planów. — Pokiwali głowami. — Dzisiaj poznacie dokładny plan oraz jak powinnyście się zachowywać, by nie nabrano podejrzeń — zwrócił się do mnie oraz do Evie i Vicki.
— Musimy też jakoś powiadomić o tym Sabrinę...
— Ona też jest w to wciągnięta? — przerwałam mu. Spojrzał na mnie, nic nie rozumiejąc. — Ma może z szesnaście lat. Nie pozwalam. Ja otworzę przejście i bramę.
— Nie zdążysz...
— Sprawdź mnie — odpowiedziałam wyzywająco. — Jeżeli coś się spierniczy, Sabrina oberwie najbardziej. — Po chwili ciszy dodałam: — W ogóle mogę otworzyć też pozostałe dwie bramy...
— Nie — przerwał mi od razu Kaspian. — Bramy muszą być otwarte równocześnie, by atak nastąpił z czterech stron.
— A co jeżeli, któraś nie zdąży? — Nie zamierzałam odpuścić. Jeżeli mogłam sprawić, żeby moje przyjaciółki nie były narażone na niebezpieczeństwo, byłam gotowa zrobić wszystko sama. — Któraś zostanie zatrzymana przez jakiegoś alkoholika? — kontynuowałam.
— To tym bardziej nie możesz zrobić tego sama — odezwał się Daniel.
Właśnie sama siebie wkopałam. Cudownie.
— Czyli wszystko jasne — stwierdził mój brat, a ja chciałam jeszcze jakoś zaprzeczyć, ale nie znalazłam żadnego argumentu. — Za piętnaście minut spotkajmy się w waszej komnacie. Najlepiej ubierzcie sukienki, żebyście wiedziały jak to będzie na balu. I nie, nie możesz pójść w spodniach — dodał mój brat, gdy już otwierałam buzię.
CZYTASZ
Opowieści z Narnii. Powrót Księżniczki | ✔
Fanfiction[zakończone] Jeżeli jednego dnia "walczysz"ze swoim bratem na dziedzińcu zamku, w którym mieszkasz, a następnego idziesz do zwyczajnej szkoły w Londynie, to wiedz, że Twoje życie jest cholernie skomplikowane. Jak moje. Tak, jestem księżniczką. Tak...