Dwudziesty Drugi Liść 🍁

634 37 8
                                    

Ja wiem, że po ostatnich zdarzeniach nie powinnam nawet myśleć o wymykaniu się do zamku, ale i tak bym to zrobiła prędzej czy później.

Tamtego dnia, co chwila budziłam się w nocy, więc w końcu sobie pomyślałam "Hej, a gdyby tak włamać się do strzeżonego zamku, mimo że ostatnim razem prawie umarłaś?". Uznałam to za genialny plan, dlatego już po krótkim czasie siedziałam ukryta w krzakach przy zamku i szpiegowałam, co się dzieje.

Straż była rozstawiona, co jakieś dziesięć metrów. Zmieniali się dość często i przez ten czas byli trochę rozproszeni. Etap pierwszy zakładał, że bez problemu dostanę się do środka pod przebraniem służącej. Już wcześniej widziano mnie w kuchni, więc ktoś mógłby za mnie poręczyć. Nie wpuszczono mnie co środka, bo podobno „król Gerard zarządził, że nikt nie może opuszczać i wchodzić do pałacu bez jego wiedzy". Jakiekolwiek argumenty, że to pewnie nie dotyczy służby, bo dlaczego król (to słowo ledwo przeszło mi przez gardło, a wymawiając je, czułam się, jakbym wypluwała coś wyjątkowo ohydnego) miałby się przejmować tym, co robią kucharki czy pokojówki, nic nie zdziałały.

Na szczęście pamiętałam, że gdzieś w murze, od strony miasteczka, znajdowały się obluzowane cegły. Dzięki nim Vicki i Evelyn wkradały się niezauważalnie do zamku i na odwrót – ja wymykałam się z zamku do miasteczka. Nie wierzyłam, że jeszcze kiedyś to zrobię, ale teraz nie miałam nawet większego wyboru. Musiałam tam wejść i spróbować coś znaleźć. Będąc na terenie pałacu, powinnam już dać sobie radę.

Tylko najpierw musiałam znaleźć obluzowane kamienie.

Trzymając się granicy lasu, przebiegłam w najbardziej prawdopodobne miejsce, gdzie wydawało mi się, że będą owe kamienie. Ukryłam się w krzakach niedaleko bardzo wiekowej wierzby. Z odległości starałam się obejrzeć dokładnie ścianę, by mieć pewność, że jest to właściwe miejsce. Nie mogłam dać się znowu złapać. Tym razem nie miałam sztyletu w bucie.

— Adri, idiotko. Co ty tu robisz? — usłyszałam za sobą szept, przez który prawie dostałam zawału.

— Evie, idiotko. Czego za mną polazłaś? — odszepnęłam, gdy dziewczyna przykucnęła koło mnie.

— Dziewczyny, tu są kolce! — usłyszałam po drugiej stronie głos Vicki.

Uderzyłam się otwartą ręką w czoło. Nie chciałam jeszcze ich w to wplątywać. Miałam sama to zrobić, bo w razie czego tylko ja poniosłabym konsekwencje. Zaczęłam im tłumaczyć, że mam zamiar włamać się do zamku i nie mogą iść ze mną, bo to jest niebezpieczne. One tylko kiwały głowami w taki sposób, jakby mówiły "Słuchamy cię, ale i tak pójdziemy z tobą". Westchnęłam i przestałam nalegać, by sobie poszły, a wtedy one mi powiedziały wielce zadowolone, że przejście jest trochę dalej. Ruszyłyśmy po kolei w tamto miejsce, a ja czułam się jak szpieg. Cudem nikt nas nie zauważył.

— Widzisz ten krzywy kamień? — spytała szeptem Evie, a ja pokręciłam głową. — Ten trochę jaśniejszy od innych? — Tym razem pokiwałam głową. — Trzeba trochę odkopać, ale powinnyśmy się zmieścić.

— Ja bym się bardziej martwiła tym, czy nie będziemy zbyt głośno — szepnęła Vicki.

— Zaraz to sprawdzimy — odszepnęłam.

Szybko się rozejrzałam i gdy się upewniłam, że nikt nie patrzy w naszą stronę, przeturlałam się pod mur. Po chwili, gdy nikt nie podniósł alarmu, przykucnęłam i odsunęłam na bok ogromny kamień. Za nim były poluzowane cegiełki i jak najciszej wyjęłam jedną z nich. Nikt się nie zorientował, a ja pokazałam dziewczynom kciuk w górę. Gdy miałam sięgnąć po kolejną cegłę, wszystkie runęły w dół, odsłaniając przejście i przy okazji robiąc okropny hałas. Vicki postukała się w czoło.

Opowieści z Narnii. Powrót Księżniczki | ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz