Drugi Liść 🍁

4.9K 179 12
                                    

Nie byli zdziwieni, gdy opowiedziałam im o Narnii. Dziwnie się uśmiechali i patrzyli na siebie porozumiewawczo, więc spytałam, o co chodzi. Odpowiedzieli, że byli tu już kiedyś. Zamurowana stanęłam w miejscu, a oni mnie wyprzedzili. Chciałam dowiedzieć się czegoś więcej, ale po prostu powiedzieli, że trzeba znać rodzinną historię... cokolwiek to znaczyło. Oprócz tego nic innego mi nie powiedzieli. Poszłam na taki układ. Jeżeli oni chcieli być tajemniczy, to ja też mogłam.

Zaczynało się ściemniać, a mnie już porządnie bolały nogi, więc usiedliśmy i postanowiliśmy rozpalić ognisko. Znaczy, oni siedzieli i rozpalali ognisko, a ja leżałam i umierałam. Nie jedna emerytka poradziłaby sobie lepiej ode mnie. Zaczęłam przeklinać w myślach moją słabą kondycję. Po kilku minutach w końcu się podniosłam, bo leżenie na kołczanie ze strzałami nie było najwygodniejsze. Rzuciłam je koło łuku. Zaczynało się robić chłodniej, więc zarzuciłam sobie pelerynę na ramiona i szczelnie się nią opatuliłam. Wpatrzyłam się w ogień i przez chwilę się nie odzywałam. Emocje już ze mnie zeszły i teraz miałam w głowie całkowitą pustkę.

— Ej, Adri, żyjesz? — Felix pstryknął mi palcami przed nosem.

— Nie — odpowiedziałam.

— To źle — odparł, a ja się lekko uśmiechnęłam.

Spojrzałam na Daniela, który leżał tyłem do nas na ziemi. Światło bijące od ogniska zdawało się tańczyć po jego blond włosach.

— Śpi? — spytałam. Felix wzruszył ramionami.

Westchnęłam zmęczona i położyłam się, kładąc głowę na jego kolanach. Były bardzo kościste, tak na marginesie, ale mimo wielu moich namów, Felix nigdy nie myślał nad tym, żeby przejść na jakąś dietę. Czarnowłosy spytał mnie, skąd wiem tyle o Narnii.

Ha, nie ma tak łatwo.

Odpowiedziałam, że "mam skomplikowaną historię" i uśmiechnęłam się z satysfakcją. Westchnął i przewrócił oczami, po czym zaczął opowiadać skąd wiedzą o Narnii. Ich pradziadkami byli dawni władcy Narnii, którzy pokonali przed wiekami Białą Czarownice. Czytałam o nich wiele lat temu, ale nigdy nie zastanawiałam się, czy mają dzieci... a co dopiero prawnuki. Zakończył swoją opowieść, mówiąc, że nie wie, jak znaleźli się w Narnii, ale wtedy przybyli tylko po to, by dowiedzieć się o swoim dziedzictwie

— To teraz mam się do was zwracać per „książęta"? — spytałam.

— Nie musisz...

— To znaczy, że wolałbyś, żebym cię tak nazywała! — oburzyłam się ze śmiechem. On tylko delikatnie wzruszył ramionami.

— Dobra, teraz twoja historia.

Opowiedziałam mu swoją historię z najważniejszymi faktami. Zamek, napad, porwanie. Moja cudowna ucieczka. Kiedy skończyłam, Felix spytał, czy ma teraz mnie nazywać księżniczką, a ja odpowiedziałam tak jak on mi wcześniej, że to nie jest konieczne.

Potem przymknęłam oczy i pogrążyłam się w swoich myślach, które niespodziewanie mnie napadły. Zastanawiałam się, czy mój brat i moi przyjaciele dalej żyją, czy może minęło tu więcej niż osiem lat? A jeżeli tak to, co się stało, że teraz powróciłam i dlaczego? A jak nie to, co się stało przez te kilkadziesiąt albo kilkaset lat? Czy zamek, w którym się wychowywałam, nadal istnieje? Jeszcze milion innych pytań przyszło mi do głowy, na które nie znałam odpowiedzi.

Rano obudził mnie dźwięk łamanej gałęzi. Od kiedy mnie porwano, na ten dźwięk byłam szczególnie wyczulona. Zerwałam się na równe nogi, wyciągając miecz, który nawet podczas snu miałam przy pasie. Skrzywiłam się, słysząc, jak kości mi strzelają. Obróciłam się dookoła własnej osi, rozglądając uważnie na wszystkie strony. Nie zobaczyłam ani nikogo, ani niczego, ani żadnej poruszającej się gałęzi wskazującej na to, że ktoś podszedł bliżej.

Spojrzałam na moje dwie księżniczki, które dalej spały i westchnęłam. Beze mnie by sobie nie poradzili.

Nagle usłyszałam świst. Automatycznie odwróciłam się w stronę dźwięku i odbiłam mieczem... strzałę? Zaskoczenie szybko ustąpiło, a ja pobiegłam tam, skąd wycelowano do mnie. Jednak już po kilku metrach byłam okropnie zmęczona. Naprawdę, jeżeli chcę robić takie pościgi, to muszę poprawić sobie kondycje, bo daleko nie zajadę.

Ostatecznie zatrzymałam się, dopiero gdy drzewa zaczęły rzednieć.

Usłyszałam dobiegające hałasy z polany, więc położyłam się na ziemi i przeczołgałam pod gęsty krzak. To, co zobaczyłam, zaparło mi dech. Było tam kilkaset jak nie kilka tysięcy ludzi, którzy budowali z kamienia zamek, a raczej twierdzę.

— Szybciej! Za kilka dni musimy zacząć budować kolejne piętra! — krzyknął jakiś męski głos.

Nie rozumiałam, po co chcieli wybudować coś tak ogromnego. Wzdłuż wybrzeża było mnóstwo pałaców.

— A co z tego będziemy mieli?! — krzyknął ktoś inny.

— Nasz kraj będzie bezpieczniejszy.

Tamten facet już się nie odezwał. Został zaciągnięty na krawędź klifu i zrzucony do morza na ostro najeżone skały. Słychać było tylko jego krzyk.

— Jeżeli ktoś jeszcze postanowi podważyć autorytet lub decyzje naszego władcy, skończy tak samo — powiedział bez emocji ten pierwszy głos.

Postanowiłam się po cichu wycofać. Niestety nadepnęłam na gałąź, która jak na złość, głośno pękła. Obejrzałam się do tyłu, żeby sprawdzić, czy ktoś to usłyszał. Zauważyłam, że kilkaset par oczu wpatrywało się prosto we mnie.

— Cześć. — Pomachałam w ich kierunku.

— Kim...?

Zanim ten, który skazał tamtego człowieka, zdążył skończyć pytanie, ja już biegłam w stronę naszego „obozu". Gdy już się tam znalazłam, zobaczyłam, że Felix nie spał i właśnie budził Daniela.

I dobrze, bo mamy towarzystwo!

— Dobra, księżniczki, spadamy! — krzyknęłam, pospiesznie łapiąc za łuk i kołczan ze strzałami, które nadal leżały przy ognisku. — Felix w lewo, Daniel w prawo, ja prosto. Potem się jakoś znajdziemy...

Krzyki przerwały mi dalsza wypowiedź. Krzyknęłam tylko „Już! Szybko!" i pobiegliśmy każdy w inną stronę. Biegnąc tak przez ten las i zahaczając o różne gałęzie moją peleryną, postanowiłam ją zdjąć, wiedząc, że później będę tego żałować. Odpięłam ją, a wiatr porwał w stronę goniących mnie ludzi, na chwile ich zatrzymując, co dało mi sekundy przewagi.

Opowieści z Narnii. Powrót Księżniczki | ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz