Victoria westchnęła.
— Nie marnuj tlenu i tak jest go tu strasznie mało — mruknęłam, leżąc na swoim łóżku i wpatrując się w sufit.
— Wiesz, co ci powiem, Adri? — spytała Evelyn, kończąc jeść swój posiłek. — To westchnięcie było takie jak typowo zakochanej laski.
— Wątpię — odpowiedziałam, przekręcając się na bok, by na nią spojrzeć. Oparłam głowę na ręce. — Po pierwsze musiałaby być zakochana, a po drugie być laską.
Zaśmiałam się z Evie, a brunetka rzuciła poduszką w każdą z nas. Założyła ręce na piersi i patrzyła uparcie przed siebie – na drzwi do naszej kamiennej sypialni.
— Wyglądasz jak dziecko, któremu zabrano miecz — powiedziałam, siadając na łóżku.
— Czyli jak ty, gdy zabrano ci łuk? — spytała czarnowłosa.
Spojrzałyśmy na siebie, by po chwili wybuchnąć śmiechem. Brunetka przewróciła oczami.
— Oh, zachowujesz się, jakby ktoś wsadził ci kija w dupę — stwierdziłam.
— Chyba, gdy walczyłyśmy, nadziała się na jakiegoś — rzekła Evie.
Znowu wybuchnęłyśmy śmiechem. Vicki spojrzała na nas z politowaniem. Rzuciłam w nią jej poduszką, mówiąc, że ma się rozchmurzyć.
Ktoś zapukał do drzwi.
— Zajęte — krzyknęła czarnowłosa i po raz kolejny się zaśmiałyśmy.
Victoria znowu westchnęła i podeszła do drzwi, żeby je otworzyć.
— Vicki, oddaj mi to wino! — zawołałam, gdy ona z kimś rozmawiała.
Evelyn zachichotała i pokazała mi, żebym była cicho. Kiwnęłam głową i zaczęłyśmy podsłuchiwać. Brunetka zaalarmowana nagłą ciszą wyszła bardziej na korytarz, przymykając za sobą drzwi, co uniemożliwiło nam podsłuchiwanie. Zaczęłam rozmawiać z Evie na w miarę normalne tematy, usiłując nie wybuchać, co chwila śmiechem.
Vicki wróciła do pomieszczenia cała zarumieniona i od razu położyła się do łóżka.
W ogóle jej nie poznawałam. Wiedziałam, że w ciągu ośmiu lat każdy wręcz diametralnie się zmienia, ale u niej to po prostu była przesada. Dawniej była moją najlepszą przyjaciółką i zwierzałyśmy się sobie nawzajem z sekretów, jakie posiadają dziesięciolatki. Ona również mi mówiła o swoich sekretach, snach, marzeniach. Była optymistką graniczącą z marzycielką. Zawsze się śmiała albo uśmiechała. Była miła, kulturalna, otwarta na nowych ludzi...
A teraz? Teraz wydawała się być zamkniętą w sobie realistką z niskim poczuciem humoru. Rozumiałam, że można mieć gorsze chwile, ale ona wydawała się mieć cały czas te gorsze chwile. Tak, stwierdziłam to po dwóch, przeżytych z nią, dniach.
— Martwię się o nią — powiedziała Evie, patrząc na swoją siostrę. — Wiesz, że nasz ojciec nas zostawił? — Pokręciłam głową. — Miałyśmy po piętnaście lat. Byli ze sobą zawsze bardzo zżyci. Kiedy nas opuścił podłamała się. Nie chciała nic jeść, pić, spać. — Spojrzała na mnie. — Jedno wydarzenie może zmienić to kim byliśmy i w co zawsze wierzyliśmy. A to zmienia, kim możemy się stać.
Ziewnęła i zamrugała kilka razy. Uśmiechnęła się.
— Nie słuchaj mnie. W nocy gadam większe głupoty niż gdybym była pijana. Dobranoc.
Zgasiła świeczkę po swojej stronie.
— Dobranoc — odpowiedziałam i zgasiłam świeczkę przy moim łóżku.
CZYTASZ
Opowieści z Narnii. Powrót Księżniczki | ✔
Fanfic[zakończone] Jeżeli jednego dnia "walczysz"ze swoim bratem na dziedzińcu zamku, w którym mieszkasz, a następnego idziesz do zwyczajnej szkoły w Londynie, to wiedz, że Twoje życie jest cholernie skomplikowane. Jak moje. Tak, jestem księżniczką. Tak...