24

438 32 4
                                    

-Przecież to czysta głupota!- Jiwon krzyknął, na co Jin lekko się skulił i przymknął oczy.

-Jesteś tego pewny Seokjin?- szef spojrzał na niego, a on skinął głową.

-Tak, długo nad tym myślałem i nie przedłuże z wami umowy.

-Oszalał kurwa!- Jiwon zakrył dłońmi swoją twarz.

-Uspokój się to jego decyzja!- mężczyzna warknął podając Jinowi papier na to, że odchodzi.

Jin wolał wszystko dokładnie przeczytać za nim cokolwiek podpisze. Nie ufał im i nie chciał podpisać, czegoś czego nie chce. Czuł wzrok Jiwona na sobie, lecz wolał na niego nie patrzeć. Był zdenerwowany, a Jin sam nie umiał zrozumieć, dlaczego szef podchodzi do tego tak gładko. Może ma już kogoś na jego miejsce?

Podpisał papier, gdy nie wyczytał nic niepokojącego i wyszedł z gabinetu żegnając się z wszystkimi. Namjoon już spakował wszystkie jego rzeczy i od kilku minut czekał na niego w samochodzie. Jin idąc korytarzem razem z Yoongim, który również postanowił odejść i pomóc w wytwórni Namjoonowi napotkali się na niezbyt przyjemną osobę.

-Ooo kogo moje piękne oczy widzą- klasną w dłonie i wypchał policzek językiem.

-Wal się Jeon- Kim prychnął chcąc wyminąc swojego "wroga".

-Zajmuje twoje miejsce w wytwórni, jestem coraz bliżej celu kochaniutki, niedługo przestaniesz istnieć w świecie muzyki- Jin tylko zaśmiał się przewracając oczami. -A i przekasz braciszkowi, że wpadne do niego wieczorem, telefon mi się rozładował i nie...

-Co proszę?- Jin myślał, że się przesłyszał. Zbliżył się do Jeona będąc gotowy dać mu w mordę jeśli tylko skrzywdzi jego braciszka.

-Daj spokój Jin- znudzony Yoongi odciągnął go i zaczął iść w stronę wyjścia.

-Co za dupek- prychnął wyjmując telefon.

-Pewnie z Tae idealnie się dogaduje..- Yoongi zaśmiał się wyrywając mu telefon.

-Co?

-Chyba tylko ty nie widzisz tego jaki twój brat jest okropny- oddaje mu telefon.

-Serio Yoongi? Po co napisałes mu, że przyjdzie?

-No bo powiedział ci żebyś...

-Ugh, zamknij się już..

***
-I wyobrażasz sobie, że gdy zadzwoniłem go ostrzec to powiedział, że nie ma czasu bo jest u niego Jungkook?- zacisnął dłoń na tej Namjoona, który odłożył napój, który przed chwilą pił.

-On jest dorosły skarbie, poza tym jedziemy na wakacje, więc przestań zaprzatać sobie nim głowę- Jin westchnął patrząc przez okno auta. Nie rozumiał, dlaczego nikt nie przejmował się jego bratem.

-Nic nie rozumiesz!- krzyknął oburzony.

-Staram się, ale Jin on jest dorosły pozwól popełniać mu błędy..- Namjoon zatrzymał auto przy hotelu i odwrócił się do Seokjina.

-Po prostu się o niego martwię..- mruknął kładąc głowę na torsie Namjoona.

***
Namjoon stawiał coraz mniejsze kroki dysząc ciężko, gdyż było mu ciężko wchodząc pod górę mając na swoich plecach dodatkowy ciężar w postaci jego ukochanego.

-Joonie no szybko, ściemnia się, a ty się ociągasz..- szarowłosy przewrócił oczami przyspieszając kroku.

-M-może... Może gdybyś nie... Był takim leniem i poszedł sam... To byli byśmy już na miejscu..- sapnął poprawiając Jina, który zsuwał się z jego pleców.

-Przecież ci mówiłem, że boli mnie kostka!- krzyknął wtulając się w mokrą od potu szyję Kima.

-Wcześniej mówiłeś, że kolano- prychnął wreszcie stając na szczycie.

-Cokolwiek..- mruknął schodząc z pleców Nama. -Wiesz kiedyś napisałem tu swoją pierwszą piosenkę. Tata zabrał nas na wyjazd, a że nigdy się z nimi nie dogadywałem to przy każdej możliwej okazji szukałem miejsca tylko dla siebie..- mówiąc to patrzył przed siebie, a Namjoon pociągnął go, aby usiadł na kocu jaki ze sobą wzięli i objął go od tyłu.

-Nigdy nie opowiadałeś o swojej rodzinie..- Jin spuścił wzrok bawiąc się dłońmi Namjoona, które mocno go trzymały. Tylko przy nim czuł się tak bezpieczny.

-Ty też- z ciężkim trudem te dwa słowa przeszły mu przez gardło, gdyż miał ochotę po prostu się rozpłakać.

-Nigdy chyba nie byłem gotowy...- głośno westchnął, a Jin odwrócił się w jego stronę łapiąc dłońmi policzki chłopaka.

-W mojej rodzinie zawsze było tak ponuro, nigdy nie siadaliśmy razem, nie opowiadaliśmy sobie co dzieje się u nas na codzień...- Jin zrobił krótką przerwę i słabo się uśmiechnął. -Moi rodzice chyba nigdy tak naprawdę się nie kochali, przy najbliższej okazji wychodzili z domu, aby po prostu na siebie nie patrzeć, ale kiedy pojawił się Tae zbliżyli się do siebie. Częściej się uśmiechali, wychodzili razem na spacery, kiedy Tae zaczął chodzić do przedszkola byli na każdym jego występie i wszystko byłoby naprawdę fajnie, gdyby nie odsuwali mnie od siebie- pierwsze łzy zaczęły spływać po jego policzkach, lecz Namjoon od razu zaczął je scałowywać. -Ja zawsze musiałem mieć same dobre oceny, żeby chociaż obdarzyli mnie krótkim uśmiechem, a gdy mówiłem o swoich marzeniach ignorowali mnie, lub po prostu wyśmiewali. Kocham Tae mimo tego, że miał wszystko to czego ja nigdy nie miałem...- schował twarz w zagłębieniu szyi Namjoona.

-Tak mi przykro skarbie..

-Teraz ty Namjoon...

-Więc, ja miałem naprawdę dobre dzieciństwo, zawsze razem spędzaliśmy wieczory, tata czytał nam książkę, a mama w tym czasie robiła kolacje. Jednak kiedyś wróciłem do domu, a zamiast rodziców zastałem babcię i dziadka. Wzięli mnie do siebie ciągle mówili, że za niedługo wrócę do domu. Wiem, że czekałem na to całymi dniami, nawet kilka razy próbowałem uciec do domu. Bardzo za nimi tęskniłem..- zaśmiał się ścierając swoje łzy, a Jin ciągle mocno przytulał go do siebie. -Ale kiedy już wrócił po mnie tata czułem, że coś jest nie tak. Nie miał już na sobie dobrze wyprasowanej koszuli i ładnego garnituru, zamiast tego już zawsze chodził w luźnych dresach. Zabrał mnie wtedy do szpitala, okazało się, że mama straciła dziecko, wtedy nic z tego nie rozumiałem. Nie wiedziałem czemu mama chodzi ciągle smutna, nawet nie wymienili ze sobą od tego czasu żadnego słowa. I kiedyś znowu wróciłem do domu i wtedy znowu zabrała mnie babcia, ale wtedy już nikt po mnie nie przyszedł. Rodzice się rozwiedli, a żaden z nich nie chciał mnie wychowywać. Musiałem od najmłodszych lat pomagać babci i dziadkowi, którzy nie byli już w dobrym stanie zdrowotnym. Umarli gdy miałem 18 lat, już wtedy musiałem żyć sam, rodzice nawet wtedy nie chcieli mi pomóc...

-Namjoon...

-Proszę nie mów nic..- zaśmiał się składając pocałunek na jego policzku.

-Teraz możemy stworzyć własną rodzinę Joonie- wtulił się w jego tors i głośno zaszlochał.

-Jinnie bo ja...- chwilę zastanawiał się czy zadać to pytanie, ale widząc zapłakane oczy chłopaka zwątpił. Ich zaręczyny powinny być przepełnione łzami szczęścia, a nie złymi wspomnieniami..

-Huh?

-Zgłodniałem, chodźmy coś zjeść....

Sexy ManagerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz