Chronogeneza

53 4 1
                                        

Razu pewnego
Duszę samotną
W domu swym zastałem.
Wzrostu małego,
Z twarzą pogodną-
Uśmiech jej posłałem.
O imię i powód wizyty spytałem,
Niezwykłą odpowiedź otrzymałem.
Przez miasta i wsie,
Drogi i pola,
Rzeki i morze-
Wiatr ją niesie,
Popędza go wola.
Gdyż brata dogonić nie może.
Wpadła do mnie
Na chwilę lub dwie.
Odpocząć chciała,
Ale dalej lecieć musiała.
Pamiętam, że herbatę wypiła
Ta istota przemiła.
Historie swą mi opowiedziała,
I w tym dzienniku zapisała.
Piękno tejże mnie uderzyło,
W sercu na stałe zagościło.
Więc oto ona:
Ojcem ich Mrok,
A matką ich Światłość.
Jej bratem Dzień,
Jej imię Noc.
Kiedyś byli Jednością,
Gdy świat czasu nie znał jeszcze,
Bawili się wspólnie-
Grali, skakali.
Ich wspólny śpiew,
magią pierwotną wypełniony,
Rozbrzmiewał wciąż-
Nadzieję,
Wiarę i
Miłość
Rozlewając wszędy.
Aż nastał dzień,
Gdy dziadek Bóg odwiedził ich miejsce.
Do gry zachęcił,
Berka rozpoczął.
Bawili się wspólnie,
Raz goniła Noc,
Innym razem Dzień,
Czasem i sam Bóg.
Lecz dnia siódmego odpocząć zapragnął,
W zabawie same wnuczęta zostawił.
Beztroskie dzieci biegały wciąż-
Za Dniem Noc,
I za Nocą Dzień.
Choć przestać chciały,
Nigdy nie umiały,
Więc biegnąc,
Próbują się złapać,
By zakończyć czasu bieg.
Czasem przelotnie dotkną się-
Jutrzenką lub
Zmierzchem
Zwiemy to.
Wtedy ich wspólny śpiew
Rozbrzmiewa znów pośród drzew.
Na zmianę wciąż
Gonią się po Niebie.
Wytyczają dni,
Miesiące, lata
Wieki...
Powiedziała też, że brata
Kiedyś dogoni, jeśli szczęście dopisze.
""Koniec świata",
Gdy Dziadek Jeźdźców pogoni,
Tak Twój lud to opisze."
Gdy pisać skończyła,
Naraz się rozmyła.
Ostatnimi chwilami,
Żegnając się tymi wyżej słowami,
W dal odleciała,
Ta dusza mała.

Chwila wytchnieniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz