Pewność tracę znów,
szczęście ucieka z nią.
Nie jestem dłużej zdrów,
i usypiam czujność Twą.
Troszkę dzielę się sobą,
ale nie za wiele.
Martwić Cię nie chcę.
Zapaść pod ziemię się chcę,
schować w czeluści miasta.
Odnaleźć w końcu cel.
Choćby i drogą był.
Zepsułem rzeczywistość swą-
sił do naprawy brak.
Czoło zepsuciom stawić muszę
straszne konsekwencje czuję.
Umrzeć chcę...*
*
*
Ale też żyć- dla Ciebie