{3} Nothing is better sometimes

4.3K 150 33
                                    

Pierwszą lekcją następnego dnia były eliksiry.
- Ahhhh ten Serverusik, nasz ukochany nauczyciel. - westchnęła pół żartem pół serio siedząca obok mnie Pansy, gdy nauczyciel od eliksirów wszedł do klasy. Miała rację - w Hogwarcie było mnóstwo nauczycieli, którzy byli naprawdę w porządku. Jednakże Severus był jedyny w swoim rodzaju.
- Minus 10 punktów dla Gryffindoru za gadulstwo panie Potter! - wypalił na początku Snape do Harrego, który rozmawiał z Weasleyem. Od razu poprawił mi się humor. I jak tu nie kochać Severuska!
Cała lekcja minęła na ośmieszaniu Pottera przez Snape'a. No nie powiem, przyjemny początek roku. Komu jak komu, ale gryfonowi się należy. Chłopak myśli, że skoro jest wybrańcem może robić wszystko. Po przemierzaniu korytarza na następną lekcję, usłyszałam jak ktoś woła mnie po imieniu.
- Vivian! - odwróciłam się i ujrzałam Newta przepychającego się w moją stronę przez tłum uczniów.
- No hej co tam. - powiedziałam przytulając się do brata. - Jak pierwszy dzień?
- Aaaa nawet znośnie, a twój? - odpowiedział odwzajemniając uścisk.
- Bardzo dobrze, Severus jak zawsze w formie i dowalał Potterowi całą lekcję. - uśmiechnęłam się na samo wspomnienie udanej lekcji.
- Oj Viv, mówiłem ci tyle razy, że zawiść to zła cecha. - westchnął - Swoją drogą, muszę cię ostrzec przed tą nową nauczycielką obrony przed czarną magią. Jest z ministerstwa i lepiej jej nie podpaść. I nie wychylaj się za bardzo na jej lekcjach, bo nie lubi sprzeciwu. Już 4 osoby z mojego rocznika mają u niej szlaban i to po pierwszej lekcji! - opowiedział oburzony.
- Okej, postaram się nic nie odwalić. - przewróciłam oczami.
- Postarasz się? Viv, z tego co widziałem z tą babą nie ma żartów. Masz siebie pilnować. - mówił poważnie.
- Dobra będę uważać. Teraz muszę lecieć, do później! - pożegnaliśmy się i dołączyłam do reszty ślizgonów.

- Witam was na zajęciach z obrony przed czarną magią! - powiedziała przesłodzonym głosem Dolores. - W tym roku będziemy zajmować się samą teorią, więc proszę schować różdżki.
- A co z praktyką? - zapytał ktoś z tyłu.
- O praktykę się nie martwcie kochaneczki. Nie będzie wam potrzebna. - od jej głosu zbierało mi się na mdłości.
- Jak to? A jeśli ktoś nas zaatakuje? - dociekał Potter. Jak zawsze musi się atencjować i być tym 'odważnym'.
- Zamknij się Potter i nie wymyślaj! - krzyknęłam co wzbudziło falę śmiechu wśród ślizgonów.
- Cisza!! Kto miałby ciebie atakować? Jesteś tu całkowicie bezpieczny. - widać było, że sytuacja zaczyna ją denerwować.
- Jaki debil z Pottera. - szepnął do mnie i Pansy Draco siedzący za nami. Obie pokiwałyśmy głowami pokazując, że zgadzamy się z nim.
- Noooo nie wiem, może Lord Voldemort? - chłopak podniósł głos.
- Szlaban panie Potter! - ryknęła na niego ropucha, której twarz zlewała się kolorem z różowym sweterkiem.
Razem z Pansy nie wytrzymałyśmy i parsknęłyśmy śmiechem. Wzrok nauczycielki od razu padł na nas.
- O, mamy nasze śmieszki. Pora otrząsnąć się po wakacjach i spoważnieć. - krzyknęła Umbridge. - Możecie mi powiedzieć co was tak śmieszy? - uśmiechnęła się wrednie.
- Obecność pani w Hogwarcie. - powiedziałam pewnie, tłumiąc śmiech.
- Panno... - zaczęła, ale przerwała nie znając mojego nazwiska.
- Scamander. - odpowiedziałam. Cholera, ta baba przerażała mnie bardziej niż moje odbicie w lustrze rano.
- Panno Scamander, szlaban! Proszę się stawić o osiemnastej z panem Potterem u mnie w gabinecie. - zaskrzeczała. - I osobiście poinformuję pani brata o tym.
- Dobrze - głos mi się lekko złamał.
Miałam uważać i nie wpaść w żadne kłopoty, sam Newt mnie ostrzegał przed tą kobietą. A teraz co? Zaraz po lekcji pewnie poleci do niego i wszystko mu opowie. Jestem w dupie.

- Ludzie ja się boje tej typiary! Ja już wiem, że ten szlaban nie będzie jak u innych nauczycieli. Ona jest jakaś popierdolona! - wyrzuciłam z siebie siedząc w salonie ślizgoznów.
- Gdzie uciekła nasza niczego nie bojąca się Vivian? - zapytał Blaise.
- Właśnie nie wiem. - jęknęłam chowając twarz w dłonie. Naprawdę nie wiedziałam co się ze mną dzieje.
- Będzie dobrze kochana. - Pansy przytuliła mnie do siebie próbując dodać mi sił. Odwzajemniłam uścisk.
Po chwili usłyszałam jak ktoś mnie woła. Wstałam niechętnie z kanapy i podeszłam do jakiegoś trzecioroczniaka.
- Co jest młody? - zapytałam zdezorientowana.
- Ty jesteś Vivian? Bo pod drzwiami stoi jakiś chłopak i mówi, że musi z tobą pomówić. Wydawał się zdenerwowany, mówił że to pilne. - przekazał mi chłopiec.
Bez słowa wyszłam na zimny korytarz lochów, czego od razu pożałowałam.
- Co ty sobie wyobrażasz? Jak mogłaś zrobić coś na tyle głupiego! Śmianie się z Pottera i przeszkadzanie w lekcji? Naprawdę? - powiedział Newt podniesionym głosem. W jego oczach widać było gniew i... zawód?
- Przepraszam, nie chciałam, żeby tak wyszło. Nie chciałam cię zawieść. - wyszeptałam patrząc w podłogę.
Właśnie spełniał się mój odwieczny koszmar. Newt był dla mnie wszystkim. Był najcudowniejszym bratem jaki istniał. Za nic nie chciałam go zawieść.
- A jednak ci się udało. - ton głosu miał już tak wysoki, że odruchowo się cofnęłam.
Nastała niezręczna cisza, która zdawała się ciągnąć w nieskończoność.
- Przepraszam. - powiedział, tym razem spokojnym głosem. - Nie chciałem... - podszedł i chciał złapać mnie za dłoń, jednak się jeszcze bardziej cofnęłam. Spojrzałam na niego oczami pełnymi łez.
Bez słowa odwróciłam się i ruszyłam z powrotem do drzwi. Mimo wołań Newta nie odwróciłam się.
Wszyscy zauważyli, że coś mną poruszyło jednak na pytania "co się stało?" odpowiadałam, że to nic ważnego. Prawda była inna.

Równo o osiemnastej zapukałam do gabinetu Umbridge. Drzwi same z siebie otworzyły się na oścież. Weszłam niepewnie do środka i od razu miałam ochotę uciec. Całe pomieszczenie tonęło w nadmiarze różu. Jak można tu wytrzymywać więcej niż parę sekund?
Zaraz po mnie przyszedł Harry.
- Usiądźcie dzieciaczki. - powiedziała swoim piszczącym głosem. - Herbaty?
Pokiwałam energicznie głową odmawiając.
Usiedliśmy w wyznaczonych miejscach, a ropucha podała nam swoje pióra.
- Panie Potter, proszę napisać "nie będę opowiadać kłamstw". - rozkazała. - A pani, panno Scamander proszę napisać "nie będę pyskować na lekcji".
- A ile razy mamy to napisać? - zapytał gryfon.
- Tyle ile będzie potrzeba. - odpowiedziała z dziwnym spokojem zasiadając za biurkiem.
Chcąc mieć to z głowy, zaczęłam pisać. Przy piątym zdaniu poczułam swędzenie na lewej dłoni. Przy każdym kolejnym pieczenie przeradzało się w piekący ból. Spojrzałam na rękę i nagle zabrakło mi powietrza. Było na niej wyryte niczym nożem "nie będę pyskować na lekcji". Co się tu dzieje?
Zaciskając zęby z bólu i powstrzymując łzy dokończyłam karę i nauczycielka pozwoliła mi wyjść.

Consequences | Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz