{4} In my feelings

4K 165 51
                                    

Wracałam ze szlabanu cała zalana łzami. Jak można być takim potworem? Przecież to jest na pewno karalne. I że niby ministerstwo jej na to pozwala?
Wiedząc, że o tej porze większość uczniów jest w bibliotece, prawdopodobieństwo, że kogoś zastanę w salonie było zerowe.
Weszłam do środka i od razu otuliło mnie przyjemne ciepło biegnące z kominka. Upewniwszy się, że nikogo nie ma w pomieszczeniu usiadłam na fotelu blisko kominka. Przyjrzałam się jeszcze raz napisowi na mojej dłoni. 
 Nie będę pyskować na lekcji.

 W normalnym przypadku rany zostałyby już zaskrzepione, jednak moje wyglądały z każdą chwilą coraz gorzej. Litery wgłębiały się w moją skórę piekącym bólem. Co chwilę leciało kilka kropli krwi, które wycierałam niedbale w szatę.

W natłoku ostatnich wydarzeń, pozwoliłam sobie na chwilę słabości. Podciągnęłam kolana pod brodę i schowałam między nimi twarz pogrążając się w płaczu. Najpierw Newt, teraz to. Co jeszcze na mnie czekało?

Nagle usłyszałam otwierające się drzwi od któregoś z dormitoriów i kroki w moją stronę. Wytarłam szybko oczy z nadzieją, że ów osoba mnie nie zauważy i pozostanę niezauważona.
- Vivian? - usłyszałam głos Dracona.
Cholera.
- I jak tam szlaban? Było aż tak strasznie? - pytał podchodząc z moją stronę.
- Dobrze. - próbowałam wymusić pewność siebie, lecz na marne.
Blondyn popatrzył na moją rękę.
- Viv, ty krwawisz! Nic ci nie jest? Co się stało?
Pierwszy raz słyszałam u niego taki ton. Jakby... się martwił?
- Nic mi nie jest. - głos mi się załamał.
Malfoy kucnął przy mnie i próbował złapać mnie za dłoń, ale gwałtownie ją cofnęłam. Czując nadchodzącą fale płaczu wstałam z zamiarem schowania się w łóżku do końca dnia.
- Powiedz mi co się stało. - poprosił zastawiając mi drogę ucieczki.
- Wiem, że między nami nie zawsze jest kolorowo, jednak możesz mi zaufać. - zmusił mnie do spojrzenia mu w oczy.
Westchnęłam z rezygnacją. Miał rację, mogłam mu ufać. Nigdy mnie nie zawiódł, a poza tym oboje należeliśmy do tego samego domu i jakby nie patrzeć przyjaźniliśmy się.

Opowiedziałam Malfoyowi o wszystkim. O kłótni z Newtem, koszmarnym szlabanie u Umbridge.
- Wszystkich dziś zawodzę. - stwierdziłam.
- Nie prawda. Z tego co mi opowiedziałaś zawiodłaś tylko Newta. - bolesna szczerość. - To jest twój brat, nie może być przecież cały czas na ciebie zły. W końcu mu się to znudzi i ci przebaczy. - próbował mnie jakoś pocieszyć.
Westchnęłam.
- Dzięki za wysłuchanie. Tylko nie mów o tym nikomu. Nie chcę, żeby ktoś o tym na razie wiedział. - poprosiłam na co chłopak pokiwał głową ze zrozumieniem.
Bez namysłu przytuliłam się mocno do Dracona. Na początku wydawał się być zaskoczonym moim ruchem, ale szybko odwzajemnił uścisk.
Czy kiedykolwiek wcześniej przytulałam go? Nie wydaje mi się. Z Malfoyem zawsze miałam jedynie koleżeńskie relacje. Jednak przez ostatnie dni byliśmy dla siebie bardziej mili niż przez wszystkie lata naszej znajomości razem wzięte.
Odgoniłam od siebie wszystkie myśli i skupiłam się na tym co się dzieje tu i teraz. Chłonęłam tą chwilę jak gąbka wodę. Przez cały ten czas nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo mi brakowało drugiej osoby. Nie wiem, ile już tak staliśmy, ale nie chciałam przerywać tej chwili.
Oderwaliśmy się od siebie dopiero po dźwięku otwieranych się drzwi. Spojrzałam kto nam przerwał tą miłą chwilę i od razu krew mnie zalała. Astoria Greengrass. Nie trawie jej od początku nauki w Hogwarcie.
- A co wy tu tak sami robicie? - powiedziała. - Dracuś, uważaj żebyś nie zaciążył Scamander, bo jej braciszek cie udusi. - wysyczała patrząc na nas z nienawiścią.
Wytrącona z równowagi przez jej uwagę mimowolnie zacisnęłam pięści gotowa uderzyć brunetkę w jej wypielęgnowaną twarz. Można mnie wyzywać i mówić o mnie dziwne rzeczy, ale jeśli mówi się coś o mojej rodzinie lepiej jest nie mieć ze mną do czynienia.
- Nie warto. - szepnął prawie niesłyszalnie Draco. Miał rację, nie ma co się kłócić z kimś niższego sortu.
- Pójdę poszukać Pansy, coś długo nie wraca. - oświadczyłam i ruszyłam do drzwi trącając 'nie chcący' Astorię. Za sobą usłyszałam cichy chichot Malfoya.

Przeszłam prawie cały budynek szkoły i nigdzie nie było śladu Pansy. Nie widziałam dalszego sensu w kontynuowaniu poszukiwań, więc postanowiłam wrócić do pokoju wspólnego.
Szłam przez pusty korytarz, kiedy poczułam klepnięcie na tyłku.
Odwróciłam się zdenerwowana i stanęłam twarzą w twarz z Potterem.
- Łapy. Trzymaj. Przy. Sobie. - wysyczałam przez zaciśnięte zęby. Siostra Weasleya już mu nie starcza czy co?
- Bo co mi zrobisz malutka? Pobijesz mnie? - podszedł do mnie bliżej uśmiechając się jak upośledzony.
Bez wahania uderzyłam go z całej siły w policzek. Na całym korytarzu rozległo się głośne plasknięcie. Brunet zawył z bólu i złapał się za czerwony polik.
- Żebyś się nie zdziwił. - odwróciłam się z dumą i poszłam dalej.

Weszłam do pokoju wspólnego cała wyczerpana po poszukiwaniu Pansy. Od razu spotkałam się z przeszywającym spojrzeniem Dracona, który siedział na fotelu i sprawiał wrażenie, że cały czas patrzył się na drzwi jakby kogoś wyczekiwał.
Albo po prostu się zapatrzył, debilko.
Próbowałam zlokalizować jakieś wolne miejsce, ale wszystkie były zajęte przez młodsze roczniki. Zrezygnowana usiadłam na podłokietniku fotela, który zajmował Malfoy, bo tylko on był znajomą twarzą, którą zauważyłam w pobliżu.
- Zamknij sie, nie ma miejsc. - rzuciłam, kiedy blondyn otwierał usta, żeby coś powiedzieć. Oparłam łokieć na głowie Malfoya i podparłam głowę.
- Widziałeś Pansy? W całej szkole nie ma po niej śladu, jakby się rozpłynęła w powietrzu.
- Nie. Tak samo z Blaisem, nigdzie go nie ma. Byliśmy dziś umówieni na trening quidditcha i nie przyszedł. - oburzyła się moja podpórka.
- Draco, myślisz o tym samym co ja?
- Co masz na myśli?
- Możliwe, że Pansy i Blaise są razem. Cały czas się wygłupiają i skupiają tylko na sobie, a teraz nagle zniknęli. - wytłumaczyłam.
Myślał chwile nad moimi słowami po czym kiwnął głową.
- Pierwszy raz mówisz coś co ma sens. - śmieje się Draco. Czy on zawsze miał tak cudowny śmiech?
- Przyjmijmy, że oni serio są w związku. - zaczęłam ignorując jego komentarz. - Więc, powiedz mi jak to możliwe, że dwa największe debile jakich znam znalazły sobie drugie połówki, a my nadal jesteśmy sami? - śmieje się. - Znaczy ty to się nie dziwię, bo ja jestem fantastyczna i cudowna. - zaśmiałam się. Chłopak parsknął.
- Jesteś wredna. I wykorzystujesz ludzi. - odpowiedział.
- Nooo z pierwszym może się jeszcze zgodzę, ale to drugie? Kiedy ja niby kogoś wykorzystałam? - na moje pytanie Malfoy zaczął zataczać chaotyczne ruchy rękami pokazujące jak się o niego opieram, na co prycham pod nosem.
- Za to ty jesteś arogancki i złośliwy, pff. - odpowiedziałam mu tym samym na co on tylko pokręcił głową.
- Zapomniałaś dodać, że jestem bardzo przystojny i zabawny. - zaśmiał się.
Fakt, ale nie przyznam tego przecież głośno, a zwłaszcza przy nim.
- A o skromności to ja już nie wspomnę. - przewracam oczami. - Idę spać, bo tobie już odwala. - wstałam z fotela.
- No ej nie idź. - blondyn złapał mnie za rękę lekko pociągając, przez co straciłam równowagę i spadłam na niego. Odruchowo złapał mnie w talii amortyzując lekko upadek, jednak nie uchroniło to nas przed nadmiernym zbliżeniem. Byłam w szoku jak silne są jego szczupłe ramiona.
Leżałam na nim i oboje patrzyliśmy na siebie w ciszy. Nie zauważyłam nawet, kiedy wszyscy ludzie wokół nas udali się już do dormitoriów i zostaliśmy sami. Znowu.
Nasze twarze dzieliły milimetry. Z każdą chwilą coraz bardziej zatapiałam się w szarości oczu Malfoya.
- Jednak już lepiej pójdę. - powiedziałam wyrywając się z transu. Wyswobodziłam się z jego uścisku i powędrowałam do dormitorium mamrotając pod nosem ciche 'dobranoc'.
Na brodę Merlina, jak ten chłopak na mnie działa...

Consequences | Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz