Wieść o tym, że ich mała córeczka została przydzielona do Slytherinu mocno wstrząsnęła rodzicami, jednak pogodzili się z tym. Gorzej było z Newtem. Próbował ukryć rozczarowanie, lecz na marne. Wiedziałam, że oczekiwał przyjęcia mnie do Hufflepuffu i spędzenia razem tych wszystkich lat w Hogwarcie, które zostały mu do zakończenia edukacji. Mimo wszystko wciąż był najlepszym bratem i troszczył się o mnie tak samo jak wcześniej.
Po obudzeniu się w pierwszy wrześniowy poranek czekała mnie ta sama rutyna. Dotarcie na peron, pożegnanie z rodzicami i ich kazania, że mam być grzeczna, podróż do Hogwartu i rozpoczęcie nowego roku. Tym razem piątego roku.Po pożegnaniu się z rodzicami i rozdzieleniem się z bratem, ruszyłam w poszukiwaniu wolnego przedziału. Nagle poczułam jak coś się na mnie rzuca i leci razem ze mną na podłogę.
- Ale się za tobą stęskniłam! - zapiszczała Pansy Parkinson tuląc się do moich pleców.
- Tak tak, ja też. - przyznałam śmiejąc się. - Możesz już ze mnie wstać? Zaraz mi żebra pękną.
Gdy brunetka ze mnie wstawała, przede mną pojawiła się para idealnie czystych, eleganckich butów.
- Widzę, że dopiero co wchodzę do pociągu, a ludzie już przede mną klękają. Ten rok zapowiada się cudownie. - powiedział głosem lubiącym się wywyższać, nie kto inny jak Draco.
- Ciebie też miło widzieć, Malfoy. - prychnęłam i wstałam z podłogi.
Nasze relacje ze ślizgonem były co najmniej skomplikowane. Należeliśmy razem do naszej paczki razem z Pansy i Blaisem Zabinim, jednak przy każdej możliwej okazji dokuczaliśmy sobie. Dla każdego innego byłoby to dziwne, ale dla nas to zwykła codzienność.Przyjrzałam się ukradkiem chłopakowi. Włosy mu trochę urosły przez wakacje, jego rysy zmieniły się z chłopięcych na bardziej dorosłe i jak zawsze miał na sobie nienaganny strój. Cholera, ale wyprzystojniał. Nie! Stop! Vivian o czym ty myślisz?
Draco Malfoy, a bycie przystojnym, wybierz jedno.
Podczas poszukiwań pustego przedziału przy okazji znaleźliśmy Blaise'a. Gdy nasza czwórka w końcu znalazła miejsce, rozsiedliśmy się i zaczęliśmy opowiadać jak minęły nam ubiegłe 2 miesiące.
Pansy prowadziła z Zabinim zaciekłą dyskusję o dojeniu krów przez mugoli, a ja co jakiś czas dokładałam parę zdań od siebie, jednak nie byłam zbytnio zainteresowana rozmową, podobnie jak Dracon, który nie odzywał się ani słowem.
Po jakoś przetrwanej podróży dotarliśmy do szkoły.Siedzieliśmy już w Wielkiej Sali przy stole ślizgonów, a Dumbledore wygłaszał swoją coroczną przemowę. W pewnym momencie przerwała mu ubrana na wściekły różowy kolor kobieta, której twarz wyglądała jak zdeformowany ryjek świni. Nigdy wcześniej jej tu nie widziałam, więc zapewne musiała być nowa.
Zirytowany dyrektor z niechęcią ustąpił różowej landrynie głosu, która wystąpiła dumnie z szeregu nauczycieli siedzących przy stole.Gdy tylko się odezwała myślałam, że uszy mi odpadną. Jej głos brzmiał jak napompowany helem żółw podczas kopulacji. Wygłosiła, w jej odczuciu, motywującą mowę o tym kim jest i co tu robi. Z trudem wytrzymałam do końca, a kiedy skończyła, razem z Pansy nie potrafiłyśmy wytrzymać dłużej śmiechu. Niechętne oklaski innych uczniów zmieszały się z naszymi śmiechami. Poczułam na sobie czyjś wzrok. Rozejrzałam się dookoła szukając gapia, jednak szybko pożałowałam. Umbridge wywiercała we mnie i Parkinson dziurę spojrzeniem. Cudownie.
- Ona jest straszna! - jęknął Blaise wchodząc do salonu ślizgonów i opadając na kanapę.
- Przybyłam z ministerstwa, bo chcemy żebyście dostali pierdolca od mojego wkurwiającego głosu - powiedziała Pansy teatralnie parodiując piskliwy ton nowej nauczycielki i zajęła miejsce obok Zabiniego. Wszyscy parsknęliśmy śmiechem.Chcąc, nie chcąc, usiadłam z Draconem na drugiej kanapie. Rozmawialiśmy we czwórkę o wszystkim i o niczym, kiedy Blaise jak to Blaise zaczął dokuczać Pansy. Dwójka zaczęła rzucać się na siebie jak chorzy psychicznie i łaskotać nawzajem. Czując się niezręcznie popatrzyłam odruchowo na Malfoya, tym samym przyłapując go na patrzeniu na moją osobę. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały, spuściliśmy wzrok jak poparzeni. Kątem oka dostrzegłam jak uśmiecha się pod nosem.
- Dobra ja idę spać, żeby mieć siły jutro na obronę przed różową brzydotą. - ziewnęła szeroko przyjaciółka, przerywając walkę na łaskotki z Blaisem. Wstała i ruszyła w stronę dormitoriów.
- Taaaak ja też idę, bo jutro nie wstanę - Zabini zerwał się z miejsca i poszedł w ślady Parkinson.
Zostałam sama z Draconem.
Patrzyliśmy leniwo na gasnące drewno w kominku. Poczułam się śpiąca i traciłam już powoli panowanie nad ciałem. Mimowolnie uparłam głowę na ramieniu ślizgona i użyłam go jako poduszki. Bardzo wygodnej i ładnie pachnącej poduszki.
Okej, stop Vivian! Nie zapędzaj się tak daleko, to tylko przeciętny chłopak, w dodatku to tylko twój przyjaciel. Myśl idiotko.
Z niechęcią w głębi duszy, zmusiłam się do wstania.
- Będę już szła do łóżka. - ogłosiłam, tłumiąc ziewanie dłonią.
- Ale tak sama do łóżka? Samemu nie bardzo wypada. Chyba, że czegoś nie wiem i masz potajemne schadzki z Blaisem. - zażartował blondyn.
- Dobranoc Malfoy. - odparłam nie mając już siły na słowne wojny.
- Dobranoc Scamander. - powiedział chłopak.
Odwróciłam się i poszłam do sypialni dziewcząt.
CZYTASZ
Consequences | Draco Malfoy
FanfictionKiedy wpadniesz w ramiona miłości, możesz stracić wszystko. Odważysz się? Kochający brat, wpierający rodzice, lojalni przyjaciele. Czy to wszystko może legnąć w gruzach przez zadurzenie się w pewnym chłopaku i ciąg niefortunnych zdarzeń? Opowiadanie...