{18} Thinking you could live without me

2.3K 114 18
                                    

Nawet nie wiem kiedy, ale zleciały 2 miesiące. 2 miesiące, przez które ani razu nie rozmawiałam z Draconem. Bardzo chciałam wrócić do tego co było, ale ani ja ani Malfoy nie wykazywaliśmy chęci do rozmowy. Chłopak unikał mnie na każdym kroku, co właściwie mi odpowiadało. Za każdym razem kiedy był w pobliżu czułam nieprzyjemny ścisk w sercu.

- Kochana, teraz potrzebuje twojej pomocy. - usłyszałam głos Pansy nade mną. - To bardzo ważna sprawa.
- Co znowu zrobiłaś? - spojrzałam na nią znad stosu książek i pergaminów.
- Wiesz ty co. - przewróciła oczami. - Który lepszy, granat czy czerwony? - podsunęła mi pod nos dwie buteleczki lakierów do paznokci.
Parsknęłam śmiechem.
- Niebieski. - powiedziałam bez zastanowienia, bo nie obchodził mnie kolor paznokci brunetki.
- Jak zwykle pomocna. - mruknęła i wzięła czerwony lakier. - Co się z tobą ostatnio dzieje? Siedzisz całe dnie w książkach i nie dopuszczasz nikogo do siebie.
- Nie wiem o co tobie chodzi. - powiedziałam wracając do podręczników.
- A ja myślę, że doskonale wiesz. - wyrwała mi książkę z rąk i rzuciła na fotel obok nas. - Odkąd zerwaliście z Draconem mam wrażenie jakby cię podmienili. To, że zachował się jak dupek nie znaczy, że masz teraz żyć jak jakaś Granger i skończyć na starość z kotami. Wyjdź do ludzi, poznaj kogoś i zapomnij to tym idiocie! - powiedziała ostro.
- Ciężko zapomnieć o kimś, kto był dla ciebie całym światem. - szepnęłam podciągając kolana pod brodę.
- A potem potraktował jak jakiegoś śmiecia. - powiedziała.
Ta uwaga zabolała, ale wiedziałam, że dziewczyna miała rację. Gdyby to co było między nami było prawdziwe, miniona sytuacja nie miałaby miejsca.
- Musisz przestać się zadręczać. - stwierdziła. - Świat nie kończy się na Malfoyu. Nie ty jedna zostałaś zraniona. Nie ważne jest ile razy się upadnie, tylko ile razy się powstanie. Zadręczanie się nic nie da i trzeba iść po prostu dalej, nawet ze złamanym sercem.
W tej samej chwili do pokoju wspólnego wszedł nie kto inny, jak Draco. Nie byłoby nic dziwnego w tym, gdyby nie fakt, że trzymał Astorie za rękę. Poczułam przelewająca się we mnie falę złości i smutku.
Na ułamek sekundy złapałam kontakt wzrokowy z szarymi oczami. Tymi szarymi oczami, które tak uwielbiałam i w które mogłam patrzeć bez końca.
- Idę się przejść. - mruknęłam do Pansy.
Położyłam z hukiem książki, które miałam na kolanach o mało co nie przewracając stołu i wstałam.

Pansy miała rację. Muszę zacząć coś robić.

Szłam w stronę Wielkiej Sali, gdy wpadłam na kogoś.
- Oh, przepraszam. - powiedziałam szybko.
Spojrzałam w górę i zobaczyłam twarz McLaggena.
- Nic się nie stało. - uśmiechnął się łobuzersko.
- Dracuś wiesz jak bardzo cię kocham? - po korytarzu rozległ się piskliwy głos Astorii.
- Nie wiem. - usłyszałam odpowiedź Malfoya. Ich kroki były coraz bliżej mnie i gryfona.
- Bardzo, bardzo, bardzo. - pisnęła.
McLaggen ani nie drgnął, jakby czekał na mój ruch.
- Ja ciebie też. - mruknął znużonym tonem Draco.

Poznaj kogoś i zapomnij o tym idiocie.

Stanęłam na palcach i pocałowałam Cormaca. Czułam się naprawdę dziwnie, zwłaszcza, że nie darzyłam chłopaka jakąś wielką sympatią.
Od razu oddał pocałunek i objął mnie w talii, jakby całowanie przypadkowych dziewczyn na korytarzu było dla niego codziennością.
Odsunęłam się od niego, kiedy para nas minęła.
- Nie wiedziałem, że taka jesteś Scamander. - powiedział Cormac uśmiechając się głupkowato.
- Nie przyzwyczajaj się. - chciałam go wyminąć, ale złapał mnie za ramiona. - Żegnam. - powiedziałam zniecierpliwiona i zaczęłam się szamotać.
- No ej, Scamander. Zostałem wykorzystany to chociaż chce wiedzieć dlaczego. - w jego oczach pojawiły się iskierki rozbawienia.
Westchnęłam zrezygnowana. Miał rację, byłam winna mu wyjaśnienie mojego niecodziennego zachowania.
Opowiedziałam mu jak najogólniej jak potrafiłam, co się stało ze mną i Draconem.
- ... no i pomyślałam, że skoro on się kimś już pocieszył, w tym moim wrogiem. - przewróciłam ponuro oczami. - To czemu ja bym nie mogła zrobić czegoś podobnego. A, że ty byłeś pod ręką to padło na ciebie.
Chłopak słuchał uważnie mojej opowieści. Kiedy zamilkłam pokiwał głową z uznaniem i gwizdnął.
- Mściwa z ciebie kobiecina. - mruknął w zamyśleniu. - Wchodzę w to. - dodał po chwili.
- C-co? - zająknęłam się. Byłam w szoku. Czemu gryfon chciał pomóc ślizgonce?
- To co słyszałaś. Nie można przegapić okazji zemsty na kimś kto jest tak ślepy i nie widzi co stracił. - poruszył brwiami, próbując chyba mnie urzec, ale jedynym efektem był z trudem wstrzymany śmiech.

- Że co ty zrobiłaś? - prawie wykrzyknęła Pansy, gdy opowiedziałam jej mój spontaniczny plan polegający na wkurzaniu Malfoya.
- To co słyszałaś. - przewróciłam oczami. - Poza tym, dawno się tak świetnie nie bawiłam.
- Jak wolisz. - westchnęła wiedząc, że nie wybije mi tego z głowy. - Ale dla mnie to jest trochę dziecinne.
- Sama mówiłaś...
- Mówiłam, żebyś znalazła kogoś nowego. - przerwała mi. - A nie, żebyś odgrywała się na Draconie.
Chciałam się odezwać, ale nagle podeszła do nas Astoria.
- Hej Parkinson, masz notatki z wróżbiarstwa? - uśmiechnęła się szczerząc zęby, które tak bardzo miałam ochotę jej wybić.
- Mam je gdzieś tu... - przyjaciółka zaczęła grzebać w torbie.
- Widzę, że nie tylko notatki zgubiłaś. Gdzie twój przydupas? - warknęłam do Greengrass. Szturchnęłam Pansy, żeby przerwała poszukiwania.
- Dracuś! - zawołała, a moje uszy miały ochotę wybuchnąć.
Po chwili, ociężałym krokiem przyszedł Malfoy. Jego twarz wyrażała chyba największe zmęczenie jakie widziałam.
Zaśmiałam się.
- Śmieszy cię coś Scamander? - powiedziała spod przymrużonych powiek. - Ahh Dracuś, ona jest po prostu zazdrosna o ciebie.
Przyciągnęła go do siebie i namiętnie pocałowała, prawie że połknęła.
- Nie ma o co być zazdrosnym. - powiedziałam grobowym tonem, gdy oderwali się od siebie.
Spotkałam się ze spojrzeniem Malfoya. Z jakiegoś dziwnego powodu nie potrafiłam odwrócić wzroku.

Dopiero w tej chwili dotarło do mnie jak bardzo mi go brakuje.
Jego ramion tak szczelnie mnie obejmujących. 
Jego ust wymawiających moje imię.
Jego ciepłego oddechu tuż przy moim uchu.
Jego czułych i namiętnych pocałunków.
Jego aksamitnych włosów pod moimi palcami. 
Jego tak szczerego i pięknego uśmiechu.
Tęskniłam jak cholera.

- Chodź Dracuś, nie traćmy czasu na takie... coś. - syknęła. Wzięła go za rękę i wyprowadziła.
Poczułam łzy napływające mi do oczu.
- Pansy. - głos mi się załamał. -  Tęsknie za nim.

Zapomniałam wstawić w środę - nie bijcie plz
Ale doszłam do wniosku, że skoro nie mam weny to będę wstawiać rozdział raz na tydzień ;/

Consequences | Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz