- Nie mamy o czym. - powiedziałam szorstko.
- Owszem, mamy. Nie chcę się już złościć i kłócić. Możliwe, że wcześniej przesadziłem, ale teraz po tym co widziałem...
- Nie znasz sytuacji, więc nie oceniaj. I - może wcześniej przesadziłeś? Serio? - prychnęłam sarkastycznie.
- Vivian, wysłuchaj mnie.
Stanęłam i skrzyżowałam ramiona na piersi. Nie odezwałam się, więc kontynuował.
- Nie chciałem, żeby to wszystko się tak potoczyło. Jesteś nim zauroczona, więc nie myślisz logicznie. Za to ja widzę to, co on robi i ani trochę mi się to nie podoba. Nie chcę, żebyś cierpiała, zwłaszcza przez niego. On nie zasługuje na ciebie.
- Sama będę wybierać z kim będę się spotykać i nic ci do tego. - powiedziałam patrząc w podłogę. - A poza tym nie znasz go tak dobrze jak ja i nie wiesz jaki jest.
- Ah dobrze, ale nie jestem przekonany. - wyznał patrząc na mnie. Prychnęłam sarkastycznie.
- O co chodziło w łazience? - zapytał niespodziewanie.
- O nic. - odpowiedziałam próbując opanować drżenie głosu.
- Vivian. - spojrzał na mnie ostro. - Wiesz, że możesz mi powiedzieć wszystko. Wiem, że coś jest na rzeczy.
- To nic tylko... - westchnęłam głęboko. - Draco pokłócił się z ojcem głównie z mojego powodu. Strasznie to chyba nim wstrząsnęło, bo nigdy wcześniej się tak nie zachowywał. Nie wiem co zrobić, jak mu pomóc. - wyznałam patrząc w podłogę.
- Ohh. - podszedł i przytulił mnie do siebie.- Wiesz, tak to już w życiu jest. Cierpienia nie da się uniknąć. I czasami nie da się nic pomoc drugiej osobie i sama musi przez to przejść. Daj mu czas.
- Wiem, ale to jest za trudne.
- Nic nie jest trudne, jeśli spojrzy się z odpowiedniej perspektywy. - poklepał mnie po ramieniu. - Będzie dobrze. Tylko nie rób niczego impulsywnie, przemyśl wszystko zanim zaczniesz działać.
Prychnęłam.
- Mówisz jakbyś mnie nie znał. Nigdy nie robię nic bez przemyślenia, mam to po tobie.
- A przypomnieć ci, jak dostałem pierwszą miotłę i byłaś nią tak podjarana, że od razu na nią wsiadłaś, a potem ściągaliśmy cię z dachu? - powiedział śmiejąc się.
- Cicho! - pisnęłam, robiąc się cała czerwona ze wstydu. - Jeszcze mi brakuje tego, żeby każdy o tym wiedział!- Swoją drogą, mam coś co ci może poprawi humor. - udał werble. - Dolores Jane Umbridge oficjalnie została poskromiona przez Newtona Artemisa Scamandera. - wyszczerzył się dumnie. - Żałuj jak nie widziałaś jak spieprzała przed Akromantulami. - zaśmiał się.
- Żartujesz? - byłam w szoku.
- Nie. - uśmiechnął się szeroko. - Chociaż jeden problem z głowy.
Śmialiśmy się chwilę, a ja cieszyłam się chwilą szczęścia w tym beznadziejnym dniu.
- Yh, zostawiłem Daryę na korytarzu, miałem iść tylko do toalety. - odezwał się nagle.
- No to do później.- Na razie! Będę myślał o innych upokarzających rzeczach, które odwalałaś w dzieciństwie i rozpowiem wszystkim! - zawołał odchodząc.
- Ani się waż! - krzyknęłam ze śmiechem.W związku z tegorocznymi Sumami udałam się do biblioteki. Wypadałoby się w końcu pouczyć. Weszłam do pomieszczenia i doznałam szoku na widok Parkinson siedzącej wśród książek.
Zdawała się mnie nie zauważyć, gdy usiadłam obok niej. Już po chwili zagłębiłam się w lekturę podręcznika od zielarstwa.- Ja nie zdam! - jęknęła po ponad godzinie wspólnej nauki.
- Ja chyba też. - zamknęłam książkę. - Czuje się jakby mój mózg zamienił się w siatkę z wodą, yh.
- Koniec na dziś z tą nauką! Nie chce spędzić całego roku na siedzeniu i czytaniu o jakichś ziółkach. - przybliżyła się do mnie. - Pora na ploteczki. - pisnęła podekscytowana.
- Cisza! - skarciła nas bibliotekarka.
- Opowiadaj. - ściszyłam głos.
- Nasz ulubiony wybraniec całował się z Cho Chang. Biedactwo ma teraz wyrzuty sumienia, bo wciąż przeżywa stratę Cedrika.
- Cóż się dziwić, był niczego sobie. - przyznałam.
- Uuu, Viv, bo powiem Draconowi! - zażartowała przyjaciółka, jednak mi nie było do śmiechu. - Skoro już przy nim jesteśmy. Jego ojciec był dziś w szkole. Nie wiem o co dokładnie chodziło, ale był nieźle wkurzony. Sama McGonagall go wyganiała z zamku. Ahh szkoda, że cię przy tym nie było. - zaśmiała się.
Na wspomnienie pana Malfoya cały mój dobry humor uleciał jak powietrze z przebitego balona.
- I jeszcze... - zaczęła Pansy, lecz jej przerwałam.
- O cholera, miałam spotkać się z... yyy... Milicentą! Tak, dokładnie. Z Milicentą.
Zebrałam w pośpiechu swoje rzeczy i wyszłam z biblioteki.Naprawdę nie chciałam się z nikim spotkać. Potrzebowałam pobyć sama ze swoimi myślami i przemyśleć całą tą krytyczną sytuację i jak ją rozwiązać, bo wysysała ze mnie wszystko co pozytywne. Przemierzałam bezcelowo korytarze, upajając się swoim własnym, samotnym towarzystwem.
- Uważaj jak łazisz! - usłyszałam dobrze znany mi głos. Poczułam dreszcz przebiegający mi po plecach.
- Sam na mnie wpadłeś. - wyjąkał przestraszony krukon z drugiego roku.
- Jasne, co jeszcze! - blondyn pchnął chłopca, który przewrócił się do tyłu.
- Hej! - krzyknęłam i podbiegłam do nich. - Co tu się dzieje? Malfoy, co ty odkurwiasz? - zapytałam pomagając wstać chłopcu i posyłając Malfoyowi gniewne spojrzenie.
- Nic. - burknął pod nosem.
- Idź. - zwróciłam się do wciąż przerażonego krukona. - A ty dokąd. - złapałam Dracona za rękaw, kiedy próbował odejść.
- Jak najdalej.
- Porozmawiaj ze mną. - spojrzałam mu w oczy, ale on unikał mojego spojrzenia.
- O czym niby?
- Co się z tobą dzieje? Od tej kłótni jesteś jakiś...
- No jaki jestem? - przerwał mi wyzywająco.
- Inny.
Między nami nastała niezręczna cisza.
- Więc może poszukaj kogoś innego. - powiedział cicho.
- Słucham?
- Głucha jesteś? Skoro nie pasuje ci jaki jestem to droga wolna! Nic cię nie trzyma. - zaczął podnosić głos.
Byłam w szoku. Co w niego wstąpiło?
- Ale Draco, jak chce pomóc. - zamrugałam szybciej chcąc pozbyć się napływających łez. - Właśnie chodzi o to, że taki nie jesteś. Taki, jak teraz się zachowujesz.
- Skąd wiesz, jaki jestem? - syknął.
- Bo wiem, kim jest chłopak, którego pokochałam. - szepnęłam. - Daj mi sobie pomóc.
- Nie potrzebuje pomocy.
- Innych możesz oszukiwać, ale nie mnie! - wrzasnęłam. Uniósł brwi zdziwiony moim nagłym wybuchem. - Widzę, że czegoś mi nie mówisz. I to boli. To, kurwa, boli. Ukrywasz coś przede mną i jeszcze próbujesz wciskać mi jakieś słabe wymówki.
- Ty nic nie wiesz... - zaczął z zaciśniętymi zębami.
- To mi powiedz. Cholera, Draco! Czy jesteśmy w przedszkolu? - wykrzyczałam przez łzy.
- To ty mi powiedz. Nie mam obowiązku mówić ci wszystkiego. - krzyknął zaciskając dłonie w pięści.
Cofnęłam się i skuliłam w sobie.
- Myślałam, że mi ufasz. - szepnęłam patrząc na niego z niedowierzaniem.
- Mogę powiedzieć to samo.
- Czyli tak to się skończy, tak? - prychnęłam unosząc brwi ze zdumienia i patrząc w bok.
- Na to wygląda.
Znowu ta śmiertelna cisza. Jak ja jej nienawidzę.
- Świetnie. - szepnęłam zaciskając powieki spod których płynęły łzy.
- Cudownie. - powiedział chłodno chłopak.
- A byłam w stanie zrobić dla ciebie wszystko. Wszystko, rozumiesz? - wbiłam w niego szkliste spojrzenie.
Cisza.
- Vivian, to nie tak... - przejechał ręką po twarzy.
- Weź bądź już cicho. Zapomnij lepiej o tym wszystkim co było. Przecież o to właśnie ci chodziło. - mruknęłam mijając go.
- Vivian! - zawołał za mną.
Nie odwróciłam się, dusząc się płaczem.
![](https://img.wattpad.com/cover/167985442-288-k582703.jpg)
CZYTASZ
Consequences | Draco Malfoy
FanfictionKiedy wpadniesz w ramiona miłości, możesz stracić wszystko. Odważysz się? Kochający brat, wpierający rodzice, lojalni przyjaciele. Czy to wszystko może legnąć w gruzach przez zadurzenie się w pewnym chłopaku i ciąg niefortunnych zdarzeń? Opowiadanie...