Tak jak wcześniej myślałam - na święta zostaję w Hogwarcie. Ostatnie tygodnie dłużyły się niemiłosiernie. Od kłótni z Draco robiłam wszystko, żeby widywać go jak najmniej. Cały czas się do niego nie odzywałam i unikałam jego spojrzeń. To cały czas bolało.
Całe szczęście znalazłam wsparcie u brata i jego dziewczyny. Darya okazała się być bardzo sympatyczna i szybko ją polubiłam.Dziś do domów wyjeżdżali ostatni uczniowie, w tym Pansy.
- Jak się czujesz z tym, że zostajesz? - zapytała mnie przyjaciółka, gdy pomagałam jej się pakować.
- Jakoś nie obchodzi mnie to. I tak nie jestem w świątecznym nastroju. - odpowiedziałam obojętnie.
- Oj Viv. - westchnęła. - Nie chcę nic mówić, ale powinnaś to wszystko jeszcze raz przemyśleć, tym razem na spokojnie. Jest dużo rzeczy, których nie zauważasz.
Myślałam chwilę nad jej słowami.
- Wiesz, nie pochwalam całej tej sytuacji. - powiedziała, gdy nic nie odpowiedziałam. - I też jestem wkurzona na Dracona za jego zachowanie, ale porozmawiaj z nim.
- Że co mam zrobić? - zaśmiałam się ironicznie. - Ciebie chyba powaliło.
- Mówię poważnie. Nie uciekaj przed problemami, bo w końcu one ciebie dogonią.
Pansy i jej życiowe mądrości.
- Zobaczę co da się zrobić. - przewróciłam oczami.
Brunetka zamknęła ostatnią walizkę.
- To będę już iść. Rodzice będą czekać na mnie przy wejściu.
Uściskałam ją mocno.
- Wesołych świąt. - powiedziałam.
- Wesołych świąt. Posłuchaj moich rad, a wszystko się wyjaśni i naprawi. Zaufaj mi. - uśmiechnęła się tajemniczo i wyszła z komnaty targając za sobą wielkie walizki.
Siadłam na skraju swojego łóżka.
A więc zostałam sama.
Wszystkie dziewczyny wyjechały na święta, więc miałam całe dormitorium dla siebie.
Chcąc uniknąć zanudzenia się na śmierć wyszłam z pokoju, żeby znaleźć sobie jakieś zajęcie.
W pokoju wspólnym było tylko sześć osób, w większości z młodszych roczników.
Nie chciałam cały czas siedzieć z Newtem. Miał swoje sprawy i życie, nie musiał przecież cały czas mnie niańczyć.
Chodziłam po opustoszałych korytarzach zatapiając się we własnych myślach.
Po drodze liczyłam okna, płytki na podłodze i inne mijane obiekty. Przez nudę ludzie robią dziwne rzeczy.
- To wszystko wina Pottera. - usłyszałam głos przez który zapominałam jak oddychać. Co ten debil tu robił? - Przez niego Cedrik Diggory nie żyje. - z kim on rozmawia?
Wyjrzałam zza ściany na korytarz z którego dochodził monolog.
Malfoy był sam.
Po chwili zrozumiałam wszystko.
Dekret 41. Uczniom nie wolno rozmawiać o przykrych wydarzeniach z ubiegłego roku. Każdy, kto będzie to robił, będzie ukarany.
- Panie Malfoy, proszę się zatrzymać z własnej dobroci. Inaczej będę zmuszona użyć pewnych środków. - zapiszczała landryna, która najwyraźniej weszła na korytarz na którym znajdował się blondyn.
To znaczy, że pomimo muru, który między nami powstał on nadal bierze udział w naszej akcji. Ależ to szlachetne z jego strony.
Z moich ponurych myśli wyrwał mnie nagły upadek do tyłu.
- Oh, i panna Scamander też się znalazła. Cudownie. - Dolores wyszczerzyła się wrednie.
Malfoy, który na mnie wpadł podczas próby ucieczki wstał z ziemi i podał mi dłoń, którą zignorowałam. Przecież umiem sama wstać.
- Pani profesor, ja nic nie robiłam. Nie tym razem. - próbowałam się wytłumaczyć.
- Doprawdy? To wtedy co pani tu robi, panno Scamander? - uśmiechnęła się sztucznie i wyjęła różdżkę.
- Opuściliście wszystkie szlabany, których uzbierało się już całkiem sporo. Do końca życia nie wyjdziecie z mojego gabinetu. - kontynuowała. - Jednakże, ufam iż jesteście po prostu zagubieni i nie wiecie co robicie, łamiąc moje zasady. Jedno malutkie zaklęcie powinno was oduczyć chuligańskich zachowań.
Uniosła różdżkę i wycelowała ją we mnie. Strach sparaliżował całe moje ciało. Nie wiedziałam co ona planuje zrobić.
- Crucio! - powiedziała spokojnie, jakby to było zwykłe zaklęcie typu alohomora, uśmiechając się szyderczo, jakby torturowanie ludzi sprawiało jej przyjemność.
- Nie! - ryknął Draco rzucając się przede mnie w ułamku sekundy.
Czerwony strumień z różdżki trafił w chłopaka. Cały korytarz wypełniły krzyki Malfoya, który zginał się w bólu na podłodze.
- Niech pani przestanie! - wołałam przez łzy. - To nie legalne, ministerstwo się o tym dowie!
Po około dwóch minutach przestała tortury Dracona.
- Może to was nauczy posłuszeństwa. - rzuciła odchodząc.
Uklękłam przy Malfoyu i kompletnie nie wiedziałam co zrobić.
Chłopak był jeszcze bledszy niż zazwyczaj. Cały był oblany potem i oddychał nierównomiernie.
- Jestem przy tobie, już dobrze. - pogładziłam go lekko po włosach. Już zapomniałam jak to jest móc go dotknąć.
Nie widziałam innego wyjścia niż o własnych siłach zanieść go do lochów Slytherinu.
Objęłam swoją szyję jego ramieniem i uniosłam go, przyjmując jego ciężar na mnie.
Nie było łatwo, ale dałam radę go donieść.
Ułożyłam go na kanapie w pokoju wspólnym. Moje plecy powitały to z ulgą.
Przyniosłam z dormitorium swój kocyk i przykryłam nim śpiącego albo nieprzytomnego blondyna. Ciężko było stwierdzić po tym co miało miejsce zaledwie kilka chwil temu.
Odgarnęłam mu włosy z czoła. Wyglądał tak spokojnie i niewinnie.
Przyłapałam się na patrzeniu na niego sekundę dłużej niż powinnam.
Otrząsnęłam się i nie mając właściwie nic innego do roboty sięgnęłam po podręcznik do eliksirów.
Usiadłam przy kanapie na której leżał Draco i oparłam się o nią plecami i zatopiłam się w lekturze.
Minęło może pół godziny, kiedy moje powieki zaczęły opadać, a już po chwili zasnęłam.Poczułam czyjeś dłonie gładzące mnie po włosach. Z każdą chwilą rozbudzałam się coraz bardziej i docierało do mnie coraz więcej.
Draco. Umbridge. Cruciatus.
Otworzyłam gwałtownie oczy i odsunęłam się od kanapy na której leżał już przytomny Malfoy.
- Jak się czujesz? - zapytałam.
- Nie najlepiej. - odpowiedział.
Próbował usiąść, ale syknął z bólu przy pierwszym ruchu.
Pomogłam mu się podnieść do pozycji siedzącej, uważając aby nie zrobić mu większej krzywdy. Usiadłam obok niego i głośno westchnęłam.
- Chyba musimy porozmawiać. - zaczęłam wspominając swoją wcześniejszą rozmowę z Pansy.
- Na to wygląda. - odrzekł Draco spoglądając na mnie.
- Wiem, jak to wszystko mogło wyglądać. Ale uwierz mi w to, co ci teraz powiem. - popatrzył na mnie.
Kiwnęłam lekko głową patrząc przed siebie.
Nie wiem czy byłam gotowa na tę rozmowę, ale chciałam mieć to wszystko już za sobą. Miałam dość unikania się, a po tym co teraz zaszło musimy się trzymać razem.
- Astoria trafiła na mnie i mówiła, że musi mi coś pokazać. Już od początku wiedziałem, że coś planuje. Wyprowadziła mnie na korytarz i mnie pocałowała. - przetarł twarz dłonią, jakby chciał wymazać tamto wspomnienie. - Byłem w szoku i nie wiedziałem co się dzieje. Zanim zdążyłem jakoś zareagować, pojawiłaś się ty. - skończył. - Byłem na siebie tak wściekły, że do tego dopuściłem. Przeze mnie wszystko się zniszczyło.
W mojej głowie pojawiły się dziesiątki pytań. Nie wiedziałam jak się zachować ani co powiedzieć.
- Powiedz coś, cokolwiek. - odezwał się błagalnym tonem.
- Przyrzekasz, że tak było i to wszystko wina Astorii? - odezwałam się drżącym głosem.
Podniosłam na niego wzrok. Jego oczy błyszczały od łez.
- Tak. Nigdy bym cię nie skrzywdził. Przecież znasz mnie. - musnął palcem brzeg mojej dłoni. Przeszył mnie przyjemny dreszcz.
Czyli była jeszcze dla nas nadzieja?
- Przepraszam. Powinnam na początku z tobą porozmawiać. Nie tylko ty zawiniłeś. - wyznałam cicho.
- Oh Vivian. - szepnął. Po policzkach pociekły mu łzy ulgi. - Czyli między nami już jest okej? - zapytał z nadzieją.
- To między nami kiedykolwiek było dobrze? - zaśmiałam się. Draco przewrócił oczami. - Pewnie, że tak. - odpowiedziałam na poprzednie pytanie i szeroko się uśmiechnęłam.
- Ym, mogę cię przytulić czy nadal wszystko cię boli? - zapytałam nie wiedząc co zrobić.
- Jest już lepiej, ale nadal nie czuje się najlepiej. Myślę jednak, że to by nawet mi pomogło. - uśmiechnął się łobuzersko i przyciągnął mnie do siebie.
Wtuliłam się w jego ciepły tors. Nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo mi tego brakowało przez te wszystkie tygodnie rozłąki.
- Dziękuje, że się mną zajęłaś, jak Umbridge... - zamilkł wymawiając nazwisko nauczycielki. - Gdyby nie ty pewnie dalej bym tam leżał.
- Nie masz za co dziękować. Kto by mnie wtedy denerwował, jakby coś ci się stało? - zaśmiałam się.
Blondyn prychnął.
- Jesteś nieznośna.
- Kto to mówi. - przewróciłam oczami.
- Ale wiesz co? Właśnie za to cię uwielbiam. - objął mnie mocniej i ucałował w głowę.
![](https://img.wattpad.com/cover/167985442-288-k582703.jpg)
CZYTASZ
Consequences | Draco Malfoy
FanfictionKiedy wpadniesz w ramiona miłości, możesz stracić wszystko. Odważysz się? Kochający brat, wpierający rodzice, lojalni przyjaciele. Czy to wszystko może legnąć w gruzach przez zadurzenie się w pewnym chłopaku i ciąg niefortunnych zdarzeń? Opowiadanie...