{21} I'll go with you

2.2K 115 91
                                    

Nie powiedziałam nic o porannym incydencie Pansy. Postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce, a nie wiecznie prosić przyjaciółkę o rady.

- Otwórzcie umysły! - wykrzykiwała co chwilę profesor Trelawney.

Siedziałam właśnie w sali od wróżbiarstwa, zanudzając się prawie na śmierć. Wróżbiarstwo definitywnie nie jest moją mocną stroną. 
Odwróciłam się i spojrzałam ukradkiem na Draco. Od naszej ostatniej rozmowy czułam, że można naprawić naszą relację. W życiu nie byłam tak ambitna, aby coś osiągnąć jak teraz. 

Chłopak był bardzo pochłonięty układaniem domku z kart do wróżenia. Blond grzywka opadła mu na oczy, przysłaniając je. W pewnej chwili odgarnął włosy z czoła i podniósł wzrok. Nasze spojrzenia na chwilę się spotkały, a po moim ciele przebiegł przyjemny dreszcz. Posłałam mu lekki uśmiech i odwróciłam się.

- Oboje zanieczyszczacie powietrze feromonami, że oddychać się nie da. - mruknęła Pansy i teatralnym ruchem pokazała jakby się dusiła.

Przewróciłam oczami i uśmiechnęłam się niewinnie pod nosem.

- Panie Malfoy, co pan widzi w kuli? - powiedziała Sybilla podchodząc do blondyna.

Znów odwróciłam się w jego stronę i parsknęłam cicho śmiechem widząc dezorientację na jego twarzy.

- Hmm, no więc... - zmarszczył brwi. - Widzę, yyy... siebie, wygrywającego puchar Quidditcha i wiwatujący tłum. - uśmiechnął się łobuzersko. - Dokładnie tak. Puchar i tłum. - wyszczerzył się dumny ze swojej zmyślonej przepowiedni.

- Oh, panie Malfoy. Takie przepowiednie często bywają przeciwieństwem tego, co nas faktycznie czeka. - kobieta poklepała go po dłoni i dramatycznie westchnęła. - Szkoda. 

Przechadzała się dalej po klasie i pytała innych uczniów, co widzą w swoich kulach, aż podeszła do mnie. 

- Kochanieńka, a ty co masz? - stanęła przy mnie.

Spojrzałam z niechęcią w szklany przedmiot.

- Nie wiem. - zmrużyłam oczy. - Widzę jakąś ciemną chmurę.

Podskoczyłam kiedy Trelawney jęknęła desperacko.

- Wygląda na to, że niedługo wydarzy się coś strasznego. - zawyła nad moim uchem.

Prychnęłam. Całe moje życie ostatnio przypomina jeden, wielki koszmar.

- Pamiętaj, żeby nie dać się mrocznym siłom a może uda ci się przeżyć. - zaszlochała i ruszyła zadręczać innych.

Po lekcji wyszłam pośpiesznie z sali.
- Vivian. - poczułam czyjąś rękę na ramieniu.
Odwróciłam się i zamarłam.
- Zostawiłaś podręcznik. - powiedział cicho Draco, patrząc mi w oczy.
Wzięłam książkę od chłopaka, ale nie odwróciłam wzroku ani nie ruszyłam się z miejsca. Staliśmy na korytarzu, patrząc na siebie i ciesząc się naszą obecnością.
- Zastanawiałem się czy... - zaczął.
- VIVIAN!
Odwróciłam się gwałtowanie. Zobaczyłam idącą w naszą stronę Daryę.
- Viv, czy... - spojrzała na stojącego obok mnie Malfoya. - A ten tu co? - rzuciła mu wściekłe spojrzenie.
- On tylko...
- A co cię to? - rzucił ostro.
Ugh, wyczuwam dramę. W sekundę atmosfera zgęstniała na tyle, że można by było ją kroić nożem.
- Bo najpierw zraniłeś ją, a teraz znowu kręcisz się przy niej? Na prawdę masz aż tak nudne życie, że jedynym zajęciem, które ci wychodzi to krzywdzenie innych?! - Diggory zaczęła podnosić głos.
- Darya, uspokój się. - poprosiłam błagalnie.
- O czym ty mówisz dziewczyno? Nie znasz prawdy, a oceniasz. Kto tu ma nudne życie. - prychnął. - Wpierdalasz się wszędzie, gdzie nie powinnaś!
Poczułam jak między młotem a kowadłem. Jedyne na co miałam teraz ochotę to zapaść się pod ziemię.
- Doprawdy? To nie ja mam na nazwisko Malfoy! - wykrzyknęła. - I nie ja jestem egoistycznym, aroganckim chujem!
- ODSZCZEKAJ TO W TEJ CHWILI SUKO. - krzyknął wytrącony z równowagi Draco, zaciskając dłonie w pięści.
- USPOKÓJCIE SIĘ OBOJE. - pisnęłam, nie mogąc dłużej tego znieść. - Zachowujecie się jak dzieci! Nawet gorzej.
Czyli co, nie mogę już nawet oddać ci podręcznika? - prychnął z rozżaleniem Malfoy.
-Nie to... - zaczęłam, ale Darya mi przerwała.
- Vivian chyba nie chcesz do niego wrócić? Wiesz co Newt o tym powie. Ogólnie nie jest to dobry pomysł. - rzuciła mu ponure spojrzenie.
- Na prawdę każdego tak bardzo interesuje moje życie, że nie pozwala mi podejmować własnych decyzji? - warknęłam mając powyżej uszu wtrącania się w moje życie. - A teraz, jeśli pozwolicie pójdę na lekcje. - dodałam nie mając ochoty na dalsze sprzeczki.

Uśmiechnęłam się ciepło do widocznie przygnębionego Dracona i udałam się do szklarni, gdzie odbywała się kolejna lekcja, którą było zielarstwo.

- Witam was na dzisiejszej lekcji. Dziś, będziecie się zajmować sadzeniem Asfodelusa. - zaczęła pani Sprout. - Zajmiecie się tym w parach...

Rzuciłam Pansy porozumiewawcze spojrzenie.

- ... w które ja was dobiorę. - dokończyła nauczycielka.

Właściwie nie miałam z tym problemu. Właściwie byłam lubiana wśród Ślizgonów.

- Parkinson z Carrow, Malfoy z Zabinim. - wygłaszała nauczycielka. - Scamander z Greengrass.

No świetnie. Poczułam jak w jednej chwili krew odchodzi mi z twarzy. Jeśli wyjdę z tej lekcji w jednym kawałku to to będzie cud.
Vivian, dasz radę. Jesteś dzielna. 

Podeszłam do naszego stanowiska, łudząc się, że takie myślowe zapewnienia w czymś pomogą.
Astoria nieudolnie próbowała założyć ogrodowe rękawice, ale jej szpony to utrudniały. Zaśmiała się cicho pod nosem jednych ruchem zakładając swoje.

- Z czego rżysz idiotko. - warknęła na mnie.

- Oho, uważaj, bo się  przejmę. Jeszcze tipsy ci odpadną. - mruknęłam i zabrałam się do pracy.

- To lepiej żebyś się przejęła. Dobrze ci radę, odpieprz się od mojego Dracusia.
Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Zamurowało mnie. Za kogo ona się ma?

- Chciałabyś. - odpowiedziałam krótko, grzebiąc w ziemi. - Co byś niby zrobiła kretynko? Rzuciła zaklęcie utraty włosów czy na wielkie pryszcze? Daruj sobie te gierki w zastraszanie. Nie masz do kogo się przyczepić o byle gówno, więc padło na mnie. Boli cię to, że twój Dracuś. - zrobiłam w powietrzu cudzysłów palcami. - Ma tak na prawdę na ciebie wyjebane. Zanim zaczniesz pluć jadem na innych spójrz na siebie, bo sama się wyniszczasz. - dodałam niewzruszonym tonem.

Twarz brunetki przybrała gwałtownie czerwony odcień. Chwilę patrzyła się na mnie, ogarniając co się właśnie stało. W pewnym momencie pociągnęła mnie mocno za włosy na co pisnęłam.

- Ty suko! - pisnęła ciągnąc mnie mocniej. - Cofnij to co powiedziałaś!

W desperackim akcie samoobrony rzuciłam jej w twarz mokrą ziemią. Wydała z siebie okrzyk i puściła moje włosy. W jej oczach ujrzałam prawdziwą furię. Już miała się na mnie rzucić z pięściami, gdy ktoś stanął między nami. 

- Zostaw ją. - powiedział lodowato Draco.

- Misiu ona się na mnie rzuciła! - zawyła teatralnie Astoria i próbowała objąć Malfoya, ale ten ją odepchnął.

- Skończ to pierdolenie. - warknął. - Widziałem wszystko.

- Czyli będziesz bronić to... to coś?! - wykrzyknęła z niedowierzaniem. 

- "To coś" nazywa się Vivian jakbyś nie wiedziała. I skończ to pierdolenie, twoje przedstawienie dobiegło końca.

Zanim Greengrass coś powiedziała, chłopak wziął mnie za rękę i wyszliśmy z pomieszczenia, uśmiechając się do siebie jak naćpani.

Hej wszystkim, zgadnijcie komu powróciła wena ❤️❤️❤️ mam nadzieję, że rozdział się podobał oraz zachęcam do zostawienia gwiazdki. I uwaga uwaga kochani, powracam do wstawiania rozdziałów dwa razy w tygodniu (środa i sobota)
Buziaczki ❤️❤️

Consequences | Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz