{15} That's what I like about you

2.8K 136 67
                                    

Obudziły mnie przedpołudniowe promienie słońca. Przeciągnęłam się leniwie i leżałam kilka dłuższych chwil wpatrując się w sufit.
- Mam chłopaka. - powiedziałam sama do siebie.
Nadal to do mnie nie dochodziło. Chodzę z  najbardziej pożądanym ślizgonem w całej szkole. Już mam przed oczami inne dziewczyny, które zabijają mnie wzrokiem.
Mimowolnie uśmiechnęłam się sama do siebie.
Wstałam i przebrałam się w luźny, świąteczny sweter i zwykłe, czarne jeansy. Doprowadziłam swoją twarz i włosy do porządku, po czym wyszłam z sypialni.
- No wreszcie, ile można spać kobieto. - przywitał mnie, bardzo optymistycznie, Draco.
Na jego uwagę prychnęłam pod nosem.
- A która godzina? - opadłam na miejsce obok chłopaka.
- Zaraz trzynasta. - powiedział rozżalony.
Wzruszyłam ramionami.
- Królowa musi być wyspana. - wytłumaczyłam udając wywyższający się ton.
- Królowa muszli klozetowej chyba. - mruknął pod nosem.
Wstałam i przesiadłam się na przeciwległy fotel.
- No Viv. - jęknął. - Nie obrażaj się.
Odwróciłam wzrok. Wow, ta ściana zawsze była taka interesująca?
- Viviaaaan. - powiedział śpiewanie i podszedł do mnie.
Ale ta ściana jest zajebista.
Draco nachylił się i musnął mnie w usta.
Przeniosłam na niego wzrok, starając się nie okazywać żadnych emocji.
- Scamander no. Nie obrażaj się, wiesz, że cię kocham.

Nie uzyskawszy odpowiedzi, zdesperowany Malfoy odwrócił się i ruszył z powrotem na swoje wcześniejsze miejsce.

- A ja kocham ciebie wkurzać. - powiedziałam wybuchając śmiechem, widząc jego minę.
- Debil. - chłopak rzucił we mnie poduszką.
Złapałam ją i odrzuciłam w niego, trafiając go w twarz.
Już po chwili rozpętała się prawdziwą wojna. Poduszki latały po całym pomieszczeniu, niekiedy zrzucając jakieś rzeczy ze stołów.
Biegłam za Draconem i rzuciłam poduszką, kiedy chłopak potknął się i wylądował na podłodze. Przewróciłam się o jego długie nogi i wylądowałam na nim, co powitałam z ulgą. Wolałam go zgnieść niż wylądować na twardej posadzce i przy moim szczęściu prawdopodobnie coś sobie zrobić.
Korzystając z chwili wtuliłam się w chłopaka. Jego dłonie spoczęły na moich plecach, lekko mnie obejmując.
Słyszałam bicie jego serca i czułam, jak oddycha.
Mogłabym przeleżeć tak cały dzień.
- Nie za wygodnie? - powiedział ze śmiechem. Od jego śmiechu zadudniło mi w uszach.
- Mogło być lepiej, ale jest tak w granicach tolerancji.
Nagle usłyszeliśmy, jak ktoś wchodzi do pomieszczenia. Szybko wstaliśmy z podłogi, co spotkało się ze zdezorientowanym spojrzeniem trójki drugoklasistów, którzy właśnie weszli.
- Co się tak gapicie? Nie macie nic do roboty? - warknął Draco.
Przejechałam wzrokiem po dzieciach i zauważyłam, że jedna dziewczynka płacze i trzyma się kurczowo za dłoń.
- Hej, coś się stało? - podeszłam do niej i kucnęłam.
- To przez tą nową nauczycielkę. Przyłapała Meredith na korytarzu po ciszy nocnej i kazała jej przyjść dziś na szlaban. - wyjaśnił jej kolega.
- Meredith? - zaczęłam jak najłagodniej jak potrafiłam. - Mogę? - wyciągnęłam rękę.
Przestraszona dziewczynka podała mi swoją dłoń, na której były wytłoczone krwawe słowa.
Nie będę chodzić w nocy po szkole.
Niespodziewanie Meredith wtuliła się we mnie i zaniosła się głośnym szlochem. Zaskoczona odwzajemniłam uścisk.
- Już dobrze, nic więcej ci nie zrobi. Obiecuję. - rzekłam do dygoczącej dziewczynki i poklepałam ją po plecach.
Kiedy sytuacja już się trochę uspokoiła, kiwnęłam do Dracona, żeby poszedł za mną i wyszłam.
- Wow, byłaś niesamowita. - wyznał.
Objął mnie ramieniem i pocałował w skroń.
- To nic takiego. - uśmiechnęłam się. - Teraz musimy w końcu coś zrobić z Umbridge.

Po drodze spotkaliśmy Daryę, której powiedzieliśmy, żeby przekazała Newtowi, aby szykował się do ostatniego kroku w naszym wspólnym planie.
Przyczaiłam się z Draconem pod gabinetem Dolores. Podstawiłam pod drzwi kilka kompletów fajerwerków Weasleyów.

Dekret 30
Zakazuje się używania produktów Weasleyów

Schowałam się za ścianą i machnęłam różdżką.
Pudełko pod drzwiami zaczęło syczeć, z każdą chwilą coraz głośniej. Później zaczął wydobywać się z niego gęsty, pomarańczowy dym.
Drzwi od gabinetu otworzyły się w tym samym momencie, w którym fajerwerki wystrzeliły i wypełniły cały korytarz setkami barw.
- Kto to zrobił!? - wykrzyknęła ropucha, wychodząc z deszczu iskier.
- Scamander. - wycedziła przez zęby. - Teraz już się nie wymigasz od kary. - na jej usta wkradł się koślawy uśmieszek.
- Pani profesor, ja to zrobiłem. Ona tylko przechodziła. - powiedział Draco.
Na twarzy ropuchy błądziło chwilowe zagubienie.
- Nie obchodzi mnie to. Oboje zostaniecie odpowiednio ukarani.
Wycelowała różdżkę we mnie.
- Cruc... - ryknęła, ale przerwała, kiedy została powalona na ziemię przez Dracona.
- Petrificus totalus! - krzyknęłam, mierząc z różdżki w Umbridge.
W jednej chwili przestała się szamotać i znieruchomiała.
- Nic ci nie jest? - zapytałam blondyna, pomagając mu wstać.
- Nie, a tobie? - zapytał przeczesując palcami włosy.
- Nie, dzięki tobie. Kolejny raz mnie uratowałeś. - zaśmiałam się. - Bez ciebie już dawno wąchałabym kwiatki od spodu.
- Nie przesadzaj debilu, nawet tak nie mów. - powiedział. - Chodź, spędźmy ostatni dzień razem, bo jutro już wracają ze świąt. - pociągnął mnie za rękę w głąb korytarza, zostawiając sparaliżowaną nauczycielkę na korytarzu.

Po kilku minutach dotarliśmy na szczyt Wierzy Astronomicznej. Nie miałam pojęcia co można tam robić, oprócz skoczenia i zabicia się.

- Po co my tu... - zaczęłam, ale umilkłam. Na posadzce był rozłożony koc, wokół poduszki i kilka wiszących w powietrzu świeczek. 

- Trochę zajęło mi ogarnięcie tego, aby McGonagall mnie nie przyłapała, ale się udało. - zaśmiał się nieśmiało, przyglądając się mojej reakcji.

Gdy usiedliśmy, blondyn od razu wręczył mi talerz z dwoma kawałkami mojego ulubionego czekoladowego ciasta.

- Tylko dwa? - powiedziałam rozżalonym tonem.

- Wiesz ty co? - prychnął, biorąc ode mnie ciasto.

- Żartowałam debilu. - zaśmiałam się i poczochrałam mu włosy. - Oddaj ciasto. - wyciągnęłam rękę, a Draco przybił mi piątkę. - Nie chcesz po dobroci to wezmę siłą. - prychnęłam i zaczęłam walić go pięściami.

- Uspokój się dzikusie. - zaśmiał się i oddał mi talerz. - Komicznie wyglądałaś. Jak wściekły zajączek, któremu zabrano marchewkę.

Przewróciłam oczami i zajęłam się jedzeniem. Po paru minutach po cieście nie było śladu. Odstawiłam talerz na podłogę, a do mych uszu dobiegł śmiech Dracona.

- Śmieszy cię coś, Malfoy?

- Twój czekoladowy wąs. - wydusił przez śmiech.

Szybko wytarłam usta dookoła, śmiejąc się z siebie.

- Jeszcze tu masz trochę. - skomentował.

Przybliżył się do mnie i położył dłoń na moim policzku. Przejechał kciukiem po kąciku moich ust, ścierając mi resztki czekolady. Mimo chłodnej temperatury czułam ogień na skórze, jak i w środku. Zbliżyłam twarz do jego twarzy i złączyłam delikatnie nasze wargi. Z każdą chwilą pocałunek stawał się coraz bardziej zachłanny. Odczepiłam się od niego i szeroko uśmiechnęłam. 

Popatrzyłam przed siebie i z trudem powstrzymałam okrzyk zachwytu. Słońce zaczynało zachodzić i malowało niebo swoimi ostatnimi promieniami. Odcienie pomarańczu, różu, żółci i czerwieni przeplatały się tworząc najpiękniejszy widok jaki kiedykolwiek widziałam.

- A więc się podoba? Taka mała niespodzianka. - mruknął Draco widząc moją zachwyconą minę. 

- Jest przepięknie. - przyznałam nie odrywając wzroku od nieba.

- Ten zachód to nic w porównaniu z prawdziwym skarbem, który tu jest. - objął mnie ramieniem, a moje poliki oblał rumieniec.

- Kto by pomyślał, że Draco Malfoy potrafi być miły i romantyczny. 

- Mówię o sobie idiotko. - powiedział z przerażającym spokojem. - Żartuję. - dodał po moim zdezorientowanym spojrzeniu. - Potrafię tylko dla tych, dla których warto. 

Zaczekaliśmy aż słońce do końca zajdzie, po czym powoli wróciliśmy do lochów Slytherinu.

- Było dziś bardzo sympatycznie. - uśmiechnęłam się szeroko. - Dziękuję.

- Też dziękuję, było cudownie, a wiesz czemu? Bo spędziłem ten dzień z najcudowniejszą osobą w całym Hogwarcie. - podszedł bliżej i splótł nasze palce.

- Mówisz tak, bo Astorii nie ma. - zaśmiałam się, zadzierając głowę, żeby spojrzeć mu w oczy.

- No tak, przecież to moja dziewczyna. - powiedział poważnie, ale jego kąciki ust drgnęły od wstrzymywanego śmiechu.

- Upośledzona. - powiedziałam.

- Żałosna. - rzucił Malfoy w tej samej chwili. 

Wybuchnęliśmy cichym śmiechem.

- Dobranoc Draco. - wtuliłam się w niego. - Kocham cię.

- Dobranoc Vivian. - odwzajemnił uścisk. - Ja ciebie też.

Oderwałam się od niego i cmoknęłam w usta, po czym udaliśmy się do swoich dormitoriów. 

Witajcie czarodzieje!
Rozdział pojawił się wcześniej niż planowałam, ponieważ mam pewne info.
Ostatnio wena mi nie dopisuje i z trudem pisze następne rozdziały, więc chwilowo wstrzymuje ich dodawanie.
But don't worry, nie potrwa to długo 💕

Consequences | Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz