Sześć dni później.
Skończyłam już pisać matury, a jedyne, co mi zostało, to dwa egzaminy ustne- z języka polskiego i angielskiego. W sumie, nie było tak źle, jak myślałam. Język polski na podstawie był naprawdę prosty, a na rozszerzeniu miałam dużo szczęścia- trafiłam na bardzo dużo rzeczy, które dobrze pamiętałam. Matematyka to dla mnie wielka niewiadoma i nie chciałam sprawdzać w internecie odpowiedzi.
Niech się dzieje wola nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba.
Za to język angielski, zarówno na podstawie, jak i rozszerzeniu poszedł mi świetnie. Czyli dokładnie tak, jak się spodziewałam. Z wosu również jestem zadowolona, ale nie chciałam sprawdzać odpowiedzi. Przecież już żadnej nie zmienię, a tylko będę się niepotrzebnie stresować, że coś miałam źle. A stres jest ostatnim, czego mi teraz potrzeba.
Zaparkowałam samochód pod jedną z łodzkich galerii. To właśnie od popularnej Manufaktury miałyśmy zacząć naszą zakupową wyprawę. Weszłyśmy do środka od strony rynku, od którego jak zwykle nie mogłam oderwać oczu. Fontanny po obu stronach placu, niedawno usypana sztuczna plaża oraz piękno tych starych, ale niezwykle zadbanych budynków. Ponadto najróżniejsze restauracje, których było tyle, że każdy bez większego problemu mógł znaleźć coś dla siebie. To wszystko składało się na urok i unikatowość tego miejsca.
Kiedy przekroczyłyśmy próg budynku, w którym mieściła się zdecydowana większość sklepów przez chwilę nie wiedziałam, w którą stronę iść. Było tak dużo miejsc, do których chciałam wejść. Spojrzałam tylko na Agatę, która od razu domyśliła się, jaki mam problem.
-Chodź- powiedziała krótko, po czym złapała mnie za rękę i pociągnęła delikatnie za sobą.
Mam nadzieję, że wie gdzie idzie.
Pierwszym sklepem, który odwiedziłyśmy był Van Graaf. Później nie patrzyłyśmy już na loga wiszące nad kolejnymi pomieszczeniami, do których wchodziłyśmy, a jedynie na ich wystawy. Takim sposobem po paru długich i wyczerpujących godzinach, spędzonych na chodzeniu po galerii i odwiedzaniu sklepu po sklepie wreszcie obeszłyśmy oba piętra. Robiłyśmy zakupy zarówno w sklepach z ubraniami, jak i tych z biżuterią czy kosmetykami, a nawet i z elektroniką. Krótko mówiąc, byłyśmy chyba wszędzie, gdzie się dało- od zwykłych sieciówek po ekskluzywne sklepy.
Zapakowałyśmy wszystkie nasze torby do mojego samochodu i ruszyłyśmy dalej. Wpadłyśmy na chwilę do Galerii Łódzkiej i do Pasażu Łódzkiego, bo tam znajdowało się kilka sklepów, których nie było w Manufakturze, a miałyśmy je na naszej liście. Były to jednak krótkie przystanki, ponieważ miałyśmy zamiar odwiedzić jeszcze Warszawę, a dokładniej Galerię Mokotowską.
Jechałam autostradą dość szybko, starając się nie spowalniać ruchu, choć nie czułam się jeszcze za kółkiem na tyle pewnie, by wciskać padał gazu tak mocno jak niektórzy. Przy najbliższym stopie zjechałyśmy do McDonald's, żeby zjeść obiad i chwilę odpocząć.
No dieta cud, nie powiem.
Gdy skonsumowałyśmy posiłek i rozprostowałyśmy trochę nogi na świeżym powietrzu, znów wsiadłyśny do mojego złotobrązowego Audi i ruszyłyśmy w dalszą drogę. Na całe szczęście, nie było już daleko. Jedynym minusem było to, że musiałyśmy przejechać jeszcze przez część Warszawy, a chyba nie muszę nikomu mówić, jaki jest ruch na drogach w stolicy w sobotnie popołudnie. Kiedy jednak w końcu przedarłyśmy się przez zatłoczone miasto, odwiedziłyśmy kilka firmowych sklepów, w których zrobiłyśmy niemałe zakupy.
Aż w końcu pojawił się on.
Dior.
Weszłam do sklepu i jak urzeczona przeglądałam kolejne półki. Byłam oczarowana zapachami, które miałam możliwość powąchać, a także gamą kolorystyczną paletek cieni do powiek oraz pomadek do ust. Podziwiałam wszystko jak urzeczona i zdecydowanie mnie poniosło. Wybrałam tyle rzeczy, że nawet nie chcecie wiedzieć, ile w końcu na to wszystko wydałam. Kiedy Agata wreszcie mnie znalazła, było to w momencie płacenia rachunku. Spoglądała w milczeniu raz na mnie, raz na cyferki, które wskazywała kasa fiskalna. Gdy tylko wzięłam od przemiłej pani ekspedientki rachunek, zostałam siłą wyciągnięta z butiku i skarcona przez młodszą przyjaciółkę.
CZYTASZ
I M P O N D E R A B I L I A
Fanfictionimponderabilia- rzeczy nieuchwytne i niedające się dokładnie zmierzyć lub obliczyć, mogące jednak wywierać wpływ na jakieś sprawy