2 czerwca
-...Dlatego właśnie mówiłem, że już powinniśmy zacząć. Przecież później się ni chuja nie wyrobimy z tym wszystkim.
- Tym bardziej, że Que nie ma całego kawałka, tylko jakieś nędzne fragmenty.
- Wypraszam sobie! Żadne nędzne. Poza tym, pisanie idzie mi całkiem dobrze.
- Jeden wyraz na dzień określasz jako „całkiem dobrze"? Nigdy jeszcze chyba tak słabo ci nie szło, bracie.
- Chcesz się zamienić?! Zobaczymy jak tobie będzie szło.
- To nie ja jestem raperem. Forest specjalnie tu przyjechał, a ty fochy zaczynasz strzelać. Weź się za to porządnie i przestań zachowywać się jak pizda.
Słyszę tylko trzaśnięcie drzwiami, a chwilę później krzyki dochodzące z zewnątrz. Wśród nich mogę rozpoznać chyba wszystkich rozmówców Kuby. Znam już trochę jego charakter, więc domyślam się, że musi być teraz sfrustrowany i z pewnością resztki weny, które miał, już go opuściły. Choć bardzo denerwowało mnie jego zachowanie i to nie tylko w stosunku do mnie, postanowiłam się wybrać do sąsiadującego pokoju, by zobaczyć, jak ma się Que.
Delikatnie pukam do drzwi i wchodzę, nie czekając na odpowiedź.
- Słyszałam was i przyszłam zapytać... wszystko okej?- zagaduję nieśmiało.
Gwałtownie podnosi głowę i patrzy na mnie wielkimi oczami.
Jakby ducha zobaczył normalnie.
- Coś ze mną nie tak?- pytam, gdy wciąż nie uzyskuję od niego odpowiedzi.
Kuba otrząsa się z transu i wstaje z krawędzi łóżka, na której siedział. Podchodzi do mnie, staje bardzo blisko.
Wręcz za blisko.
Odgarnia kosmyk włosów, który opadł mi na twarz i zakłada mi go za ucho. Swoją dłoń wciąż trzyma na moim policzku, ale już chwilę później gwałtownie ją odrywa, zupełnie jakby moja skóra go parzyła. Przekręca głowę.
- Nie potrafię cię rozgryźć. Jednego dnia dajesz mi w twarz, później nie zamieniamy ze sobą słowa, a teraz przychodzisz do mnie autentycznie zainteresowana, czy wszystko u mnie w porządku. Nie rozumiem, co tobą kieruje, dziewczyno.
- Dobre serce- ucinam jego wypowiedź- Ale najwidoczniej niepotrzebnie się go tak słucham. Sama nie wiem, po co tu przyszłam, najwidoczniej źle zrobiłam.
Odwracam się na pięcie i dziarsko maszeruję przed siebie z zamiarem opuszczenia pokoju Kuby.
- Zależy ci- rzuca.
Znów odwracam się, patrzę na niego. Jestem zszokowana jego słowami, nie mam pojęcia, na jakiej podstawie wysnuł takie wnioski.
- Słucham?
- Zależy ci na mnie.
- Słuchaj, ja...
- Nie, to ty mnie słuchaj- przerywa mi- Zależy ci na mnie i nie próbuj się dłużej wypierać. Inaczej olałabyś mnie już wtedy, kiedy przyszedłem obudzić o chuj wie której rano tylko po to, żeby zabrać cię na jakąś durną wycieczkę. I wcale nie zabolałoby cię nic z tego, co o tobie powiedziałem. Więc, jak sama widzisz, twoje zachowanie mówi samo za siebie. Może i zależy ci też na Krzychu, nie wiem, ale on poza tobą świata nie widzi. Dlatego, ze względu na niego, nie zamierzam już wchodzić wam w paradę. Ale zapamiętaj sobie, że samą siebie możesz oszukiwać, mnie już nie- wpatruje się we mnie, a ja stoję oszołomiona- Ale wracając do twojego pytania- wszystko okej, poza tym, że nie mam koncepcji na piosenkę- dopowiada, udając niewiniątko.
CZYTASZ
I M P O N D E R A B I L I A
Fanfictionimponderabilia- rzeczy nieuchwytne i niedające się dokładnie zmierzyć lub obliczyć, mogące jednak wywierać wpływ na jakieś sprawy