chapter twenty three. the library

161 17 5
                                    

4 czerwca

- Mówię ci, to wszystko jest niesamowicie pokręcone- śmieję się, chwytam drink stojący na stoliku obok i robię duży łyk.

- Z nimi wszystko wydaje się pokręcone. Podziwiam cię, ja bym po tygodniu miała ich wszystkich dość- Lusia wtóruje mi między jednym a drugim łykiem Sex on the beach.

- Są specyficzni, każdy ma swoje dziwactwa, co nie? Ale ja też mam ich dużo- wzruszam ramionami.

Ktoś zasłania mi słońce, zerkam więc z nieskrywaną niechęcią w górę. Nad sobą widzę postawnego mężczyznę w białym polo i z okularami przeciwsłonecznymi na nosie. Uśmiecha się, a mnie momentalnie razi odbicie ze złotej nakładki na zęby.

- Co chciałeś, miss odpustu?

- Bardzo zabawna jesteś, serio- prycha- Pogadać chciałem. Można cię porwać?

- No nie wiem. Lusia?

- No wiesz, Kuba, jesteśmy w trakcie rozmowy... Chyba nie mogę ci jej oddać, przykro mi- zgrywa się.

- Dobra, dobra, będziecie miały jeszcze mnóstwo czasu na te babskie ploty. Złaź.

Jeszcze nawet nie skończył mówić, a już ściągnął mnie z leżaka i prowadził w głąb willi.

- Jesteś bardzo delikatny, wiesz idealnie, jak obchodzić się z kobietą. No normalnie taki mężczyzna jak ty to prawdziwy skarb. Róża na polu pełnym chwastów.

Wyrywam mu się i masuję nadgarstek, który do tej pory Grabowski dość mocno ściskał. Zastanawiam się, gdzie idziemy, bo nie zdążyłam dokładnie poznać rozkładu całego budynku.

A jest gigantyczny.

Suniemy korytarzami, których ściany są pokryte obrazami oprawionymi w stare, grube ramy. Zdają się one nigdy nie kończyć. Zupełnie jakbyśmy błądzili w labiryncie.

Oby nie było tu Minotaura.

A może to Que jest Minotaurem?

Chyba brakuje mu rogów.

Zatrzymujemy się w końcu przed olbrzymimi, dębowymi drzwiami. Kuba otwiera mi drzwi, pozwala mi wejść do pomieszczenia przed nim. Moim oczom ukazuje się przytulny pokój z kominkiem. Jest inny niż większość pomieszczeń w domu, one są raczej nowoczesne. Ten za to jest pełen drewna, misternych zdobień i...

Książek!

Raj. Przynajmniej jak dla mnie. Kuba doskonale wiedział co robi przyprowadzając mnie tutaj.

Chryste, przecież ja stąd już nie wyjdę.

Zaczęłam przechadzać się między masywnymi regałami. Muskałam palcami grzbiety książek. Było dużo pozycji po angielsku, które mogłabym przeczytać, ale sporo było też w innych językach, które już niekoniecznie znałam. Jak zahipnotyzowana przeglądałam zbiór, próbując wychwycić to, co może mnie zaciekawić. Dodatkowo z nieskrywaną przyjemnością wdychałam zapach tych wszystkich książek, który unosił się dookoła.

Nagle usłyszałam za sobą ciche chrząknięcie.

No tak, Kuba pewnie ciągle tu jest.

I M P O N D E R A B I L I AOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz