27 maja, Gotebörg
Stoję pod drzwiami jej pokoju i zastanawiam się czy wejść. Chodzę w kółko intensywnie myśląc.
Co jeśli mnie wyśmieje?
Albo wyśmieje i wyrzuci z pokoju?
Cholera, co jest z tobą?
No, w końcu raz kozie smierć.
Delikatnie pukam do ciemnych, masywnych drzwi i pozwalam je sobie uchylić. Czarnowłosa dziewczyna nadal smacznie śpi. Na całe szczęście, jej blond przyjaciółka też. Niemal na palcach podchodzę do łóżka, staram się stąpać jak najciszej. Robię głęboki wdech i potrząsam lekko ramieniem Werki. Ta mruczy coś niewyraźnie pod nosem i przewraca się na drugi bok.
Myślałem, że pójdzie mi lepiej.
Robię jeszcze raz to samo, szepcząc do niej, by wstała. Znowu coś cicho odpowiada, jednak tym razem wyłapuję pojedyncze słowa- „spać", „chwila", „spokój".
Rannym ptaszkiem to ona nie jest.
Nie daję za wygraną i teraz jestem bardziej stanowczy. Działa i dziewczyna już po chwili przeciera zaspane oczy. Patrzy się na mnie, mruga parę razy, aż w końcu szczypie się w ramię. Unoszę brew w pytającym geście.
-Czy możesz mi powiedzieć, co ty tu robisz i czemu zakłócasz mój sen?
Czy kobiety nie mogą być prostsze w obsłudze?
-Ubieraj się, zabieram cię gdzieś.
Patrzy na mnie zszokowana. Nie rusza się z łóżka i zaczynam się już na prawdę niecierpliwić. Specjalnie to wszystko zaplanowałem, w dodatku jeszcze zanim przylecieliśmy do Szwecji. To miała być taka super niespodzianka, myślałem, że będzie bardziej podekscytowana. Nie musi mi się rzucać na szyję i mnie obcałowywać. Rozumiem, że nie każdy lubi budzić się przed siódmą rano, ale wystarczy, żeby wstała z łóżka i się naszykowała. Doceniła, albo chociaż udawała, że docenia, mój wysiłek.
No dobra, to nie było takie trudne do zrobienia.
Ale pomyślałem o niej, okej?
Odchrząknąłem, patrząc na nią dość wymownym wzrokiem. Dziewczyna otrząsnęła się i zaczęła powoli zbierać się z łóżka.
-Zaczekam w salonie. Tylko nikogo nie obudź- zostawiłem ją, niech się szykuje w spokoju.
Pewnie trochę jej to zajmie.
Siadam na dość dużej, beżowej sofie i kładę nogi na szklanym stoliku, który koło niej stoi. Staram się odprężyć, rozluźnić, ale wciąż jestem spięty. Dalej stresuję się tym, jak potoczy się ta cała wycieczka. Chcąc już przestać o tym myśleć, chwytam w dłoń pilota, którego wygrzebałem gdzieś z poduszek i włączam plazmowy telewizor wiszący na ścianie. Znajduję kanał z muzyką, bo to najprawdopodobniej jedyny, na którym cokolwiek zrozumiem.
Ten szwedzki bełkot jest nie do wytrzymania.
Przymykam powieki. W tle leci amerykański rap, a słuchanie rapu w jakiejkolwiek postaci najczęściej mnie uspokaja. Tym razem jednak moje myśli krążą wokół dzisiejszego dnia i tego, co zaplanowałem dla Werki. Obmyślam naprędce plan awaryjny, gdyby jednak ten główny okazał się dla niej niezbyt porywający. Chociaż z tego co zauważyłem, to lubi przebywać na świeżym powietrzu, w dodatku w ciszy i spokoju.
To tak jak ja, nawiasem mówiąc.
Zerkam na plecak leżący obok mnie i na wszelki wypadek sprawdzam po raz kolejny, czy wszystko spakowałem. Siedzę jak na szpilkach, czekając aż wyjdzie z pokoju.
CZYTASZ
I M P O N D E R A B I L I A
Fanfictionimponderabilia- rzeczy nieuchwytne i niedające się dokładnie zmierzyć lub obliczyć, mogące jednak wywierać wpływ na jakieś sprawy