chapter four. the one with the sleepless night

1.3K 61 46
                                    

-Na pewno nie chcesz żadnych leków?-spytał Krzysiek już chyba setny raz w ciągu ostatnich dziesięciu minut.

-Na pewno-uśmiechnęłam się słabo.

Wizja pozostania na noc w domu Krzycha mi się nie uśmiechała. Nie żebym go nie lubiła czy coś w tym stylu, po prostu czuję się niezręcznie po tym, co zaszło między nami w jego sypialni.

Mimo, że nie mam pojęcia, jak to nazwać.

Niby nic takiego nie zrobił i to w żadnym wypadku nie jego wina, że tak zareagowałam. Po tym, co przeżyłam jakiś czas temu jestem dość nieufna, jeśli chodzi o relacje damsko-męskie. A ta zdawała się posuwać na przód zbyt szybko.

A może to wszystko to były tylko moje urojenia?

Cóż, po dłuższym namyśle uznałam, że faktycznie tak musiało być. Bo niby dlaczego miałby interesować się kimś mojego pokroju, zupełnie zwyczajną dziewczyną z niedużego miasteczka położonego w centralnej Polsce, jeśli może mieć tajemniczą piękność ze zdjęcia?

Masz po prostu zbyt bujną wyobraźnię, Werka.

Zrezygnowana opadłam na łóżko. Tępo wbiłam wzrok w śnieżnobiały sufit, zastanawiając się nad moim nastawieniem względem Kondrackiego. Mężczyzna wyraźnie sie starał być miły, ale to prawdopodobnie przez jego nastawienie do świata oraz to, że skoro już nas biorą ze sobą, to musimy wytrzymać jakoś ten rok i się nie pozabijać. Z jednej strony czułam ulgę wynikającą z tego stanu rzeczy, jednak z drugiej- niemały zawód. Krzysiek jest bardzo przyjaźnie nastawioną do świata osobą, jest troskliwy, otwarty i tolerancyjny, a te cechy bardzo w ludziach ceniłam. Nietrudno spotkać się w obecnych czasach z uprzedzeniami ze strony innych. Ponadto, nie będę ukrywać, że podobał mi się.

Był przystojny jak cholera.

Boże kochany, i te jego dołeczki.

Zakryłam twarz dłońmi.

Nie, nie, nie, Werka. Nie możesz.

Odsunęłam od siebie wszystkie myśli o Kondrackim. Nagle usłyszałam wołanie Agaty z dolnego piętra mieszkania, która oznajmiała mi, że łazienka już jest wolna. Wzięłam do ręki leżącą obok mnie koszulkę z QueQuality, którą dał mi Krzysiek jako piżamę oraz kremowy ręcznik i skierowałam się po schodach w dół. Przyjaciółka, w przeciwieństwie do mnie, na zakupach kupiła sobie parę kompletów. Ja czekałam na kuriera z paczką, w której będą moje.

Przechodząc blisko drzwi sypialni właściciela mieszkania, w myślach modliłam się, żeby z niej nie wychodził.

Chyba ktoś tam na górze mnie wysłuchał.

Weszłam szybko do wielkiej łazienki i zdjęłam z siebie ubrania. Skierowałam się pod prysznice i odkręciłam jeden z kurków. Poczułam spływającą po mnie gorącą wodę i mimo, że parzyła moją skórę, nie zmieniłam jej temperatury. Chciałam pozbyć się wszystkiego, co mnie dręczyło, oczyścić umysł. Po raz kolejny łudziłam się, że wszystko, co złe spłynie ze mnie wraz z wodą.

Wtarłam we włosy szampon, który znalazłam, a w ciało jakiś żel. Nie ukrywam, że zapachy były nieziemskie i gdybym była facetem, ukradłabym Krzyśkowi jedno i drugie. Kiedy już spłukałam z siebie pianę, zakręciłam kurek, wyszłam spod prysznica i owinęłam się szczelnie mięciutkim ręcznikiem. Po dokładnym wytarciu ciała, założyłam na siebie bieliznę i koszulkę Krzysztofa. Mimowolnie zaciągnęłam się jej zapachem.

Słodki Boże.

Próbując nie zwracać uwagi na cudowny zapach, rozczesałam włosy i umyłam zęby. Po tym zabrałam swoje rzeczy i skierowałam się w stronę mojej dzisiejszej sypialni. Mijałam drzwi pokoju Kondrackiego, gdy te otworzyły się gwałtownie i wpadłam na chłopaka.

I M P O N D E R A B I L I AOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz