Rozdział 16

46 2 0
                                    

-Nie możesz tam wejść.
-Dlaczego? Przecież to moja żona?
-To była twoja żona. Przewieźli ją gdzieś indziej. Dopilnuje, abyś nie mógł jej zobaczyć do pogrzebu.
-Dlaczego? Co ci nagle odbiło? Ona żyje!
Lucas zignorował mnie i poszedł dalej. Po chwili z sali wyszła pielęgniarka i zapytała się czy chcę zobaczyć moją córeczkę. Zgodziłem się . Kobieta zaprowadziła mnie i mojego brata do mieszczenia, z którego można było przez szybę oglądać niemowlęta. Wskazała na ostatnie dziecko leżące po prawej stronie i zostawiła nas. Chciałem ją wziąć w ramiona i przytulić. Pragnąłem móc na nią spojrzeć z bliska. Niestety nie było to możliwe.
-Nazwę ją Anastazja.
-A nie miało być Emily?
-Chce żeby nosiła jej imię.
-Zastanów się, bracie. Nadając dziecku imię po zmarłej osobie zrzucasz na dziecko ciężar, który sam nosisz w sobie po stracie ukochanej. To jest zarazem wyróżnienie i obciążenie. Musisz być tego świadomy.
Spojrzałem się na niego ze łzami w oczach i wyszedłem. Najcenniejsza dla mnie osoba umarła zostawiając mi po sobie skarb, który będzie mi za każdym razem o niej przypominał. Sekundy niczym wieczność zaczęły dłużyć się niemiłosiernie. Cała moja radość życie uleciała ze mnie niczym balonik i pofrunęła z nią do nieba. Zaczęła zżerać mnie tęsknota i żal. Chciałem znów zobaczyć jej bursztynowe oczy i móc ją przytulić. Spojrzałem na telefon z nadzieją, że zobaczę wiadomość i to wszystko okaże się jednym, wielkim, nieśmiesznym żartem. Niestety telefon milczał, jak zaklęty. Usiadłem na krawędzi drogi i zacząłem wspominać wszystkie najpiękniejsze dni, kiedy jej uśmiech rozgrzewał moje serce. Każda myśl o niej napełniała mnie coraz większym bólem. Kochałem ją najbardziej na świecie. Najgorsza była świadomość, że już nigdy ona nie będzie moja, że nigdy już nie powiem jej, jak bardzo ją kocham. Wiedząc jak wiele cierpienia jest jeszcze przede mną uśmiechnąłem się do siebie, ponieważ każda chwila spędzona z nią była tego warta. Możliwość poznania jej i pokochania była warta każdej ceny. Żałowałem, że mimo iż medycyna poszła do przodu to jeszcze nie wynalazła lekarstwa na ból po stracie ukochanej osoby. Wstałem i wróciłem do naszego mieszkania. Całą drogę przeszedłem pieszo. Musiałem ochłonąć. Usiadłem na naszym łóżku i wtuliłem się w pościel. Nadal czułem na niej zapach jej perfum, a minęło już sporo czasu odkąd była tu po raz ostatni. Otworzyłem szafę i przyjrzałem się jej ubraniom. Wyjąłem jej ulubiony niebieski podkoszulek i jej ukochaną czerwoną spódnicę, którą nakładała zawsze, kiedy odwiedzała swoich rodziców. Niestety były to tylko ozdobniki, które straciły swoją wartość razem z jej śmiercią. Najważniejsze w moich wspomnieniach były jej oczy i ciepły uśmiech. Moim ulubionym wspomnieniem było to, jak przygryza wargę. Zawsze uważałem to za urocze. Dotknąłem swoich ust, na których wciąż czułem dotyk jej delikatnych warg. Pogładziłem swoją rękę, wciąż czując jej dotyk. Nie mogłem się pogodzić z tym wszystkim. To nie mogła być prawda. Kilka minut później zadzwonił do mnie Thomas. Jego głos był bardzo szczęśliwy. Poinformował mnie, że Charlotte się obudziła. Pogratulowałem mu i rozłączyłem się. On nie rozumiał, że mój świat przestał istnieć, że odszedłem razem z moją Ann. Przez kilka następnych dni nie wychodziłem z mieszkania. Zacząłem dużo pić i szukać ukojenia w bezsensownym oglądaniu telewizji. Wyłączyłem telefon i przestałem istnieć dla świata. Któregoś dnia ktoś zaczął się dobijać do moich drzwi. Z wielką niechęcią wstałem je otworzyć. Mój brat od razu wparował do środka.
-Nie możesz się załamywać. Masz jeszcze Emily i mnie.
-Skąd wiesz, że jestem jej ojcem?
-Sam mówiłeś, że jesteś jej ojcem, bez względu na to, czy będzie twoją biologiczną córką.
-Mówiłem to, jak ona żyła.
-Swoim smutkiem nie przywrócisz jej życia. Masz całą zawaloną skrzynkę na listy. Przyniosłem ci kilka.-położył listy na stole- Poczytaj. Wróć do świata.
-Zajmij się Emily.
-Zajmę się nią, do czasu aż do nas wrócisz.
Thomas opuścił moje mieszkanie i znowu zostałem sam z tym wszystkim. Usiadłem na kanapie i zerknąłem na listy. Było tam pełno rachunków, propozycji kredytów i innych nieistotnych dla mnie rzeczy. Moją uwagę przykuł jeden z listów w błękitnej kopercie. Tylko jedna osoba wysyłała mi listy w takiej kopercie. Pomyślałem, że może dotarł z opóźnieniem. Bałem się go otworzyć, ale chęć poznania jej ostatnich słów była silniejsza niż strach. Na liście były ślady, jakby ktoś coś na niego rozlał. Możliwe, że Anastazja płakała pisząc ten list, a brzmiał on tak:
,, Drogi Christopherze,
Niedługo znów się zobaczymy. Nasza kochana Emily pcha się na ten świat, jak mało kto. Zapewne chce zobaczyć swojego najwspanialszego ojca. Proszę zajmij się nią pod moją nieobecność. Nie smuć się najdroższy, ponieważ nic mi nie jest. Przyjedź dzisiaj wieczorem do pobliskiej wsi i udaj się do domu na mokradłach. Nie mogę się doczekać, żeby Cię ujrzeć. Nie mów nikomu o tym liście.
Twoja Ann”
Pierwszo pomyślałem sobie, że ktoś robi sobie ze mnie żarty, ale później zacząłem rozważać opcję, że Anastazja jednak żyje. W końcu nie chcieli mi pokazać jej zwłok i odwlekali pogrzeb cały czas. Otrząsnąłem się i spakowałem kilka rzeczy do torby. Wróciłem się pieszo do szpitala i zabrałem z parkingu mój samochód. Wsiadłem do niego i z wielką determinacją pojechałem do pobliskiej wsi. Była to jedyna wieś, która posiadała mokradła. Zapytałem się mieszkańców, czy wiedzą gdzie jest dom na mokradłach. Jedne z nich zaprowadził mnie tam. Podziękowałem mu i usiadłem na jego werandzie. Czekałem cierpliwie, aż się ściemni. W pewnym momencie zauważyłem dwie zakapturzone postacie idące w moim kierunku. Wyjąłem kij baseballowy z torby i oczekiwałem na dalszy splot wydarzeń. Jedna z postaci zaczęła biec w moim kierunku. Podczas drogi spadł jej z głowy kaptur i odkrył jej twarz. Na ten widok rzuciłem kij na ziemię i zacząłem biec w jej stronę. To była moja ukochana. Wziąłem ją w objęcia i nie chciałem już nigdy jej puścić. Mężczyzna idący za nią zdjął kaptur i przerwał nam.
-Nie ciesz się tak. Posiedźcie chwilę razem i się zwijamy.
-Nie! Już nigdy mi jej nie odbierzesz Kilian!
-Ja ją tylko chronię! Z tobą grozi jej niebezpieczeństwo!
-Sam o nią zadbam!
-Nie kłóćcie się!-przerwała nam Ann- Z malutką wszystko ok?
-Tak, jest w naszej prywatnej klinice.
-W porządku. Frank myśli, że nie żyję, więc mogę ją zabrać.
-A co ze mną?
-Kilian on jedzie z nami. Nie chcę, aby znowu nas rozdzielono.
-My się tam we czwórkę nie zmieścimy.
-Zmieścimy się, zmieścimy. Po prostu zaczniesz spać na kanapie
-To ty spałeś w jednym łóżku z moją żoną?!
-To nie tak jak myślisz! Ja jej tylko pilnowałem.
-Zaraz zmyję ci z tej gęby uśmiech!
Podszedłem do niego i wziąłem go za karmany. Chciałem mu wybić zęby. Anastazja wepchnęła się między nas, po czym nas rozdzieliła. Spojrzała na mnie z dezaprobatą. Potem zaprowadziła mnie do samochodu, który był schowany w lesie. Wsiedliśmy do niego i czekaliśmy na Kiliana. Chłopak usiadł za kierownicą i ruszył. Po drodze dołączyła do nas doktor Hanna. Po dotarciu do kliniki musiałem wysiąść sam z samochodu i pójść odebrać Emily. Zapewniłem lekarza, że ze mną wszystko w porządku i zapewnię jej opiekę w domu. Lekarz zbadał mnie wzrokiem i zawołał pielęgniarkę. Zamienił z nią kilka słów, a następnie kobieta przyniosła mi moją córeczkę . Podała mi ją w nosidełku i życzyła miłego dnia. Pożegnałem ich i udałem się do samochodu. Na całe szczęście Emily spała całą drogę. Podróż trwała kilka godzin. Kilian podrzucił nas pod stary dom na środku niczego i pojechał. Anastazja zaprowadziła nas do środka i oprowadziła po nim, jak po swoim domu. Było w niej coś dziwnego, innego. Zastanawiałem się, czy to dalej kobieta, którą pokochałem. Pani doktor wydawała się być spokojna i jakby cała ta sytuacja nie była dla niej ani trochę dziwna. Lekarka poprosiła mnie, żebym zostawił ją samą z moim dziewczynami. Zgodziłem się i udałem się do salonu. Siedziałem tam i nie mogłem w to wszystko uwierzyć. Miałem nadzieję, że to nie jest tylko sen. Po kilku minutach pani Hanna wyszła z pokoju i pożegnała się ze mną. Zdziwiłem się, że już wraca. Dopiero kiedy wychodziła, zauważyłem Kiliana stojącego w drzwiach. Chłopak odprowadził ją wzrokiem. Było widać, że jest nieufny wobec ludzi. Potem zaczął mi się przyglądać niczym wrogowi na jego terytorium. Poczułem się jak jakiś szczur. Jego mroźne i podejrzane spojrzenie zmieniło się, kiedy Anastazja weszła do pokoju. Nagle zmieniło się w ciepłe spojrzenie, a jego oczy zaczęły błyszczeć. To stało się podejrzane. On czuł coś do mojej żony.

Obiecaj miOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz