Różnice

7K 359 199
                                    

Jadwiga Jabłońska

Siedziałam cała spięta na krześle przy drewnianym stole, po tym, jak całe moje życie się za waliło.

Oficer Krause wraz ze swoim kompanemsiedzieli po drugiej stronie, popijając koniak i rozmawiając o sprawach wojskowych. Pomimo tego, gdzie się teraz znajduje, cieszę się, że moja rodzina żyje. To jest dla mnie najważniejsze.

Oficer Abwehry, pomimo obserwuje go zaledwie od godziny, sprawiał wrażenie poważnego, eleganckiego, porządnego. Był zupełną odwrotnością swojego przyjaciela. Skryty, cichy. Obserwował mnie ukradkiem, słuchając uważnie potoku słów lecącego z ust kompana.
Pomimo tych cech jakimi się odznaczał i zachowania mnie przy życiu, okropnie się go bałam. Bałam się tej dwójki. Oczywiście strach w stronę okupanta jest rzeczą jak najbardziej naturalną, ale tych dwoje wybitnie napawało mnie niepokojem. Szczególnie brunet, który zaciekle opowiadał coś panu Hugonowi.
Im dłużej obserwowałam blondyna wpatrującego się w rozmówcę, tym mocniej utwierdzałam się w przekonaniu, że ów oficer pozbawiony jest jakichkolwiek uczuć i ludzkich odruchów. Sam jego wzrok przeszyty był pustką. Nie wiem, jak ten brunet mógł spokojnie opowiadać mu historię, widząc, że towarzysz jest w zupełnie innym świecie. Jeszcze bardziej z kolei boję zostać się sam na sam z Oficerem Krause. Nie chce nawet myśleć, co może się stać, kiedy tylko ten gestapowiec opuści mieszkanie...

- Dobrze, ja będę uciekał. Do zobaczenia Hugo! Żegnam i naszą cichą, biedną, szarą myszkę! - puścił oczko w moją stronę i ruszył do wyjścia.

Blondyn wypuścił głośno powietrze z ust i zdjąwszy oficerską czapkę, splótł dłonie. Spojrzał na mnie beznamiętnie i zaczął:

- Jeżeli chcesz coś zjeść, wszystko jest w kuchni. Będziesz spała w salonie, na kanapie.

Nie miałam ochoty na jedzenie, szczególnie po oschłych informacjach, jakie od niego otrzymałam. Mężczyzna zniknął w głębi mieszkania, zostawiając mnie samą.

Musnęłam delikatnie dębowy blat opuszkami palców i spojrzałam przez okno. Na podwórzu było już ciemno, pojedyncze latarnie oświetlały nieśmiało ulice, dając tylko niewielkie smugi światła.

Po dłuższej chwili Niemiec wrócił w nieformalnym stroju. Zasiadł ponownie do stołu, przybierając tę samą pozę. Oboje milczeliśmy. Nie miałam na tyle odwagi, aby utrzymać z facetem dłuższy kontakt wzrokowy. Zerkałam więc co chwila, aby sprawdzić, czy ten wynurzeniec w dalszym ciągu się we mnie wpatruje. Nie wiedziałam, czy mogę się odezwać nie pytana, tak więc milczałam, czekając aż akcja sama nabierze tempa. Kiedy jednak po paru minutach Niemiec wciąż milczał, zebrałam się na odwagę.

- Panie Krause, proszę mnie puścić wolno albo zastrzelić. - wypowiedziałam swoje życzenie na jednym wdechu, unikając zielonych tęczówek hitlerowca.

- Uwierz, że moja decyzja jest najbezpieczniejszym, co mogło cię spotkać. - odsunął się od stołu, wstał i złapał za drzwiczki od narożnej szafki, wyciągając trunek w złotawym kolorze. - Wstawaj. - rozkazał, nalewając whiskey do szklanki i ruszył pierwszy.

Wojskowy, sprężysty i równy chód rzucał się w oczy. Nawet pomimo cywilnego ubioru, od razu, bez znania oficera, można było oszacować, że należy on do wojska. Brakowało tego natomiast jego koledze z Gestapo, a również był mundurowym...

Zaprowadził mnie do pokoju naprzeciwko jadalni. Było tu przytulnie, jak na mieszkanie mężczyzny. Wyglądało to tak, jakby do wystroju mieszkania rękę przyłożyła kobieta. Ściany pokryte były beżową tapetą w liczne wzory. Panele, mniej więcej do połowy, również z ciemnego drewna. Kanapa i sofy w stylu wiktoriańskim. Muszę przyznać, że nigdy nie widziałam tak pięknego mieszkania.

- Możesz usiąść. - wydał rozkaz, a ja posłusznie przycupnęłam na skrawku mebla.

Powoli zmierzył mnie wzrokiem, po czym podszedł do kredensu i wyjął z niego dwa koce. Odłożył je na blacie mebla, znów wracając do szperania w szafce. Wyciągnął dużą poduszkę, podniósł koce i przełożył na podłokietnik sofy.

- Pościel sobie. Zaraz przyniosę pierzynę, niestety, w tym mieszkaniu nie jest za ciepło. - jak szybko rzucił zimne słowa, tak szybko zniknął za drzwiami.

Kiedy tylko drzwi się zamknęły, podniosłam się, aby przygotować miejsce do spania. Faktycznie, w pokoju było niesamowicie chłodno. Oficer wrócił do pokoju, aby wręczyć mi resztę posłania. Spojrzałam na Niemca, pełna nadziei, że może jednak nie czeka mnie żadna okropność.

- No tak, przecież nie masz rzeczy. - potarł tył szyi dłonią i kolejny raz zniknął mi z oczu.

Miał rację. Zostałam zabrana prosto z ulicy. Jedyne co przy sobie miałam to torebkę, a w niej papiery i pajdę chleba. Oficer wrócił z męską, biała koszulą w dłoni. Po wręczeniu mi jej podszedł do dużego, przestronnego okna i zaciągnął ciemne kotary. Ruszył powolnym krokiem w stronę drzwi, zatrzymując się w połowie. Patrzył na mnie, jak trzymam w dłoniach o wiele za duża koszulę, dopóki nie zauważył zawstydzenia, które przejawiło się w czerwonych, gorących policzkach.

- No tak, chcesz się przebrać, przepraszam. - rzucił cicho i wyszedł.

Odczekałam parę chwil, w obawie, że mężczyzna zaraz tu wróci. Kiedy poczułam się bardziej bezpiecznie, zmieniłam odzienie. Koszula wisiała mi do połowy ud, a rękawy odsłaniały tylko koniuszki palców. Gdy dostrzegłam przez szybki w drzwiach, że światła zgasły, rozpoczęłam szaber po pokoju. Cichutko, na paluszkach przeszukałam każda szafkę, w obawie, że trzyma tu jakaś broń. Kiedy skończyłam, zgasiłam lampkę i położyłam się na kanapie.
Dzisiejszej nocy nie mogłam zasnąć, rozmyślałam nad tym, co robi teraz moja rodzina... i czy w ogóle o mnie myśli...

***

Obudził mnie brzdęk talerzy. Pomimo niepokoju i nocnych rozmyśleń musiałam przysnąć. Podniosłam się do pozycji siedzącej, przecierając oczy jedną ręką. Musiałam założyć te same ubrania z wczoraj. Czułam się strasznie nieświeżo, zmuszona założyć chodzone już ubrania. Gdy tylko założyłam na siebie ubrania i pościeliłam łóżko, ruszyłam rozejrzeć się po mieszkaniu. Jadalnia i kuchnia były jednym pomieszczeniem. Jak można było się domyśleć, Niemiec zapewne zmywał naczynia. Zdziwiło mnie to zachowanie. Niemiecki oficer sam sprząta i zajmuje się domem. Już pomijając, że jest oficerem, jest mężczyzną, a oni bardzo rzadko kwapią się do takich "damskich" robót.

Nieśmiało weszłam w głąb pomieszczenia. Pan Hugo odwrócił się, rzucając mi beznamiętne spojrzenie.

- Zrób sobie coś do jedzenia. Ja już jadłem- oznajmił - Zapewne chciałabyś może zaopatrzeć się... w ubrania? - skrzywił nieco brew, lustrując mnie od góry do dołu.

Od razu zrobiło mi się wstyd, kiedy tylko jego wzrok zleciał po mnie całej.

- Nie będziesz chodziła w takich łachmanach... - dodał, wycierając ręce w ścierkę i ruszył do przedpokoju.

- Ja, nie mam pieniędzy? - wycedziłam, nie ważąc się spojrzeć w oczy oficerowi.

- Ja mam. Skoro u mnie pracujesz, moim obowiązkiem jest zapewnić ci odzienie, żywność i tym podobne. - poinformował krótko.

- Nie żal ci pieniędzy na jakąś Polkę?-z ust wymknęły mi się te jakże nieprzemyślane słowa.

W odruchu chciałam złapać się za usta i patrzeć na mężczyznę z wybałuszonymi oczami. Sparaliżowało mnie jednak i stałam na wdechu, czekając aż Krause rzeknie słowo.

- A co za różnica czy wydałbym na Polkę czy Niemkę. - stwierdził lekko zniesmaczony - Jak skończysz w kuchni, przyjdź do mojego biura. - skinął w moją stronę i zniknął za ścianą.

Oficer Krause [Zakończone] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz