Spotkaliśmy się u Hansa. Zasiedliśmy przy stole. Ja, Kurt, Hans. Chłopak zmienił zdanie, kiedy dowiedział się, że odkryli, iż jego rodzina tak naprawdę jest polskiej narodowości i mają z tego powodu spore problemy. Zdecydował, że jeżeli Niemcy nie wiedzą o jego pochodzeniu, wciąż będzie chodził w nazistowskim mundurze i po cichu pomoże tak naprawdę swojej matce i ojcu. Hansowi wszystko powiedział, narodowość Kurta niewiele zmieniła, chłopak dalej został mu wierny. Niestety nie udało mu się przekonać przełożonych, aby jego ulubieniec pojechał z nim. We trójkę piliśmy, za... wieczór. Ten ostatni raz. Będę za nim tęsknił, chociaż jak zawsze tego nie okażę.
- Jak tylko wyciągnę z tego gówna rodzinę, to spierdalam gdzieś do innego kraju. - zaśmiał się brunet.
- Przemyśl do jakiego, żebyś z deszczu nie wpadł pod rynnę. - ostrzegłem.
- Wiem, wiem. - machnął ręką.
- Pisz co jakiś czas, abyśmy wiedzieli, że żyjesz! - krzyknął wstawiony już Hans.
- To kiedy dokładnie wyjeżdżasz? - spytałem.
- Pojutrze. Wpadnę do Ciebie jeszcze jutro, chcę pożegnać się z Jadwigą. - uśmiechnął się.
Uniosłem lekko brwi do góry. No tak. Ogółem zauważyłem, że ta dwójka jakoś pięknie się ze sobą dogaduje, no bo przecież nie żeby mi to przeszkadzało, ale... Właśnie, jest jednak do niezidentyfikowane ale. Nie wiem dlaczego i co ono oznacza... To dziwne, ostatnio czułem coś podobnego może... Dziesięć lat temu?
- Oczywście, zapraszam. - skinąłem głową do przyjaciela.
- Ale już bez żadnej popijawy... Na chwilę.
- Dobrze. - powiedziałem, poprawiając się na krześle.
- Dobrze, więc wypijmy panowie! - podniósł się Kurt.
- Za Pana, Panie Kurt. Aby wszystko się udało! - wstał Hans.
- Za Ciebie, przyjacielu. - wstałem i ja. Wszyscy wypiliśmy zawartość szklanek i opadliśmy na krzesła.
***
Następnego dnia
Jadwiga Jabłońska
Byłam w trakcie przygotowywania obiadu, kiedy ktoś zapukał do drzwi.
Rzuciłam wszystko, wytarłam ręce w fartuch i pognałam do drzwi. W tym samym momencie dogonił mnie Krause.Otworzyłam drzwi w których stał Kurt. Zdziwiona odwróciłam głowę, aby spojrzeć na Huga, czy mam go wpuszczać, chociaż odpowiedź pewnie i tak będzie pozytywna.
Oficer Abwehry skinął głową i otworzyłam szerzej. Mężczyzna wszedł i spojrzał na naszą dwójkę. Nie wiedziałam za bardzo o co chodzi, ani nie idą do jadalni, ani do salonu. Stoją i patrzą się na mnie.- Ja na chwilę, przyszedłem sie pożegnać. - zwrócił się do mnie.
- Dlaczego...? - spojrzałam na niego pytająco.
- To Hugo Ci nic nie mówił? - zerknął na oficera stojącego przy ścianie z rękami założonymi z tyłu.
- Nie. - przeciągnęłam.
- Nie wiedziałem czy mogę. - poinformował. - W takim razie potem wszystko jej opowiem.
- Tylko żeby twoja przeurocza gosposia mnie nie wydała. - zaśmiał się.
- Zaręczam, że nie. - zagwarantował jak zawsze bez żadnych emocji...
Kurt pokiwał tylko głową.
- Ale co się stało, dlaczego się żegnamy...? - wciąż niepewnie patrzyłam w jego niebieskie tęczówki.
- Muszę wyjechać, ratować rodzinę. Paru SS-Manów uwzięło się na... moich rodziców - zaśmiał się.
- Ooo, to może za to, że pomagali Polakom, albo Żydom? - również się zaśmiałam, tylko że z ironią.
- Nie, za to, że są Polakami. - uśmiechnął się w moją stronę.
- Co? - dopytałam się. - To ty jesteś Polakiem? Haha! - nie mogłam w to uwierzyć. On jest zbyt brutalny, aby być jednym z naszych!
- Niedawno się o tym dowiedziałem...
- Szkoda, że tak późno. Może oszczędziłbyś cierpienia swoim braciom! - fuknęłam i zerknęłam na Huga. Spodziewałam się ochrzanu za takie odzywki, ale on stał i patrzył się w sufit, udając, że nic nie słyszy.
- Wychowywali mnie stryjowie z Niemiec, którzy do dwudziestego trzeciego roku życia byli moimi rodzicami. Byłem wychowany w tym kraju! Walczę za III Rzeszę, wpajano mi taką, a nie inną ideologię, jak niby miałem wiedzieć, że jestem Polakiem? - próbował mi uświadomić.
- To co nie wiedziałeś, że masz w pół polską rodzinę? - prychnęłam.
- Właśnie nie, zrozumiesz wszystko, kiedy Hugo Ci opowie. - Oficer słysząc swoje imię zerknął na nas.
- Czas leci... Muszę uciekać. Do widzenia, Jadzia... - wyciągnął do mnie dłoń, niewyraźnie się uśmiechając.
Spojrzałam na niego i... Czy przez takie pożegnanie mam rozumieć, że tu nie wróci? Przecież gdyby jechał na parę tygodni, czy miesięcy to... Nie, może wróci?
- Na ile wyjeżdżasz? - stałam jak wryta.
Posłał mi wielki uśmiech i zaśmiał się lekko, mróżąc oczy.
- Nie wrócę...
- Czy ty jedziesz na front? - przeszedł mnie dreszcz.
- Nie, nie. Inne miasto, potem inny kraj, ale nie front. - poinformował.
Krause obserwował wszystko z powagą i kamienną miną, ale był chyba zdegustowany tym wszystkim.
Kurt dalej stał z wyciągniętą ręką, patrząc na mnie. Pomimo tych wszystkich zdarzeń, dalej w jakimś stopniu go lubiłam. Pod wpływem emocji rzuciłam się przytulając mężczyznę. Kurt zaśmiał się i objął mnie, również ściskając.
- Będę pisał. - poinformował wesoło.
Kątem oka widziałam Hugona. Takiej kamiennej twarzy nigdy w życiu nie widziałam, ale czy można nazwać to powagą? Był... Właśnie, on był i poważny, i może trochę zły? Nie wiem, cały Hugo był zagadką mojego życia! Ten człowiek jest tak tajeminczy!
W końcu oderwaliśmy się od siebie.
- Opiekuj się nim, dobra? - wskazał na Hugona.
Pokiwałam tylko głową i śledziłam wychodzącego mężczyznę.
- Bywaj, Krause! - krzyknął Kurt.
- Ja jestem, a nie bywam. - uśmiechnął się leciutko do swojego przyjaciela.
- Dziękuję za ten uśmiech. Takiego Cię zapamiętam. Żegnajcie! - zniknął schodząc po schodach w dół.
***
Hugo wszystko mi opowiedział i... szczerze? Oby mu się udało wyjechać. Życzę mu tego. Żal trochę Grety, że zostawi ją z dziećmi, chociaż w sumie gdyby dowiedziała się, że on to Polak to o wspólnym dalszym życiu nie byłoby mowy.
Trochę mi przykro, że raczej więcej go nie zobaczę...___________________________________
I teraz pytanko ode mnie :)
Chciecie co jakis czas rozdzialik o przygodach Kurta? 🍾🔫💏
CZYTASZ
Oficer Krause [Zakończone]
Ficción históricaWojna zazwyczaj wyzwala w ludziach to co najgorsze, ale i to co najlepsze. Teraz można sortować społeczeństwo. Ten będzie dobry, ten będzie zły. Okupacyjne władze ogarnęły Polskę nowymi zasadami, surowymi zasadami. Rzesza musi uporać się z ludzmi, k...