Wspólna Wersja

3.2K 228 60
                                    


Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć, przecież nie powiem, że ratowaliśmy z Kurtem Żydów! Nie wiedziałam czy Hugo nie poleci zaraz na Gestapo i mnie nie sprzeda...

- Powiesz mi w końcu co się stało? - wiercił we mnie zimnym wzrokiem.

- Ja nie wiem co mam Ci powiedzieć... - szepnęłam.

- Prawdę, zawsze prawdę. - obrócił się w moją stronę i usiadł na krześle przede mną.

- Ale... Popełniłam, popełniliśmy przestępstwo, w sumie to dwa, a ja nawet trzy... - nie dałam rady już patrzeć w jego oczy.

- Przecież na Ciebie nie doniosę... Chcę tylko wiedzieć co zaszło, ale masz mi wszystko powiedzieć, wszystko tak jak było.

- A więc chciałam pójść po nowe buty, tak jak Ci mówiłam, usłyszałam płacz dziecka. Pobiegłam w stronę z której dochodził odgłos i znalazłam dziewczynkę z chłopcem. Isaak był niemowlakiem, nie mogłam ich zostawić...

- Isaak? Czy ty wzięłaś ze sobą żydowskie dzieci? - spytał łapiąc się za głowę. - Ty wiesz, że jakby Cię ktoś znalazł to od razu byłabyś rozstrzelana?! Gdybym na głowie tam w tym Gestapo stanął to bym nic nie zdziałał! - Powiedział wszystko na jednym wdechu.

- Przepraszam Krause, ja... Nie mogłam zostawić tak dzieci. - pokiwał tylko głową - Ich matka zmarła, powiedzieli, że w tej wsi za miastem mieszka rodzina, która by ich przyjęła więc postanowiłam, że je tam zaprowadzę. Już miałam wychodzić z miasta, gdy natknęłam się na Kurta. On zaczął wypytywać mnie i Helen, poprosiłam, aby się z nami przeszedł. Zrobił to. Miałam ze sobą broń, którą wzięłam od tamtej zmarłej kobiety więc w połowie drogi zagroziłam mu, że jeżeli nas wyda to zginie, kazałam mu nam pomóc. Zgodził się, najśmieszniejsze było to, że nawet nie miałam tej broni naładowanej. Zaprowadziliśmy dzieci, wracając lasem, natknęliśmy na dwóch Gestapowców. Udawałam jeńca, ale oni mnie odebrali i powiedzieli, że mnie rozstrzelają. Kurt dźgnął jakiegoś Standartenführera i zastrzelił jego pomocnika. Niestety tamten jeszcze żył i... - w całym tym tłumaczeniu zaczęłam płakać, to było dla mnie dramatyczne przeżycie - on strzelił do Kurta, ja, ja... Byłam - plątałam się - Ja go zabiłam Hugo... Ja nie chciałam! - teraz zaczęłam szlochać.

- Dobrze, dobrze. Przepraszam, że o to pytam, ale musimy ustalić wersję wydarzeń.

Pokiwałam twierdząco głową i pociągnęłam nosem, kontynuowałam.

- I... Ja go przyciągnęłam aż do miasta, tutaj od razu pobiegł do mnie ktoś z Gestapo i Luftwaffe. Powiedziałam, że napadł na nas ktoś przebrany za niemieckich żołnierzy. Oby i Kurt tak powiedział.

- Więc taką wersję przyjmijmy. - powiedział kładąc rękę na stole. - Coś jeszcze im powiedziałaś?

- Że jestem służąca Hugona Heinricha... W sumie nie mówiłam im twojego nazwiska. Dalej mnie nie słuchali bo przybiegł Hans, to on nas zawiózł, resztę już znasz... - skończyłam.

- Dobrze, musisz się uspokoić. Możemy mieć problemy, jeżeli Gestapo nas jutro wyprzedzi. Będą go przesłuchiwać, żeby dowiedzieć się czy to nie ty... I tak to cud, że Ciebie nie zabrali.

- Mówili, że jeszcze mnie odwiedzą - przełknęłam ślinę.

- Napewno Cię nie zabiorą, nie pozwolę im. I nie będziesz przesłuchiwana beze mnie, jeżeli w ogóle to się stanie. - stwierdził.

Poczułam się lepiej, o wiele lepiej. Przede wszystkim bezpieczniej. Nie chciałam już niczego więcej, oprócz snu. Musiałam odpocząć.

***

- Ale zaraz Panowie z Gestapo mają do Pana Kurta przyjść. - jedna z pielęgniarek kłóciła się z Hugonem.

- Proszę Pani proszę się odsunąć, jestem jego bratem. - skłamał, abyśmy mogli wejść.

- A ta Pani? - wskazała na mnie.

- Również jego siostra, a teraz przepraszam. - przepchnął ją i pociągnął mnie do pomieszczenia.

Doszliśmy do łóżka znajdującego się pod oknem, leżał na nim zabandażowany Kurt.

- Ty cholerny farciarzu, dalej żyjesz? - "podeśmiał" się Karuse, stając przy nim.

- Nie wiem co mnie tu trzyma. - uniósł lekko głowę do góry - Oh, moja bohaterka również tu jest?

Posłałam mu lekki uśmiech i usiadłam na krześle znajdującym się obok jego metalowego łóżka.

- Jak się czujesz? - spytał oficer Abwehry.

- Bywało lepiej.

- Kurt, niedługo będzie tu Gestapo, musimy coś ustalić. - Hugo pochylił się nad nim. - Napadli na was polscy szpiedzy w niemieckich mundurach, jasne? Jadwiga szła, aby pomóc Ci... - zaciął się ma chwilę - poszedłeś do wsi, kupić materiał na nowy mundur, a... że ja również chciałem sprawić sobie cieplejszy płaszcz to wysłałem z Tobą Jadwigę.

- Yy... Polscy szpiedzy, materiał. Dobra - pokiwał głową.

- Posiedźimy z Tobą trochę, bo jeszcze poczujesz się osamotniony. Wiesz, że te wszystkie twoje Panie mnie zabiją, jak im powiem, że znajdujesz się na szpitalnym łóżeczku? - "zaśmiał" się Hugo, oczywiście bez uśmiechu.

Kurt spojrzał na mnie, pytając.

- A co nasza Jadzia się nie odzywa? - usmiechnął się do mnie.

Posmutniałam i spojrzałam na Krausego.

- Wiesz, ona. Przeżywa wczorajszy dzień. - wytłumaczył.

- Aaa, no tak, to zrozumiałe. - przytaknął mu oficer SD. - O Hugo! Zadzwoń do Grety, aby tu nie jechała... Jeszcze jej tylko brakuje. Jak mnie wypuszczą, przyjadę na trochę do Berlina... Odwiedzę dzieciaki, rodzinę. Przy okazji odpocznę.

- Dobrze, przekażę jej. Może też bym się wybrał do matki... Siedzi tam sama, bez nikogo. - Hugo spojrzał przez okno.

- Jeżeli poczekasz, jedźmy razem! - poderwał się ranny, ale od razu wrócił do pozycji leżącej, krzywiąc się z bólu.

- Uważaj... - ostrzegłam go.

- Poczekam, poczekam. Oby dowództwo pozwoliło. Więc Jadwiga, zwiedzisz Berlin! - stwierdził Hugo.

Chyba sobie żartujesz...

Oficer Krause [Zakończone] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz