Hugo Heinrich Krause
- Pojadę do Kurta, niedługo moja matka wróci. - poinformowałem Jadwigę. - Pomożesz jej przygotować kolacje.
Kiwnęła tylko głową. Wyszedłem i udałem się prosto do przyjaciela.
Po około dwudziestu minutach spaceru trafiłem na kamienicę, w której znajduje się jego mieszkanie. Udałem się po schodach górę i zapukałem w odpowiednie drzwi.
Po paru sekundach otworzyła mi Greta.- Witaj Hugo. Wejdź. - otworzyła drzwi szerzej. - Editha, Ludwig! Wujek przyszedł!
W mgnieniu oka przy mnie znalazła się urocza dwójka. Przywitałem się z każdym z nich i szukałem wzrokiem Kurta.
W końcu wylazł z pokoju i uśmiechnął się na powitanie.- Jak tam urlop? - spytałem.
- Wolałbym być w pracy... - zerknął złowrogo na swoją żonę.
- Aż tak Ci tam tęskno?
- Tak! - burknął.
- Ale jeszcze nie jedziesz, prawda tato? - pobiegła do niego Editha.
- Nie córeczko, będę jeszcze z wami przez trzy dni. - poczochrał jej ciemne włoski.
- Pozwól, że się napiję - zwróciłem się w stronę kuchni.
- Już? Tak od razu? - zaśmiał się.
- Wody... Chodzi mi o wodę. - pokręciłem głową i ruszyłem w stronę kuchni.
- Dobra, ja schowa tylko papiery, zaraz przyjdę. - oznajmił.
Za chwilę słychać było jak Greta również weszła do jego pokoju, napewno energicznym krokiem.
- Kobieto! Dalej będziesz się o to kłócić?! Źle Ci?! - podskoczyłem o mało nie krztusząc się wodą. To krzyczał Kurt... na Gretę.
Odłożyłem szklankę i wyjżałem zza drzwi. Dzieci zainteresowane rabanem od razu pobiegły do pomieszczenia.
To nie dobry pomysł...
Również szybko udałem się do pokoju, zobaczyłem je przyglądające się następującej sytuacji. Kurt podniósł rękę do góry, a Greta skuliła się przed nim. Nie...
Podszedłem i złapałem dłoń przyjaciela. Mężczyzna obrócił głowę w moją stronę.
- Dzieci patrzą i słuchają... - zmierzyłem go chłodnym wzrokiem. - Będą się Ciebie bać.
- Nie będą... - wymruczał i co chwila rzucał groźne spojrzenie Grecie.
- Będą, ale bardziej będą Cię nienawidzić... - uświadomiłem mu.
1932 rok
Rodzice znów się kłócili... Raczej ojciec krzyczał na matkę... za nic. Cały drżałem, nie mogłem tego opanować. Prośby mamy... krzyki. Siedziałem w pokoju, raz na jakiś czas przechodziło mnie okropne uczucie gorąca. Nie jestem już dzieckiem... nie mogę dalej pozwolić, aby ojciec się tak zachowywał. Zawsze powtarzał mi, że nie jestem dorosły, nie jestem prawdziwym mężczyzną, nie jest ze mnie dumny.
Wstałem z łóżka i wychodząc z pokoju trzasnąłem drzwiami. Zerknąłem do salonu, gdzie trwał raban. Nagle wszystko umilkło, jakgdybym nie słyszał tych wszystkich wrzasków. Tylko jeden, charakterystyczny dźwięk. Dźwięk przeładowania. Tato... On groził mamie bronią. Miałem ochotę zawrócić się do pokoju i zacząć płakać, a najlepiej schować się gdzieś, gdzie by mnie nie znalazł. Ojciec ma rację, nie można być ze mnie dumnym. Nie jestem mężczyzną, boję się nawet obronić własną matkę. Stałem tak w drzwiach patrząc na to wszystko. W końcu nie wytrzymałem, doskoczyłem do człowieka zwanego moim ojcem i wyrwałem mu broń. Łzy mimowolnie same spływały mi po policzkach. Stanąłem zasłaniając mamę, celując w jej męża. Dłoń mi się trzęsła, ale patrzyłem prosto w jego iskrzące zapałem i złością oczy.- Przestań nas krzywidzić... Dosyć tego! Nie masz prawa znęcać się nad mamą! - krzyknąłem wciąż kierując lufę w środek ciała taty. - Nie masz prawa znęcać się nad nami... - pociągnąłem nosem.
Jego kalatka piersiowa unosiła się to w górę to w dół. Prześwietlał mnie poważnym wzrokiem, ale on zawsze miał w nim tę... złość.
- Strzelaj. - powiedział niewzruszony.
- Hugo, nie! - poczułem dotyk na plecach.
- No strzelaj do kurwy nędzy! Pokaż wreszcie, że masz jaja! Strzelaj synku, no strzelaj! - krzyczał.
- Hugon, proszę, nie! Odłóż broń - mama ciągała mnie z tyłu za koszulę.
- Pokaż, że nie jesteś sierotą! Dalej! - wciąż wydzierał się w moją stronę.
Mama dalej ciągała mnie za ramię. Nie mogłem już tak dłużej... Nienawidzę go, nienawidzę swojego ojca i nienawidzę siebie.
Nie wiem jak mama po tym wszystkim dalej go chroni i kocha. Rzuciłem pistolet na podłogę, jakaś część się odłamała. Posłałem spojrzenie matce i wybiegłem z pokoju.- Brawo! Wychowałaś córkę. - słyszałem jeszcze komentarz.
Zamknąłem drzwi i usiadłem na łóżku. Dałem upust swoim emocjom, nie wytrzymałem. Schowałem głowę w dłoniach i zacząłem płakać. Najzwyczajniej w świecie płakać.
Od tamtego dnia nie byłem już kochanym, zabawnym i rezolutnym chłopcem. Tamto wydarzenie zmieniło mnie diametralnie... Nigdy już nie byłem taki jak kiedyś. Od tamtej pory nie wiedziałem co to szczery uśmiech, żart czy prawdziwa miłość. Wtedy po jakimś czasie usłyszałem od ojca, że jestem dorosły, ale jego słowa już się nie liczyły. Nie dla mnie...
Przyrzekłem sobie, że nigdy nie będę taki jak on.
Kurt spojrzał na mnie jeszcze raz. Opowiadałem mu o swoim ojcu. Dobrze znał wiele historii. Westchnął i opuścił rękę, pochylając głowę w dół.
- Masz rację... - błądził wzrokiem po podłodze. - Pójdę, pójdę nalać nam wody... - widać było, że mężczyzna był zmieszany. Opuścił pomieszczenie udając się do kuchni.
Zerknąłem na Gretę, która pocierała nadgarstek i również zawstydzona milczała.
Dzieci zdezorientowane stały i patrzył na mnie. Kiedy dorośli się kłócą... one cierpią najbardziej. Uwierzcie...
CZYTASZ
Oficer Krause [Zakończone]
Historical FictionWojna zazwyczaj wyzwala w ludziach to co najgorsze, ale i to co najlepsze. Teraz można sortować społeczeństwo. Ten będzie dobry, ten będzie zły. Okupacyjne władze ogarnęły Polskę nowymi zasadami, surowymi zasadami. Rzesza musi uporać się z ludzmi, k...