Po dwugodzinnym marszu dotarliśmy do niewielkiej miejscowości. Hugo naciągnął bardziej czapkę na czoło, kołnierz pod szyję. Wkroczyliśmy do większej miejscowości. Nie było widać tu Niemców, w sumie to żadnego żołnierza, dlatego ludność przyglądała nam się tak ciekawsko. Hugo wędrował wzrokiem po posjesjach, aż w końcu się zatrzymał. Stało tam jedno auto, oficer posłał mi spojrzenie, ciągnąć w stronę ogrodzenia.
- Chyba mi nie powiesz, że ukradniesz auto? - spytałam oburzona.
- Zrobię tak, aby mi go oddano. - ciągnął mnie dalej.
Znad rabatek uniósł się starszy facet, spojrzał wystraszony na Niemca.
- Pana auto? - spytał pewnie Hugo.
- T-tak... - wydusił.
- Rekwiruję. - zwrócił się w stronę auta.
- Panie! Ale ja dużą rodzinę mam, do Lublina będziem jechać. Zlituj się! - błagał Huga.
- Nie wyglądasz na biednego, masz coś jeszcze? - zerknął na niego spod czapki.
- Nie... - odpowiedział po chwili wahania.
Hugo w ekspresowym tempie wyjął broń z pokrowca i zagroził mężczyźnie.
- To masz czy nie? - zapytał ostrzej.
- Motor mam! Motor, bierz Pan! Pan oficer bierze, tylko nie strzela! - podniósł ręce do góry - w stodole jest, zaprowadzę. Idą za mną. - podreptał do wielkiego drewnianego budynku, ruszyliśmy za nim.
Wprowadził nas do środka, stały tam trzy koniki i różne rzeczy, jednak maszyny nie było nigdzie widać.
- A może konia...? - zapytał niepewnie.
- Motor. - zmierzył go Hugon.
Facet odkrył plandekę pod którą stał pojazd.
- Benzynę, masz? - kiwnął do niego Niemiec.
- Mam, mam! - facet latał jak opętany, szukając kanistra.
W końcu wyciągnął go zza beli słomy.
- Proszę! - wręczył oficerowi przedmiot do ręki.
Hugo zaczął uzupełniać płyn.
- Masz tego więcej? - odwrócił głowę w stronę mężczyzny.
- Nie mam! - poinformował, rozkładając ręce.
Hugo odrzucił pusty kanister i wyprowadził motor ze stodoły. Wsiadł, odpalił maszynę i skinął do mnie głową.
- Wsiadaj!
Jak zrobiłam tak kazał, przełożyłam tylko resztki chleba do kieszeni, a koce położyłam między mną a Hugiem. Objęłam mocno Niemca, który ruszył wyjeżdżając ze wsi.
***
- Co robimy?! - krzyknęłam, aby mógł usłyszeć. Ściemniało się, a my musieliśmy gdzieś przenocować.
- Przenocujemy w lesie! - odkrzyknął, skręcając w polną drogę, prowadząca do skupiska drzew.
Jechaliśmy tak sporo, aż w końcu dotarliśmy na skraj lasu. Za nami rozciągały się ogromne pola. Było tu cudnie. Rozpakowaliśmy się wśród pobliskich drzew.
- Poszukam czegoś na opał, rozpalimy ognisko - Hugo ze skwaszoną miną chodził szukając nadającego się drewna na opał. Ja oparła się o jedno z drzew i patrzyłam jak nadchodził zmrok.
Po jakimś czasie Hugonowi udało się uzbierać całkiem sporo materiałów na ognisko.
- Zapałki, zapałki... - zaczął przeszukiwać swoje kieszenie. Po chwili wyjął małe pudełeczko, kucnął i podpalił uschnięte gałązki.
CZYTASZ
Oficer Krause [Zakończone]
Исторические романыWojna zazwyczaj wyzwala w ludziach to co najgorsze, ale i to co najlepsze. Teraz można sortować społeczeństwo. Ten będzie dobry, ten będzie zły. Okupacyjne władze ogarnęły Polskę nowymi zasadami, surowymi zasadami. Rzesza musi uporać się z ludzmi, k...