Urodziny W Berlinie

3.3K 239 219
                                    

Jadwiga Jabłońska

Zbliżał się wyjazd do III Rzeszy. Nie wiedziałam jeszcze dokładnie kiedy, ale wycieczka była już blisko. Nie tylko ona. Dwudziestego są moje urodziny. Boję się, że spędzę je w Berlinie... Nie chcę tam jechać, to jakgdyby skoczyć prosto w ogień. Tyle Niemców, ja tam zwariuję. Muszę zapytać Hugona, kiedy mamy pociąg.

Poszłam więc do jego biura, zapukałam we framugę. Oficer podniósł głowę do góry i wstał od biurka.

- Co chcesz? - spytał.

- Kiedy mamy pociąg? - zapytałam nieśmiało.

- Dwudziestego, za cztery dni. - patrzył na mnie.

- Nie ma innych? Trochę później? - zapytałam zawiedziona.

- A dlaczego miałyby być inne? - dalej przeszywał mnie wzrokiem.

- Nie chciałabym spędzać urodzin w Berlinie... - spuściłam głowę w dół.

- Masz urodziny dwudziestego? - uniósł brwi w górę.

Pokiwałam tylko twierdząco głową.

- Jeżeli można zapytać to... Kiedy ty masz urodziny, Hugo?

Po chwili milczenia odpowiedział.

- Siódmego listopada. - oznajmił przesuwając jakieś kartki na biurku.

- Dobrze to... miłej pracy. - zawróciłam i powędrowałam do salonu.

***

Obudziłam się dziś wcześnie, zaraz mieliśmy pociąg. Słychać było, że Hugo krzątał się już po mieszkaniu. Wzięłam ubrania i poszłam do łazienki. Swoje dwudzieste drugie urodziny spędzę w Berlinie. Wspaniale! Chociaż i tak nie mogę narzekać, bo niektórzy świętują je w biedzie, gdzieś w kanałach czy lesie, albo obozach. Mam wielkie szczęście, którego chyba nie doceniam.

Wyszłam z łazienki, chciałam iść do kuchni, zrobić sobie coś do jedzenia, ale zastałam Hugona przy stole... z drugim zastawionym miejscem. Spojrzałam zdezorientowana na oficera.

- Siadaj. - powiedział oschle dalej zajadając się kawałkami warzyw.

Zrobiłam jak kazał, zaczęłam nakładać sobie mieszankę roślinności...

Hugo przełknął, mruknął spoglądając na mnie i schylił się pod stół. Co mu jest?

Podsunął do mnie jakiś pakunek owinięty papierem. Znów spojrzałam pytająco na oficera.

- No otwórz, to nie ja mam dzisiaj urodziny. - wskazał na tajemniczą paczkę. Pamiętał!

Powoli rozpakowałam przedmioty z papieru... On chce ze mnie zrobić Pannę Salonów czy służącą? W środku była pomadka i parę kosmetyków. No, świetnie, ale... Ja się nie potrafię malować. U mnie w domu nie było czegoś takiego jak kosmetyki.

- Wszystkiego najlepszego. - dodał.

- Dziękuję. - uśmiechnęłam się.

Kiwnął tylko głową i wrócił do jedzenia.

Interesowało mnie to, dlaczego akurat... kosmetyki. Czy on uważa, że muszę się malować??

- Dlaczego akurat kosmetyki? - powtórzyłam na głos swoje myśli.

Zerknął na mnie tym razem odstawiając już pusty talerz na bok.

- Em, słyszałem... W sensie, no, że lubicie się malować. To takie... kobiece i... pomyślałem, że w końcu nie służysz u byle kogo, musisz wyglądać. - był ewidentnie zakłopotany. - I oczywiście przeszło mi przez myśl, że może byś chciała mieć takie... rzeczy. 

Oficer Krause [Zakończone] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz