Rozdział 7

2.9K 195 4
                                    

Pov. Czkawka

Szukałem wzrokiem odpowiedniej grubości i długości patyka, aby zrobić z niego wędkę. Za sznurek posłuży mój pasek, który był przy tunice, zanim ją ściągnąłem. Jak gdyby nie patrzeć, jest to zwykły sznurek, przy okazji odpowiedniej grubości. Dobrze, że mam go przy sobie. Trzeba będzie coś jeszcze z ręką zrobić, bo mi się krzywo zrośnie i znów trzeba będzie ją łamać, tym razem celowo. Mimo szybkiej regeneracji, ból czuję tak samo mocno jak człowiek. Teraz pozostaje tylko pytanie, zadbać o siebie czy narazić się najgroźniejszemu smokowi, jaki świat widział? Ręka poczeka, zdecydowanie. Pod drzewem przy jeziorku zauważyłem odpowiedni patyk, więc od razu po niego poszedłem. Smok w bezpieczniej odległości podążał za mną. Dobra, mam go, teraz tylko zawiązać sznurek i znaleźć robaka. O ile z pierwszym będzie ciężko, tak z drugim pójdzie o wiele łatwiej. Robaków jest tu pełno, nawet teraz jakieś widzę. Usiadłem pod drzewem, opierając się o jego konar plecami. Bądź co bądź, tak będzie mi na pewno wygodniej, w końcu wszystko muszę robić jedną ręką. Lekko uginam kolana i wkładam między nie znaleziony patyk. Nocna Furia dziwnie się patrzył na moje poczynania. Wydaje się być zaciekawiony. Postanowiłem jednak nie zwracać na niego uwagi, wydaje się nie być w tej chwili krwiożerczą bestią. Starannie zawiązałem sznurek na patyku i wyciągnąłem rękę po pobliskiego robaka. Ciężko, ale udało się. Wstałem ostrożnie i poszedłem na brzeg jeziorka, ignorując całkowicie depczącego mi po piętach smoka. Jak ma mnie zabić to zabije, trudno. Usiadłem i zacząłem łowić ryby. Kątem oka jednak obserwowałem smoka, który był po mojej lewej stronie. Miałem okazję dokładnie mu się przyjrzeć. Ma czarną, pręgowaną skórę, która nadaję się idealnie na kamuflaż. Pewnie dlatego nie widać go na tle nocnego nieba, co czyni go bardzo niebezpiecznym nocą. Na jego grzbiecie zauważam jedną parę stosunkowo dużych skrzydeł oraz drugą, mniejszą, znajdującą się u podstawy ogona. Zgaduję, że jest bardzo szybki. Na głowie ma duże uszy i dwa rzędy wypustków. Widzę też jego ogon i jeśli mnie wzrok nie myli, to nie ma on jednej lotki, chyba lewej. Smok również przypatrywał się mi. Ciekawe co sobie myśli. Blady, chudy dzieciak z posiniaczonym brzuchem i złamaną ręką- idealna i łatwa przekąska. Spojrzałem mozolnie w zachmurzone niebo. Najjaśniejszy punkt, który widać przez chmury jest na środku nieba, czyli jest południe. I tak mijał sobie powoli czas, dopóki nie poczułem szarpnięcia wędki. Szybkim ruchem ją wyciągnąłem i ryba już leżała na ziemi. Smok, jak na zawołanie ożywił się. Jego źrenice rozszerzyły się, a on sam zbliżał się coraz bardziej do mnie. Wziąłem rybę za ogon w zdrową rękę i skierowałem się w jego stronę.
-Chodź, nic ci nie zrobię.- zapewniałem.- Na pewno jesteś głodny, a samemu będzie ci ciężko złowić coś w tej wodzie.- uśmiechnąłem się miło i zachęcająco.
Smok chyba wyczuł, że mówię prawdę, bo bardziej śmiało zbliżał się do mnie, jednak cały czas  uważnie obserwując . Po chwili, będąc zaledwie dwa metry ode mnie, warknął złowrogo. Zdziwiony zastanawiałem się o co może mu chodzić chodzi. Ten, widząc moją zdezorientowaną minę, wskazał swoją mordką na mojego buta. Znajduje się w nim malutki nożyk, który zawsze nosze przy sobie. Przydaje się podczas ostrzeniu patyków, których potem używam do malowania. Chyba to właśnie o niego chodziło, bo kiedy wyjąłem go i pokazałem smokowi, ten warknął jeszcze bardziej agresywnie niż poprzednio. Bez jakiegokolwiek zastanowienia i wahania, wyrzuciłem to narzędzie najdalej jak umiałem. Mam w domu jeszcze kilka, bo bardzo często je gubię. Smok od razu złagodniał i zaciekawił się rybą, która była ponownie w mojej ręce. Niepewnie wystawiłem ją w stronę Nocnej Furii, a ta zaczęła podchodzić, otwierając przy tym bezzębną paszcze.
-Ty nie masz zębów.- zdziwiłem się, patrząc na niego.
Smok w oka mgnieniu je wysunął i bez wahania chapnął rybę, którą trzymałem przed sobą. Na moje szczęście, tylko ją, a dłoń była na swoim miejscu, nieuszkodzona, ze wszystkimi palcami.
-Jednak masz.- Powiedziałem ze śmiechem w głosie.
Śmieszny był to widok, Nocna Furia, ten najniebezpieczniejszy ponoć smok, zajada się rybą, którą dostał. Jest to zwierzę jak każde inne, które traktuje nas tak samo, jak my je traktujemy. A może to we mnie nie czuje zagrożenia? Ryba szybko wylądowała w smoczym żołądku, ale jak widać jedna to za mało, więc smok, już pewniej podszedł do mnie i zaczął obwąchiwać.
-Ej, ej, ej, nie mam więcej.- powiedziałem speszony tak bliskim kontaktem ze smokiem. Ten spojrzał się na mnie niezrozumiale.- Muszę złowić.- zaśmiałem się, tłumacząc.
Smok patrzył na mnie przyjaźnie, czym się nie mało zdziwiłem i położył przede mną, jakby wyczekując kolejnej ryby. A niby są to śmiercionośne bestie, ciekawe. Usiadłem ponownie z zamiarem złowienia kolejnej ryby, ale ból ręki zaczął mi doskwierać. Trzeba ją szybko naprostować. Odłożyłem wędkę na ziemię i wyciągnąłem złamaną rękę do przodu, chwytając w miejscu uszkodzenia drugą ręką. Szybkom ruchem nastawiłem kość, wydając przy tym wcale nie taki cichy jęk. Nocna Furia spojrzała na mnie zaniepokojona i przypatrywała się jeszcze bardziej niż poprzednio.
-To nic takiego smoczku, często mi się to zdarza.- czułem niewyjaśnioną potrzebę wyjaśnienia mu mniej więcej, o co chodzi.- Po prostu nie jestem tu lubiany.
Ponownie chwyciłem wędkę i powróciłem do poprzedniej czynności, jaką było łowienie rybek dla tego głodomora. Po niecałych dwudziestu minutach miałem już pokaźny stos rybek, przeważnie dorszy, które uwielbiam. Smok, z tego co zauważyłem, cały czas patrzył na powiększającą się kupkę ryb, machając nieznacznie ogonem, co mnie bawiło. Słodkie z niego stworzenie. Widząc, że wokół mnie nie ma już robaczków, postanowiłem zakończyć łowienie.
-Proszę bardzo, pyszne rybki dla głodnego smoczka.- powiedziałem z najszczerszym uśmiechem, jaki kiedykolwiek miałem na ustach.
Smok zaczął wręcz pożerać kilka ryb na raz Widać, że był bardzo głodny. Nie chcąc mu przeszkadzać, udałem się po swoją tunikę i założyłem ją na siebie, po czym wróciłem do mojego towarzysza dnia dzisiejszego. Usiadłem na przeciwko niego i patrzyłem jak je, czując też już powoli głód. W sumie od wczoraj nic nie jadłem. Nocna Furia pozostawiła kilka ryb i zaczęła się również na mnie patrzeć. Wydaje się jakby o czymś myśleć, ciekawe o czym. W tej chwili przyszedł mi bardzo głupi pomysł do głowy- dotknąć jego pięknych, czarnych łusek. Zdobyć jego zaufanie i samemu mu zaufać. Bez pośpiechu wstałem i bardzo wolnym krokiem udałem się  w stronę smoka. On również zaczął do mnie podchodzić. Wystawiłem niepewnie rękę przed siebie, co go chyba spłoszyło, bo cofnął się delikatnie do tyłu. Nie tak miało być. Zwróciłem swój wzrok w stronę zielonej trawy, wystawiając nadal rękę do przodu. Albo mi zaufa, albo odgryzie ją. Wierzę jednak, że nie zrobi mi krzywdy, nie wiem czemu, ale wierzę w to. Po chwili poczułem chłodne łuski pod palcami. Szybko otworzyłem oczy i spojrzałem w jego, tak bardzo podobne to moich oczy.
-Czy będziesz moim przyjacielem..- pomyślałem przez chwilę.- Szczerbatku?
Smok mruknął przyjaźnie, patrząc na mnie całkowicie rozszerzonymi źrenicami. Uśmiechnąłem się ponownie na ten widok. Czy w końcu będę miał prawdziwego przyjaciela?

Wszystko jest możliweOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz