Rozdział 8

2.8K 191 0
                                    

Pov. Czkawka

Szczerbatek zaczął śmiało podchodzić do mnie, najbliżej jak tylko się da. Patrzył mi przy tym w oczy, jakby uspokajając, czyżby wyczuł mój delikatny stres i niepokój tym, co zamierza. Był już zaledwie kilka centymetrów ode mnie, po czym zatrzymał się i usiadł. Spojrzał na mnie wyczekujaca, delikatnie kiwając głowa. Czy chciał, abym zrobił to samo, co on? Usiadł? Ostrożnie siadam, bo nadal czuję mocne uderzenia Smarka. Delikatnie się skrzywiłem z powodu małego bólu, co chyba nie uciekło spostrzegawczemu smokowi. Zignorowałem to, że mógł się czegoś domyśleć i usiadłem ze skrzyzowanymi nogami na wprost smoka. Patrzyłem na jego ruchy, próbując zrozumieć co zamierza zrobić. Szczerbol zaczął się dziwnie zachowywać, jakby.. Chciał zwrócić to, co zjadł? Jak to? Nie minęła chwila, a na moich nogach leżała połówka zjedzonej uprzednio ryby, całej w śluzie, czy innej ciągnącej się substancji. Popatrzyłem na Szczerbatka i na rybę, i tak kilka razy, próbując odgadnąć jego intrncje, inne niż zjedzenie tego, bądź co bądź obrzydliwegk podarku. Niestety, na moje nieszczęście smok wskazał kawałek surowego mięsa ryby i patrzył dalej wyczekująco na mnie. Nie mam już chyba żadnego wyboru, delikatnie i najwolniej jak się dało podniosłem obślizgły kawałek mięsa do ust, nadal patrząc, czy aby na pewno o to mu chodzi. Niestety, musiałem wziąść gryza. Otworzyłem usta i odgryzłem najmniejszy kawałek jaki można było, który było oczywiście widać. Nie ma co grabić sobie u nowopoznanego stworzenia. Odłożyłem resztę na bok, na trawkę i trzymając przerażająco obślizgły kawałek nadal w buzi. Uśmiechąłem się i pokazałem kciuk w górę, na znak, że dobre. Mogę się poświęcić, bo wiem, że się nie struję. Nie takie rzeczy jadłem już w życiu. Kiedyś bałem się potwornie ognia, a że taty bardzo często nie było w domu, to musiałem zajadać surowe rybki. Najlepsze były te, które miały krwiste mięso. Porównując ten smak do smaku z dzieciństwa, zauważyłem, że smok patrzył na mnie niezrozumiałe, po czym zaczął udawać, że coś przeżuwa. Domyślam się, że mam powtórzyć czynność, bo przez zamyślenia się, całkowicie zapomniałem o żywym świecie. Chcąc nie chcąc, zrobiłem to. Co dziwne, nie smakowało tak źle jak się spodziewałem, może to właśnie przez ten śluz? Gdybym miał go prędzej, to mógłbym jeść surowe ryby do tej pory. Szczerbatek pokazał mi również, abym przełknął ten kęs, co uczyniłem już praktycznie bez obrzydzeniem. Uśmiechnąłem się ponownie, mając to dziwne wydarzenie już za sobą. Nie mam pojęcia po co to było. Przecież nie mógł usłyszeć bruczenia w moim brzuchu. Do promiennego uśmiechu dołożyłem jeszcze wystawione na zewnątrz ząbki. Tyle szczerych uśmiechów już dawno nie było w ciągu całego dnia, a się jeszcze nie skończył, bo do wieczora pozostało parę godzinek. Smok, o dziwo zaczął również wykrzywiać ponownie bezzębną mordke, w jakby szerokim uśmiechu. Zaśmiałem się na widok tego krzywego uśmiechu, ale i byłem bardzo szczęśliwy, że w końcu ktoś traktuje mnie normalnie. A ludzie zabijają brutalnie te piękne stworzenia, a wystarczyłoby je tylko lepiej poznać. Bo przecież kto by pomyślał, że wampir i smok mogą się  zaprzyjaźnić. Nie będę nareszcie czuł się  osamotniony wśród ludzi i w końcu będę miał z kim porozmawiać, albo przynajmniej powiedzieć wszystko to, czego nie mogę innym powiedzieć. A jest tego sporo. Smok jakby sobie przypomniał,że zostało jeszcze kilkanaście dorszy, które dla niego złowiłem. Zaczął ponownie pałaszować resztę ryb, które uprzednio zostawił. Postanowiłem mu nie przeszkadzać i zobaczyć nareszcie, co mama napisała w książce. Po cichu wstaje, aby nie niepokoić Szczerbola i udaje się po mój prezent urodzinowy. Na szczęście nie zostawiłem go daleko od jeziorka. Hmm.. Gdzie by było mi najwygodniej czytać? O, wiem, pod tym wysokim drzewem przy wodzie, gdzie robiłem wędkę. Będzie dobry klimat do czytania, widok na wodę i las, który otacza Krucze Urwisko. Usiadłem obok drzewa i oparłem się ponownie o jego konar. Szczebarek skończył już zajadać się obiadkiem i ułożył się niedaleko mnie. Mam wrażenie, że zrobił to specjalnie, aby obserwować co robię. Otworzyłem ponownie na drugiej stronie, tej skierowanej już do  mnie.
"Kochany Synku.
Napisałam specjalnie dla Ciebie książkę, w której zawarłam całe swoje doświadczenie z ponad stu pięćdziesięciu lat życia. Wybacz, nie nie mogę być przy Tobie i pomagać Ci w tym jak że ciężkim okresie, jaki Cię czeka. Pamiętaj synku, zawsze będę Cię kochać."
Nie wiem co o tym myśleć. Moja mama tak długo żyła? Jak gdyby nie patrzeć o sobie wiem tylko tyle, że jestem wampirem, nie człowiekiem. I od więcej. Czy to dlatego mama ją napisała? Dlaczego tak późno kazała ją przekazać? Tyle pytań, na które odpowiedziec może tylko ta książka. Szybko przewracam na kolejną stronę.
"Skarbie, niestety nie ma mnie już fizycznie przy tobie. Tutaj masz spis treści, jakie ci przekaże. Wiedz synu, że bycie wampirem jest wspaniałe, ale trzeba pamiętać o kilku rzeczach.
·historia wampirów
W skrócie skąd pochodzą, gdzie można je spotkać i jak powstali ludzie.
·czego warto unikać, aby być bezpiecznym
·proces dojrzewania wampira i zachodzące zmiany w tym czasie
·moce podstawowe i rozszerzone
·cechy charakterystyczne wampirów
·Alfa wampirów- kto to?
·stosunek do smoków
· życie i śmierć
Przeczytaj uważnie synku i zapamiętaj. Warto znać te podstawy, aby stać się silniejszym. Zobaczysz, przyda się ta wiedza. Proszę cie, abyś nie pokazywał tego nikomu, komu nie ufasz w stu procentach. Twój tata ma świadomość o pewnych sprawach, nie nie o wszystkich. Teraz wszystko zależy do ciebie.
Powodzenia i miłego czytania."
Miałem ogromny mętlik w głowie po przeczytaniu tego. Wszystko to wydaje się być takie nowe, nieznane. Przecież ja nic o sobie nie wiem. Ale czy to oznacza, że wszystko się zmieni? Na lepsze? Czy ta książeczka tak mała i delikatna zawiera w sobie odpowiedzi na wszystkie moje pytania? Mam nadzieję. Powoli przychodził wieczór, a wraz z nim błoga ciemność, która od jakiegoś czasu dawała mi swego rodzaju ulgę. Nawet nie zauważyłem, kiedy to się stało. Wstałem i rozprostowałem zdrętwiałe kości. Szczerbatek także się już obudził.
-Muszę już wracać do domu.- powiedziałem spokojnie.- Nie martw się, przyjdę jutro rano.- dopowiedziałem szybko, widząc smutną minę smoka.
Widząc jego znów szczęśliwa poczułem się, sam poczułem szczęście. Czy to właśnie to wspaniałe uczucie, jakie daje przyjaźń? Przytuliłem się do jego ciepłej morski i skierowałem się w stronę wyjścia z Kruczego Urwiska.

Wszystko jest możliweOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz