Pov. Czkawka
Nie mogę. Nie mogę jej tego wybaczyć, a bynajmniej na pewno nie teraz. Tyle sprzecznych emocji mną targa. Z jednej strony miłość, radość, szczęście, nadzieja, a z drugiej poczucie zdrady, złość. Moja pierwsza odwzajemniona miłość. Czy na pewno warto marnować tyle lat razem przez głupiego rozbitka? Nie wiem, mimo wszystko ten pocałunek miał miejsce. Sam nie wiem co robić. Spoglądam dyskretnie w stronę Szczerbatka, który także patrzył na mnie, jakby czekając na to, co zrobię. Jedno jest pewne, potrzebuję czasu i jakiegoś spokojnego miejsca do przemyślenia.
-Muszę stąd spadać Szczerbol.- mówię.- Chcę to w spokoju przemyśleć.
-Chcesz, abym leciał z tobą?
-Nie mam nic przeciwko, jakoś nie chcę być sam.
To wiem na pewno, potrzebuję towarzystwa osoby, której mogę ufać i której mogę się poradzić. Jeszcze przypadkiem wpadnę na jakiś głupi pomysł, a tak to będzie miał mnie kto powstrzymać, przemówić do rozsądku. Elina z każdą sekundą była coraz bliżej. Czuję, że zaraz zwariuję, muszę jak najszybciej stąd spadać. Dyskretnie daję Szczerbatkowi znak ręką, żeby szedł za mną, po czym sam ruszam do przodu. Idę równie wolnym krokiem co ona. Widzę, że jej kąciki ust delikatnie się podnoszą, ale nie moja droga, nie idę do ciebie. Bez słowa mijam ją, po czym na chwilę jeszcze podchodzę do jej smoka.
-Proszę, nie pozwól jej lecieć za mną. Potrzebuję czasu.
Smoczyca delikatnie kiwa głową w geście zrozumienia, po czym udaje się do paśnika, w którym są ryby i zaczyna jeść. Czując, że nic już nie stoi mi na drodze, szybko zaczynam biec w stronę krawędzi. Słyszę za sobą coraz szybsze kroki Mordki. Bez wahania przeskakuję przez płot, za którym jest klif i skaczę w przepaść. Czuję ulgę i wolność. W locie przemieniam się w Nocną Furię i wzbijam się w górę, czując obecność Szczerbatka po mojej prawej. Jak ja się cieszę, że na czas naprawy chat przestawiłem mu lotkę na automatyczną, przydało się to. Teraz tylko pozostało dolecieć na Smoczą wyspę wraz z przyjacielem.Pov. Albrecht
To musiało się tak skończyć. Co ona sobie myślała, że co, że przyleci tutaj jak gdyby nigdy nic, a on weźmie ją w ramiona. Głupia. Była świadoma co robiła, to mogła przewidzieć konsekwencje. Od początku ją lubiłem i uważałem za idealną kandydatkę dla Czkawki, ale teraz? Jej czyn był poniżej pasa i ona powinna być tego świadoma. Widziałem jak patrzy na niebo, na którym są dwie czarne kropki kierujące się na północ stąd, po czym zwróciła swoje coraz to bardziej zapłakane oczy w moją stronę. Widziałam w nich ogromny smutek i żal. Nie umiem nie pomóc komuś, gdy cierpi, toteż wszystkie negatywne uczucia nagle zniknęły. Zrobiło mi się jej szkoda. Wyciągnąłem przed siebie ręce, szeroko je otwierając, a ona rozumiejąc ten gest, od razu podbiegła i wtuliła się we mnie, coraz to bardziej płacząc.
-To wszystko nie tak, naprawdę, to nie tak.- powtarzała w kółko.
Głaskałem ją po pledach, starając się ją jakoś uspokoić. Delikatnie zacząłem iść w stronę swojej chaty, nie chcąc robić żadnego widowiska. Im mniej ludzi to widzi, tym lepiej. Za mną nadal stali i przyglądali się ciekawie wszyscy Wandale, oprócz Pyskacza, który od początku był w kuźni. Powiedziałem Stoikowi, żeby poszli pomagać ludziom w wiosce. To rodzinna sprawa, nie muszą o niej wiedzieć. Ruszyliśmy w stronę mojego domu, po czym usiedliśmy w salonie.
-Więc..?- nie wiedziałem jak zacząć.
-Wiem, że Czkawka ci powiedział jak to wszystko wygląda.- mówiła cicho.- Ale to naprawdę nie tak.
Wyglądała jakby się wahała mówić prawdę. Bo to chyba nie jest trudne do powiedzenia.
-To ja może zrobię herbatę, a ty pomyśl.- zaproponowałem.
Nie czekając na odpowiedź, ruszyłem do kuchni. Nawet nie zrobiłem dwóch kroków, a ona złapała mnie za nadgarstek.
-Oszukał mnie.- jej oczy ponownie wypełniły się łzami.
Usiadłem ponownie i spojrzałem na nią wyczekująco.
-Onn.. ten rozzbitetek.. jest Łowccom Smoków.- teraz to mi szczęka opadła, tego to się nie spodziewałem.- Kiedy przyparł mnie do ściany, byłam po wizycie od szamanki. Dała mi jakieś ziółka przeciwbólowe na brzuch. Czułam się jakoś tak.. wiesz.. otępiała. Nie wiedzieć czemu, myślałam, że osoba obok mnie, to Czkawka. Nawet mówił do mnie tak samo pieszczotliwie jak on. Dlatego oddałam ten pocałunek, ale po chwili oderwałam się, czując, że coś jest nie tak. Wtedy widziałam tylko, że on odleciał.
Parę łez ponownie spłynęło po jej policzkach. Dałem jej chusteczkę, aby wytarła łzy. Nie wiedziałem, co powiedzieć, co pomyśleć. Ale teraz, to wszystko układałoby się w całość, bo chłopak pisał w liście sprzed tygodnia, że Elina ma jakieś dolegliwości. A jeszcze prędzej pisał o walce z Łowcami, gdzieś na jakiejś wyspie.
-Ale nie to jest najgorsze..- powiedziała, a z jej oczu popłynęło jeszcze więcej łez.- Ja.. byłam w ciąży..
Że co?! Była?!Spojrzałem na nią zszokowany. Czy to znaczy, że..
-Tak.- szepnęła widząc moją minę.- Z nerwów poroniłam. Dziecko miało prawie dwa miesiące.
W jednej chwili słyszałem tylko huk wywalanych drzwi.Pov. Czkawka
Wyspa Łupieżców była już prawie nie widoczna, mimo to głęboko w sercu czułem, że nie powinienem odlatywać stamtąd. Nie dość, że coś mnie wewnętrznie blokowało przed dalszym oddalaniem się od wyspy, to do tego miałem przeczucie, że powinienem jak najszybciej tam wrócić. Całkowicie nie wiem dlaczego, ale po zaledwie pięciu minutach lotu, zawróciłem na wyspę Łupieżców. Zdziwiony Szczerbatek dopiero po chwili zrozumiał, co zrobiłem i jakby z radością również zawrócił, doganiając mnie. Przyśpieszyłem na tyle, ile mogłem by szybciej wrócić tam, do niej. Teraz jedyne czego pragnę, to wyjaśnienia. A co jeśli już nic do mnie nie czuje? Muszę wiedzieć na czym stoję. Po chwili byliśmy już nad wyspą. Widziałem jak idzie zapłakana obok Albrechta do jego domu. Najwyraźniej chce ją pocieszyć i czegoś się dowiedzieć, jak to on. Nie zważając na dziwne spojrzenia mieszkańców, ponownie przemieniłem się w człowieka. Powolnym krokiem ruszyłem w stronę domu wodza, by po chwili stanąć pod drzwiami. Cholernie boję się tam wejść. Można powiedzieć, że całą ich rozmowę podsłuchiwałem przez drzwi. W każdym kolejnym jej słowem miałem wrażenie, że wszystko nabiera sensu. Podczas jednego z ataków na wyspę pewien Łowca powiedział mi, że stracę to, co jest dla mnie najważniejsze. Więc tak to cwaniaki postanowili rozegrać. Oj już ja im się za to odwdzięczę. Chyba czas, by Drago stracił drugą rękę. Podsłuchiwałem dalej, czego po chwili pożałowałem. Bez zbędnego pierniczenia się otworzyłem drzwi z kopa. Co prawda wyleciały z zawiasów, ale mogło być gorzej. Podbiegłem do ukochanej i nic nie mówiąc, po prostu ją przytuliłem.
Pamiętaj swoją miłość.
Poczułem, że delikatnie się uśmiecha i wtuliła się we mnie jeszcze mocniej, szepcząc tylko.
-Przepraszam skarbie, że mimo wszystko prędzej nie poznałam, że to nie ty. Kocham cię.
Cała moja złość na nią i wszelkie uczucie zdrady uleciały niczym para wodna. Osunęliśmy się razem na podłogę, tuląc się tak, jakby zaraz miał się skończyć świat. Po chwili odsunąłem ją od siebie, aby ucałować je delikatne czoło. Kątem oka widziałem uśmiechających się od ucha do ucha Albrechta i Szczerbatka. Ponownie poczułem wszechogarniające mnie szczęście.
CZYTASZ
Wszystko jest możliwe
Fanfiction"-Stoiku, czy jest coś bardziej niebezpiecznego niż Nocna Furia?- zapytał wystraszony Pyskacz. -Tak, mój przyjacielu. Wampir, który przyjaźni się z tym smokiem." Znienawidzony za to kim jest, wyśmiewany za zbyt dobre serce, bity za to, że próbuje pr...