Urodziłam się sześć lat po Cassandrze-Zaczęła mówić Aria- Gdy miałam trzy lata(Cassandra dziewięć)w nocy przyszedł do mnie jakiś człowiek. Nie wiedziałam,czego ode mnie chce więc jako głupi trzylatek wyszłam za nim z domu. Przyjechaliśmy do dziwnego miejsca,pachniało tam jak u lekarza, tak...dziwnie. Przez trzy lata codziennie dawali mi zastrzyki,chyba tak to się nazywało,nie pamiętam i..nie chce pamiętać. Gdy miałam 4 lata przyszyli mi uszy,ogon i tylne łapy. Przez kilka tygodni nie mogłam chodzić (wiadomo dlaczego), a uszy zwisały mi bezczynnie na głowie. Po kilku księżycach...
-Księżycach?-Zapytała zdziwiona Roszpunka- Co to znaczy?
-Chyba po waszemu 30 dni.
-Czyli miesiąc...-powiedział Julek
-Dobra!-krzyknęła Cassandra- opowiadaj dalej.
-Hmm..na czym skończyłam? A tak..
Po kilku księżycach zaczynałam nad tym panować,nauczyłam się nimi ruszać i ogólnie. Gdy dwunożni..
-Dwunożni?-Znów zapytała zdziwiona Roszpunka.
-LUDZIE!-Krzyknął zirytowany Julek po czym Aria zaczęła opowiadać dalej.
-Dwunożni zaczęli mi znowu dawać zastrzyki, ale o dziwnym,różowym kolorze i obrzydliwym zapachu. Po czterech latach obudziłam się z rana jako kot. Przeraziłam się i nie mogłam nad tym zapanować. Cały czas wywracałam się i potykałam. Dwunożni gdy zobaczyli co robię przenieśli mnie do innej sali z zamknęli w klatce. Na szczęście była na tyle wysoka że mogłam na spokojnie jako dwunożny w niej usiąść. Po 2 latach nauczyłam się nad tym panować i zmieniać w dziewczynę kiedy potrzebuje. Miałam bardzo dobrego przyjaciela-Tygrysie Serce-. Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi zza kraty. Jednak pewnego dnia...
Aria urwała na chwilę. Po policzku popłynęła jej łza. Cassandra spojżała na nią ze smutkiem w oczach. Aria nagle gwautownie podniosła głowę patrząc długowłosej dziewczynie prosto w oczy.
-Oni...oni pewnego dnia zabrali go..i..i on już nie wrócił. Kiedy zrozumiałam o co chodzi, zmieniając się w dziewczynę udało mi się otworzyć klatkę i uciec (jako kot) przez uchylone okno. W lesie, gdzie uciekłam nie udawało mi się polować. Kiedy błąkałam się tak trzy dni, przygotowana na śmierć uratowały mnie koty-dzikie koty.
-Kim jesteś?!- zapytał Przyciemniała łapa przygwożdżając kotkę do ziemi.
-Co robisz na terytorium klanu Wodospadu?!- krzyknęła Złota łapa.
-C..co? Jaki klan Wodospadu?-powiedziała ciężko Aria.
-Złota łapo, Przyciemniona łapo-Powiedział zbliżający się do nich jasnorudy kocur, z piękną, złotą grzywą.Uczniowie natychmiast odeszli od kotki.-Przecież to jest samotnik.Bardzo wychudniały, nie jest dla nas zagrożeniem. Po nad to,nie pachnie żadnym innym klanem Musimy ją zabrać do obozu i oddać w łapy Liliowej Sadzawki.
-Ale Lwia Grzywo! -Sprzeciwił się Przyciemniona łapa.
-Nie dyskutuj!-powiedział ostro Lwia Grzywa.-Zabieramy ją i kropka. Mogę wiedzieć jak ci na imię?-Zapytał kocur Arię.
-J..je...jestem Aria...-odpowiedziała ciężko.
-Chodź z nami-Powiedziała tym razem złota kotka,nie czując już agresji wobec nowej koleżanki- w naszym klanie nic ci nie grozi-Uśmiechnęła się i popatrzyła na Przyciemniałą łapę.
-Prawda-odpowiedział niechętnie kocur zmuszony.
-Chodźcie-Powiedział Lwia Grzywa-Nasz obóz leży niedaleko w głąb lasu. Po czym dał znak ogonem by reszta kotów ruszyła za nim.Bayoo~Aria