Aria wbiegła do zamku kierując się do głównej sali. Otworzyła drzwi metodą ,, z buta".
-DLACZEGO JAKO OSTATNIA DOWIADUJE SIĘ O TYM ŻE SPISKUJECIE PRZECIWKO VARIANOWI?!
-Przepraszam, że ci nie powiedziałam-odpowiedziała Roszpunka- Stach mówił, że przez ten czas biegałaś po całej Coronie.
-Bo szukałam tego zdrajcy!
-Rozumiem.
-Dobra, co tam macie?
Mówiąc to położyła przednie łapy na stole tak, by wszystko widzieć.
-Wiesz, będzie tak, że ja i mój ojciec pójdziemy bezpośrednio do jego domu. Cassandra i inne osoby pójdą przed jego dom, by odwrócić jego uwagę.
-A ja?
-Pójdziesz razem ze mną- wtrąciła się Cassandra.
-Co? Nie! Ja ide z Roszpunką do jego domu!- odpowiedziała rozdrażniona Aria.
-A jak on coś ci zrobi? Niewybaczę sobię tego!
-Cassandra-zaczęła Aria- nie wiem czy już zauważyłaś moją bliznę na tylnej łapie, ale zdobyłam ją ratując Księżycową Gwiazdę w bitwie z klanem Ognia, o której już ci wspominałam. Ja i Złoty Kwiat byłyśmy w drugim oddziale. Księżycowa Gwiazda i inni wojownicy byli w pierwszym. Kiedy zobaczyłam, iż przywódczyni najprawdopodobniej straciła jedno życie i podchodziło do niej dwóch wojowników klanu Ognia, natychmiast zareagowałam. Pobiegłam w dół zbocza, oczywiście Złoty Kwiat pobiegła za mną. Ona rzuciła się na mniejszego, czarno białego wojownika i odepchnięcięm powaliła go. Ten drugi, ciemno-brązowy nawet nie zwrócił na to uwagi. Podchodził do Księżycowej Gwiazdy powoli, z wysuniętymi pazurami. Rzuciłam się na niego, jednak tylko go przewracając. Rozpoczęła się między nami bitwa. Drapanie, syczenie, kopanie i gryzienie, ja cały czas broniłam Księżycową Gwiazdę. Po chwili kiedy się odwróciłam, zadał mi cios orając mi łapę pazurami. Nie wytrzymałam. Ugryzłam go w szyję z całej siły, po chwili już nie żył. Reszta kotów klanu Ognia już uciekła, a do mnie podbiegła Naderwane Ucho i zajęła się moją raną. Nie mogłam chodzić przez pół księżyca, ale zrozumiałam jedną rzecz- nie ważne, co się stanie, musisz bronic przyjaciół za wszelką cenę. Nawet kosztem własnego życia.
Proszę, pozwól mi iść z Roszpunką do Variana! Na prawdę mogę się przydać!
W oczach Arii błysnęła nadzieja. Roszpunka zwróciła się do Cassandry.
-Proszę Cass, pozwól jej iść ze mną.
Cassandra westchnęła.
-No dobrze, ale pod jednym warunkiem-dodała ostrzej- jeżeli on zrobi ci cokolwiek, masz pozwolić mi go uszkodzić!
-O to się nie martw!- Powiedziała Aria wskakując na stół całym ciałem z dumą unosząc puchaty ogon.
-Gotowi?- zapytała wszystkich.
-Gotowi!-odpowiedział jej cały tłum krzykiem.
***
-Tooo, on mieszka tutaj?- zapytała Aria Roszpunkę kiedy wdrapywały się po schodach pod jego domem.
-Tak-odpowiedziała dziewczyna.
Po chwili wszyscy byli już w środku. Przy oknie, Aria zobaczyła chłopaka.
-Mam cię!- krzyknęła rzucając się na niego.
-Aria czek..-urwała Roszpunka.
Nie zdążyła. Kocica wbiła swoje zęby w szyję chłopaka. Jednak wypluła watę.
-Ten drań nas oszukał!-powiedziała z irytacją.
Po chwili nad głowami całej trójki rozległ się hałas. Z rur wypadły różowe kulki, które uniemożliwiły Roszpunce i jej ojcu poruszanie się. Ominęły jednak one Arię. Po chwili usłyszeli śmiech.
-Aria-wyszeptała Roszpunka-idź się gdzieś schowaj, szybko!
Aria posłusznie pobiegła się schować. Padło na szafkę. Z uszami położonymi po sobie wpatrywała się w rozwój akcji.
-Witaj, Roszpunko-powiedział Varian
[...]Aria cały czas obserwowała zza szawki. Gdy usłyszała słowa:
-Dobrze, oddam ci to, co chcesz...
Poczuła istną złość do Variana, stwierdziła, że to koniec, po czym wystawiła pierwszą łapę zza szafki.Bayoo~Aria